78.

1.1K 63 20
                                    

Theo

Nadchodzi dzień przyjazdu mojej matki. Muszę przyznać, że się za nią stęskniłem, jak i za całą moją rodziną. Z rodzeństwem widziałem się ostatni raz dwa lata temu. Wszystko przez Ruth, która nie widziała potrzeby latania do Anglii w odwiedziny do rodziny. Ciekawe, gdzie teraz jest... Została w Stanach Zjednoczonych, a może wróciła do Europy? Mam nadzieję, że jest wystarczająco daleko, żebym jej nie widział na oczy.

>>>

Przyjeżdżam na międzynarodowe lotnisko LAX w Los Angeles. Sprawdzam na tablicy, czy samolot mamy już wylądował i okazuje się, że tak. Pewnie jeszcze czeka, żeby odebrać walizkę.

Założyłem czapkę i okulary, żeby nie zostać rozpoznanym, bo nie mam ochoty być celem tych wszystkich napalonych na mnie fanek. Wiem, że jestem przystojny, ale one chyba uważają mnie za jakiegoś greckiego boga. Którym oczywiście jestem, ale nie trzeba mi tego przypominać na każdym kroku.

- Theodore! - Woła mama, kiedy mnie zauważa. Podchodzi do mnie i mnie ściska.

- Mamo, udusisz mnie - śmieję się.

- Stęskniłam się za tobą, synku - mówi, a moja twarz zostaje obcałowana z każdej strony.

- Mamo, przestań!

- No dobrze, już dobrze.

Czasami nie znoszę tego, że jestem najmłodszy wśród mojego rodzeństwa, bo nadmierna miłość i troska naszej mamy skupia się głównie na mnie.

- To co, pojedziemy najpierw na jakieś śniadanie? - Proponuję.

- Tak, jestem bardzo głodna, to jedzenie w samolocie jest okropne. I chcę żebyś mi opowiedział jeszcze raz wszystko o tym, co zrobiła ta oszustka.

- Przecież już ci to opowiadałem, mamo - mówię zbolałym głosem. Nie mam ochoty przeżywać tego jeszcze raz... Chciałbym zapomnieć i zacząć życie od nowa, co poniekąd już robię. Temat Ruth i Kathy zostawiam za sobą, teraz chcę stworzyć rodzinę z Shailene i Oliverem. Oni pozwalają mi zapomnieć, dzięki nim o tym nie myślę.

- Podejrzewałam, że coś jest nie tak, ale ty zawsze tak broniłeś Ruth. Nie dałeś na nią powiedzieć złego słowa.

- Mamo...

- Kathy nie była do ciebie ani trochę podobna. W niczym, nawet wredne zachowanie odziedziczyła po matce. To nie mogła być moja wnuczka. Dowiedziałeś się chociaż kto jest jej ojcem?

- Nie - wzdycham. - Możemy skończyć ten temat i jechać na to śniadanie?

>>>

- Dzień dobry pani Taptiklis - Shailene wita się z moją mamą.

- Witaj, Shailene - moja mama ściska ją krótko. - A gdzie jest ten uroczy młodzieniec, twój synek?

- Dzień dobry, jestem Oliver - wita się nieśmiało Ollie.

Mama spogląda na niego i wytrzeszcza oczy. Trwa to ułamek sekundy, ale i tak to zauważam. O co chodzi? Patrzy wciąż na Olivera, a potem rzuca mi krótkie spojrzenie.

- Cześć Oliver - moja mama wita się z nim dziwnym głosem. Stara się to zamaskować, ale zbyt długo ją znam. Muszę ją później zapytać o co jej chodziło. - Mam dla ciebie prezent - wyciąga z torebki paczuszkę.

- Dziękuję! - Woła Ollie i zaczyna rozrywać papier, żeby zobaczyć co jest w środku.

- Slyszałam, że jesteś wielkim fanem Spidermana, dlatego pomyślałam, że może ci się spodoba - mówi mama.

- Ojej! - Oliver wydaje z siebie radosny okrzyk. - Marzyłem o tej dużej figurce! Dziękuję pani! - Ściska moją mamę, a ona uśmiecha się do niego szeroko. Wciąż też rzuca mi krótkie spojrzenia... Patrzy to na mnie, to na niego. Dlaczego zachowuje się tak dziwnie?

- Zapraszam na obiad, na pewno jest pani głodna - mówi Shailene.

- Byliśmy na śniadaniu, ale to było kilka godzin temu. Zdążyłam już zgłodnieć.

>>>

- Patrz, moja mama już uwielbia Olivera, traktuje go jak wnuka - zauważam, kiedy razem z Shai obserwujemy moją mamę, która bawi się z Ollim.

- Miło z jej strony, że mu nie odmówiła. Potrafi wymyślać bardzo męczące zabawy - śmieje się Shailene.

- Oj tak, coś o tym wiem - odpowiadam, również se śmiechem. Wczoraj przez godzinę bawiliśmy się berka, chyba już dawno się tyle nie nabiegałem. Ollie to wulkan energii.

- Nie chciałbyś polecieć do Anglii odwiedzić rodzinę?

- Myślałem o tym. Może w grudniu? Moglibyśmy polecieć tam na święta.

- My? - Pyta zdziwiona Shai.

- Mama na pewno będzie chciała, żebyście przylecieli ze mną. Tylko na nią spójrz.

- Zobaczymy jak będzie - ucina Shai.

- Zobaczymy - powtarzam i uśmiecham się, choć doskonale wiem, że mama nie odpuści i przy świątecznym stole zasiądziemy wszyscy razem.

CDN.

😈

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz