36.

1.6K 66 89
                                    

Shailene

Kiedy lekarz powoli podnosi biały materiał, odskakuję, przerażona. To nie mój syn... To nie człowiek. To wielka lalka, ze spalonymi włosami i przerażającym wyrazem twarzy.

- Co się dzieje, doktorze? - Pielęgniarka wydaje się być równie przerażona jak ja.

- Trzeba wezwać policję i przeszukać całą kostnicę, ciała nie można stąd tak po prostu ukraść i zastąpić lalką... - nie słucham go już tylko odkrywam większą część materiału. Zauważam kopertę, więc szybko biorę ją do ręki, rozrywam i zaczynam czytać kartkę, która była w środku.

Martwy nie będzie ci już potrzebny. Jeśli będziesz grzeczna to przyślę ci go... Kawałek po kawałku...

- Porwali mojego syna! - Zaczynam krzyczeć, rzucając kartką w lekarza. - Jak mogli porwać go ze szpitala?! Gdzie on jest?!

- Proszę się uspokoić, jestem równie zaniepokojony jak pani, zawiadomiłem już policję, znajdą ciało pani syna. Ktoś wcześniej pani groził? - Dodaje, czytając kartkę.

Prycham tylko i łapię się za głowę, która pulsuje niemiłosiernym bólem. Jest mi niedobrze i ledwo stoję na nogach, które się pode mną uginają.

- Proszę usiąść, pani Woodley - mówi zaniepokojona pielęgniarka.

- Usiąść? - Odpowiadam ironicznie. - Najpierw mówicie mi, że mój syn nie żyje. Teraz zniknął ze szpitala i nie mam pojęcia, gdzie jest. A pani mówi mi, że mam usiąść? Usiąść i nic nie robić? - Zaczynam płakać z bezsilności. - Chcę odzyskać swoje dziecko! Jest pani matką?! Jak pani by się czuła na moim miejscu?!

Pielęgniarka tylko spogląda na mnie ze współczuciem i kładzie mi rękę na ramieniu.

- Jestem. A na pani miejscu chyba bym oszalała z niepokoju.

***

Miesiąc później

Theo

Od czasu wypadku Shailene i Olivera nie potrafię sobie znaleźć miejsca i wciąż jestem przybity. Może gdybyśmy się wtedy nie pokłócili na tej imprezie, sprawy potoczyłyby się inaczej? Ollie by żył...

Gdy dowiedziałem się o jego śmierci... Nigdy wcześniej nie czułem się tak okropnie. Nie potrafię nawet opisać tego bólu. Tak jakby wraz z nim umarła część mnie, co jest dziwne, bo nawet nie byliśmy ze sobą spokrewnieni... Ale od naszego pierwszego spotkania połączyła nas specyficzna więź. Czasami nawet czułem się, jakby był moim synem. Głupie uczucie, bo wiem, że to niemożliwe, ale tak było. A teraz go nie ma... Zmarł i nie zdążyłem go przeprosić, porozmawiać z nim... Już nigdy nie będę miał na to szansy i chyba to boli mnie najbardziej. To że zachowałem się wobec niego idiotycznie, a on mi ufał. Czułem, że mnie lubi, a ja lubiłem jego. Był takim fajnym dzieckiem, zupełnie innym niż pozostałe. To zasługa Shailene, wychowała go na wspaniałego chłopca, bezinteresownego i grzecznego...

Skoro ja czuję się tak okropnie, to nie potrafię sobie nawet wyobrazić co czuje biedna Shai... Nie miałem odwagi się z nią zobaczyć. Co miałem jej powiedzieć? Że mi przykro? Zadzwoniłem do niej w dniu jej urodzin, ale nawet nie odebrała telefonu... Pewnie w ogóle udaje, że go nie ma. Jeszcze ta cała sprawa z porwaniem ciała Olliego... Policja wciąż nie może go namierzyć, media się rozpisują na ten temat, wysnuwając coraz to dziwniejsze teorie... Sam wciąż się nad tym zastanawiam... Kto mógł zrobić coś równie okropnego? W głowie mi się to nie mieści... Shai nawet nie może godnie pochować swojego syna. Tak bardzo jej współczuję...

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz