95.

1.3K 75 69
                                    

Shailene

- Zostawiłeś mnie – mówi Monique roztrzęsionym głosem. Musi być w bardzo złym stanie psychicznym, przez co jest jeszcze bardziej niebezpieczna. Jedyne czego teraz chcę, to dotrzeć do Olivera i go stąd zabrać, jak najdalej od tej wariatki.

I... bardzo martwię się o Theo, bo źle wygląda. Jeśli zaraz nie zostanie mu udzielona pomoc... nawet nie chcę o tym myśleć. Theo nie może umrzeć...

- Mona, przepraszam, ale naprawdę nie wiedziałem – odpowiada Theo słabym głosem.

- Masz szansę na to, żeby się poprawić – Monique podchodzi do niego. - Możemy zacząć wszystko od nowa, ja, ty i nasz synek.

- To nie jest twój syn, Mona, zrozum to...

- Nie drażnij jej Theo! - Nie wytrzymuję. Wciąż gorączkowo myślę o tym jak wyrwać jej z ręki broń, ale nic nie przychodzi mi do głowy.

- Ty się zamknij, bo nikt cię o zdanie nie pytał! - Wrzeszczy kobieta.

- Wepchnęłaś go do ognia i porwałaś go ze szpitala. Przez cały czas myślałam, że mój syn nie żyje! Sama próbowałam się zabić! - Zapominam o tym, że ma w ręku broń i w każdej chwili może do nas strzelić. Muszę to z siebie wyrzucić.

- Och, biedna Shailene! Witaj w moim świecie! Po stracie dziecka też wielokrotnie próbowałam popełnić samobójstwo. Ale dotarło do mnie, że mogę zrobić coś innego... Odnaleźć nasze dziecko. I odnalazłam je, stoi tutaj – wskazuje na przerażonego Olivera, który wciąż patrzy na Theo i płacze.

- Skoro je odnalazłaś... To może dasz mu na razie odejść w spokoju? Nie zrobisz mu krzywdy? - Próbuję nieco inaczej.

- Tylko jeśli będzie grzeczny.

- Mona, wypuść Olivera i Shai – mówi Theo słabym głosem. - To mnie chcesz ukarać, oni są niewinni – zamyka oczy.

- Tatusiu! - Krzyczy Oliver i przytula się do Theo. - Nie odchodź!

- Jestem tutaj, nigdzie nie odchodzę – Theo lekko uchyla powieki. - Shai...

- Nie mów nic, oszczędzaj siły, Theo – udaje mi się wykrztusić. Nie mogę patrzeć na to jak się męczy, tak bardzo chciałabym mu pomóc, ale nie mogę się ruszyć przez tę wariatkę.

- Nie odzywaj się!

- Monique jest siostrą Julie, tej Julie, którą zatrudniliście jako opiekunkę dla Kathy – mówię dalej. Chcę jakoś odwrócić uwagę Monique od Olivera. Zrobię wszystko, by ochronić swoje dziecko.

- Spotkałem ją... no tak, to od niej dostałaś adres – odpowiada Theo.

- Moja drużyna dobrze się spisała. W każdym miejscu miałam szpiega. Znam was na wylot, nie mieliście przede mną nic do ukrycia. Znam wasze najbardziej mroczne sekrety.

Nawet już jej nie słucham, tylko obserwuję Theo, który wymaga natychmiastowej pomocy.

- Musimy zadzwonić po pogotowie, on się wykrwawi – stwierdzam.

- To ja o tym decyduję, a nie ty – prycha Monique.

- Przecież chciałaś zacząć nowe życie z Theo i waszym synem! Nie zaczniesz go, jeśli Theo umrze! - Krzyczę.

- Chyba masz rację...

- Oczywiście, że mam. Odłóż broń i pozwól go uratować. On musi żyć, dla Olivera – mówię łamiącym się głosem.

- Tak... i dla mnie. Ale ty nie jesteś nam już potrzebna – Monique uśmiecha się szeroko, po czym patrzy na mnie spod przymrużonych powiek, jakby się nad czymś zastanawiała. - Żegnaj, Shailene – i strzela.

- Shai!

- Mamusiu! - Słyszę krzyki.

- Zamknijcie się! - Wrzeszczy Monique, po czym znów zaczyna strzelać.

Oliver...


 If you fly away tonight

 I want to tell you that I love you

 I hope that you can hear me

 I hope that you can feel me

 If you fly away tonight

 I want to tell you that I'm sorry 

That I never told you 

When we were face to face...


CDN.

Przed nami ostatni rozdział tego opowiadania...

Powinien pojawić się w okolicach godziny 20.

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz