54.

1.4K 71 95
                                    

Pół roku później

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pół roku później

Shailene

Każdy mój dzień wygląda tak samo. Budzę się, jem, rozmawiam, śpię, wykonuję ćwiczenia umysłowe z opiekunką, bo...

Nic nie pamiętam.

Czuję się tak, jakbym urodziła się dopiero kilka miesięcy temu, bo nie mam pojęcia co wcześniej działo się w moim życiu. Rodzina mówi, że miałam wypadek, po którym zapadłam w śpiączkę. Gdy się wybudziłam, okazało się, że straciłam pamięć. Lekarz mówi, że prawdopodobnie nie uda mi się jej odzyskać, ale można ćwiczyć umysł. Rodzina wynajęła mi opiekunkę, która chyba bardziej dotrzymuje mi towarzystwa, niż pomaga mi odzyskać pamięć. Ale nie narzekam, bo bardzo ją polubiłam. Naprawdę dobrze się dogadujemy i jest moją jedyną przyjaciółką. Rodzina uważa, że przed zapadnięciem w śpiączkę, nie miałam bliskich przyjaciół, ani nawet chłopaka. Musiałam być naprawdę bardzo antyspołecznym typem, skoro nie miałam nikogo bliskiego.

Jednak w moich myślach nieraz pojawia się wysoki brunet. Jest dobrze zbudowany, na twarzy ciemny zarost, a w jego oczach czai się wesołość, kiedy się do mnie uśmiecha.

Nie mam pojęcia, czy jest prawdziwy. Pewnie go sobie tylko wyobraziłam, zresztą jak inne rzeczy. Lubię myśleć, że mam inne życie, że mam rodzinę, męża, dziecko. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek tego doczekam. Mam prawie trzydzieści lat i nic w życiu nie osiągnęłam... Tanner mówił, że przed wypadkiem zajmowałam się pisaniem książeczek dla dzieci. Próbowałam coś napisać, ale kompletnie nie wiem, co... Moja zdolność pisania chyba zanikła wraz z utratą pamięci.

***

Słyszę pukanie do drzwi. Zawsze trzy razy, to znak rozpoznawczy mojej przyjaciółki. Zrywam się z fotela, ciesząc się, że już jest. Wraz z bratem mieszkam w naszym rodzinnym mieście, San Francisco, a rodzice na obrzeżach. Tannera nie ma przeważnie cały dzień, więc bez mojej "opiekunki", chyba zanudziłabym się na śmierć.

Otwieram drzwi i przytulam mocno przyjaciółkę.

- Widzę, że się cieszysz - zauważa ze śmiechem Chloé. Piękne imię, którego jej zazdroszczę. Moje imię Alex jest takie... proste i nijakie. Ale nie urodziłam się we Francji.

- Smutno tu siedzieć tak samej - odpowiadam i odsuwam się. Widzę w jej rękach torbę z naszej ulubionej restauracji, gdzie podają najlepsze naleśniki chyba w całym kraju. Jak nie na świecie. - Chloé, rozpieszczasz mnie.

- Pomyślałam, że będzie miło, jeśli zjemy razem takie pyszne śniadanie. Od razu poprawią się nam humory.

- A dlaczego twój jest popsuty? - Pytam, wyciągając z szafki talerze. Postanawiam, że zjemy śniadanie na tarasie. Zawsze milej posiedzieć na zewnątrz, na świeżym powietrzu.

- Ech, szkoda gadać. Moja siostra ma kłopoty. Ale to u niej normalne. W przeszłości przeżyła coś okropnego i do tej pory ciężko jej sobie z tym poradzić. Przez to pakuje się w tarapaty i robi rzeczy, których nie powinna.

- Jest teraz we Francji? Może zaprosisz ją tutaj? Możemy jej pomóc, tak jak ty pomagasz mi - stwierdzam.

- Jest aktualnie w Los Angeles. I nie sądzę, żeby zapraszanie jej tu było dobrym pomysłem, Sh... Alex - mówi Chloé. - Tobie da się pomóc, ale dla niej jest chyba za późno. Zdarza się, że podejmuje pochopne, niebezpieczne decyzje. Nie chcę cię w to mieszać.

- Skoro tak mówisz - wzruszam ramionami i kierujemy się na taras.

Rozkładamy wszystko na stoliku i zaczynamy jeść w milczeniu. Spoglądam na panoramę San Francisco, którą doskonale widać z tarasu. Przypomina mi się brunet z moich myśli i snów i mimowolnie się uśmiecham. Gdyby był prawdziwy, to chciałabym go spotkać.

- Czemu się tak uśmiechasz? - Chloé patrzy na mnie z podejrzaną miną.

- Nie powiem ci, bo pomyślisz, że jestem głupia - próbuję się wymigać.

- Alex! Mów!

- No okej - uśmiecham się nieśmiało. - Od dłuższego czasu śni mi się pewien mężczyzna.

- Oooo! Jak wygląda?

- Ma ciemne włosy, zarost na twarzy, ciemne oczy, duże usta i piękny uśmiech - opowiadam, rozmarzona. - Jest wysoki i dobrze zbudowany. Jak się do mnie uśmiecha, to normalnie miękną mi nogi! We śnie oczywiście - szczerzę zęby.

- Theo - mówi sama do siebie Chloé.

- Jaki Theo? - Pytam.

- Och. Przyjaciel z Paryża. Na śmierć zapomniałam, że miałam do niego zadzwonić! - Zrywa się z miejsca i biegnie do środka, zapewne zadzwonić.

Zostaję sama i kończę śniadanie, nadal myśląc o tajemniczym brunecie. Pewnego dnia go spotkam... Jak nie w prawdziwym życiu, to w kolejnym śnie...

CDN.

3h snu 😶

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz