25.

1.6K 90 94
                                    

Shailene

Mama jedzie do szpitala, do Olliego, a ja zostaję sama w domu. Mam zabrać się za przeprowadzkę, ale nie jestem pewna, czy to jest to, czego chcę... Wydawało mi się, że to moje miejsce, że tu odnalazłam spokój. Chciałam sobie tu ułożyć życie. Kupiłam dom, urządziłam go, zamieszkałam tu z synkiem, mam niedaleko bliską przyjaciółkę, która jest dla mnie jak siostra... Ojciec Olivera jest w pobliżu... Nie wie, że ma syna, ale polubił go... Bawi się z nim, spędza czas, dba o jego bezpieczeństwo... Dlaczego jestem takim tchórzem i nie mogę powiedzieć prawdy?

Boję się.

Nie wiem jak zareaguje Theo, jest tak wiele możliwości... Może nie będzie chciał zaakceptować Olivera jako swojego syna ze względu na rodzinę... Nie będzie chciał zniszczyć swojego dotychczasowego życia. Może mnie też znienawidzić dlatego, że przez tyle lat nie powiedziałam mu o dziecku... Dlatego chyba ta tajemnica nigdy nie zostanie wyjawiona... Byłaby jak tornado, które niszczy wszystko co napotka.

Wchodzę do swojego pokoju i otwieram szafę. Na dole mam pudełko, w którym trzymam rzeczy związane z Theo. Zachowałam wszystko, każdy bilet do kina, zdjęcia, papierek po lizaku... Moje pamiątki... Nawet nie po związku, tylko po przyjaźni...

Biorę do ręki jedno ze zdjęć, gdzie jesteśmy z Theo objęci i mężczyzna całuje mnie w policzek. Zdjęcie zrobił nam Ansel na planie Zbuntowanej. Wyglądamy tam na bardzo szczęśliwych... na mojej twarzy widnieje szeroki uśmiech.

Wtedy jeszcze wierzyłam, że Theo coś do mnie czuje. Przynajmniej tak się zachowywał... Bo to co robiliśmy, nie było zwykłą przyjaźnią... To było zdecydowanie coś więcej.

Po wszystkim to ja zostałam sama. W ciąży, ze złamanym sercem.

Mimo tego, że mnie zranił, jestem mu wdzięczna. Podarował mi największy skarb - Olivera.

Wzdycham i odkładam zdjęcie z powrotem do pudełka, po czym wkładam je do szafy i ją zamykam.

Podchodzę do okna i spoglądam na spokojny ocean. Fale są dziś niewielkie, wygląda to na ciszę przed burzą... Mam nadzieję, że Zoë dotrzymała słowa i nie wysyłała zdjęcie z dowodem zdrady Ruth do Theo. To ich sprawa i my nie powinnyśmy się mieszać do ich życia. Chciałabym mu to powiedzieć, może dzięki temu rozstałby się z Ruth... Ale nie chcę działać z tak egoistycznych pobudek. Theo ją kocha i będzie cierpiał, jeśli się dowie. Taki ból niszczy człowieka od środka, znam doskonale to uczucie...

Moje rozmyślenia przerywa dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewam, więc marszczę brwi i podążam do wejścia. Otwieram drzwi i widzę Theo.

- Theo... cześć. Co ty tu robisz? - Pytam, zaskoczona.

- Hej, musimy pogadać - odpowiada i bez zaproszenia wpycha się do środka.

- Chcesz coś do picia? - Proponuję.

- Nie trzeba. Byłem w szpitalu o Olliego...

- Theo, naprawdę nie musisz go odwiedzać. Nie czuj się zmuszony do tego, wytłumaczę Oliverowi, że nie powinien wymagać od siebie żebyś go odwiedzał. Nie macie ze sobą nic wspólnego - wykrywacz kłamstw w tym momencie pewnie by oszalał.

- Co ty mówisz, Shai? Lubię spędzać czas z Oliverem, bawić się z nim... Mamy właśnie ze sobą dużo wspólnego. Nasz gust jest niemalże identyczny. Jeśli ci to przeszkadza, to ja oczywiście mogę się wycofać, nie ma problemu... Ale bardzo polubiłem Olliego. Masz naprawdę fajnego synka.

Mamy, Theo. Mamy...

- Jeśli chcesz, to nie widzę problemu - uśmiecham się delikatnie.

- Twoja mama mówiła, że chcesz się przeprowadzić. Dlaczego, Shai?

- Martwię się o Olliego, chyba nie jest tu bezpieczny. Nie jestem w stanie w pojedynkę zapewnić mu bezpieczeństwo.

- Shai - Theo chwyta mnie za ręce. - Ucieczka nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli chcesz, to ci pomogę. Naprawdę, nie wahaj się prosić o pomoc, jestem tu i zawsze będę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Shai.

Nie wytrzymuję i zaczynam płakać. Schodzą ze mnie wszystkie emocje, stres i troski... Theo przytula mnie do siebie i delikatnie gładzi plecy. Szepcze mi do ucha, że wszystko będzie dobrze, a ja potrafię skupić się jedynie na cudownym zapachu jego skóry. Po chwili odrywam się od niego i patrzę mu głęboko w oczy. Nawet nie wiem kiedy, jego duże usta lądują na moich. Obejmuje w posiadanie moje wargi, całując mnie zdecydowanie. Wszczepiam palce w jego włosy i rozchylam delikatnie usta, a on wsuwa w nie język, który po chwili tańczy z moim w gorącym, namiętnym tańcu. Staram się wyłączyć wszelkie myśli, skupić się na tym, żeby po prostu czuć i chłonąć tę wspaniałą chwilę...

Kiedy brakuje nam oddechu, odsuwamy się od siebie. Theo wygląda na nieco zaskoczonego, jakby nie wiedział do końca, co się przed chwilą stało.

- Przepraszam - mówi po chwili, zakłopotany.

- Nie masz za co - wzruszam ramionami.

- Shai... naprawdę zależy mi, żebyś się nie przeprowadzała. Obiecaj, że tego nie zrobisz - wpatruje mi się intensywnie w oczy.

Odwzajemniam mu się tym samym i już wiem, że jestem zgubiona. Jego spojrzenie mnie hipnotyzuje...

- Obiecuję.

Theo uśmiecha się i przytula mnie lekko.

- Bardzo się cieszę, Shai. Mówiłem poważnie, jeśli potrzebujesz pomocy to powiedz. Postaram się pomóc - cmoka mnie w policzek. - Muszę iść - dodaje, patrząc na zegarek.

Nagle nawiedza mnie myśl. Muszę to zrobić. Mam idealną okazję, chwila odwagi nadeszła niespodziewanie... Muszę z niej skorzystać, dopóki jeszcze nie odeszła...

Teraz albo nigdy.

- Theo, poczekaj - zatrzymuję go, biorąc głęboki oddech. - Chcę ci coś powiedzieć.

CDN.

Dobranoc 💙
😈

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz