74.

1.1K 61 21
                                    


Miesiąc później

Theo

Udało mi się sprzedać dom w całkiem korzystnej cenie. W końcu zamieszkałem w czymś skromniejszym... Zdecydowałem się na podobny dom do domu Shailene. Mały, nad oceanem... Gdy już tu zamieszkałem, wiedziałem dlaczego tak bardzo lubi swój dom. Ten spokój, szum oceanu... Z drugiej strony lubię miejski zgiełk, więc z najbliższym czasie chyba zdecyduję się na zakup mieszkania w jakimś apartamentowcu w Nowym Jorku. To moje ulubione miasto i zawsze marzyłem, żeby tam zamieszkać. Może za jakiś czas się tam przeprowadzę. Kto wie co przyniesie los...

Mój plan na dziś jest prosty. Prysznic, śniadanie, wsiadam w samochód i jadę do Shai i Olivera. Jak na razie, porzuciłem swoje plany dotyczące podróży dookoła świata, byciu wolnym i niezależnym... Bo właśnie uświadomiłem sobie, że zaczyna zależeć mi na Shai. Że przyjaźń z nią już mi nie wystarcza, że chciałbym czegoś więcej. Potrafię sobie nawet wyobrazić, jakby to było, gdybym z nią był... Czy byłbym wystarczająco dobry dla niej i Olivera? Czy moglibyśmy stworzyć rodzinę? Coraz częściej przyłapuję się na tym, że o tym myślę na poważnie. Ale czy Shailene by chciała? Nie wiem, co do mnie czuje, a ja chyba zaczynam się w niej zakochiwać. Albo już się zakochałem... Gdy tylko ją widzę, nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się jak idiota.

Sam jej kiedyś powiedziałem, że powinniśmy zostać przyjaciółmi po tym, co między nami zaszło. Zerwałem z nią przez to kontakt, było mi głupio. Jednak teraz to zupełnie inna sytuacja. Nie jestem już z Ruth, kilka dni temu wzięliśmy rozwód. Dzięki dobremu prawnikowi, którego wynająłem, wszystko poszło po mojej myśli. Jedna rozprawa, rozwód z winy Ruth... Uwolniłem się od niej i jej toksycznego dziecka. Mam szansę zacząć wszystko od nowa... Na przykład z Shailene.

>>>

Jestem w trakcie śniadania, kiedy zaczyna dzwonić mój telefon.

- Cześć mamo – witam się.

- Cześć synku. Jak tam u ciebie, trzymasz się? - Pyta, a ja mam ochotę przewrócić oczami. Moja mama uważa, że bardzo rozpaczam po rozstaniu z Ruth. Nic bardziej mylnego... odżyłem.

- Mamo, nic mi nie jest. Rozwód z Ruth to najlepsze co mogło mnie spotkać, naprawdę.

- No nie jestem tego taka pewna, Theodore, matki nie oszukasz...

- Wiem i nawet nie próbuję. Wszystko w porządku, poważnie.

- Dlaczego ci nie wierzę?

- Nie wiem, mamo, zawsze byłem taki prawdomówny – mówię, a mama parska śmiechem.

- W każdym razie, Theodore, dzwonię, żeby cię poinformować, że twoja siostra kupiła mi bilet na samolot i przylatuję do ciebie za tydzień.

- Co? - Jęczę. Ona naprawdę nie chce mi dać spokoju...

- Sam powinieneś nas w końcu odwiedzić, ale skoro ci się nie chce, to sama do ciebie przyjadę, żeby przekonać się, czy to co nam mówisz jest prawdą.

- Mamo, nie musisz...

- Muszę i już za późno, bilet kupiony, więc pogódź się z tym, synu.

- Dobrze mamo, cieszę się, że przyjedziesz – mówię i wzdycham cicho. - Daj znać o której ląduje twój samolot, to przyjadę po ciebie na lotnisko.

- Byłoby miło. Kocham cię, synku.

- Ja ciebie też, mamo. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

>>>

W niezbyt dobrym humorze jadę do Shai. Zastanawiam się jak poprawić sobie humor i nagle wpadam na pomysł. Jednak najpierw muszę załatwić jedną sprawę, żeby mogła wypalić druga, dlatego dzwonię do Zoe.

- Halo?

- Cześć Zoe, słuchaj, jest sprawa...

- No hej, słucham, słucham – odpowiada.

- Chciałbym zaprosić dziś Shailene na kolację...

- Na randkę? - Przerywa mi Zoe. Słyszę podekscytowanie w jej głosie.

- No cóż, tak – odpowiadam.

- Czyli jednak coś jest między wami...

- Chciałbym, żeby było, tylko nie wiem, czy ona by chciała żeby... no wiesz, czy by mnie chciała.

- No to zbierz się na odwagę i ją zapytaj – stwierdza Zoe.

- Gdyby to było takie proste... - wzdycham. - Moglibyśmy podrzucić do ciebie Olliego dziś wieczorem?

- Jasne! Może nawet zostać na noc, zawiozę go do szkoły, a wy się bawcie gołąbeczki... - słyszę rozbawienie w jej głosie, zaczynam czuć zażenowanie.

- Dzięki, Zoe.

- Spoko. Zawsze wam kibicowałam, więc zepnij tyłek i wyznaj jej w końcu co do niej czujesz. Bo to chyba nie tylko przyjaźń?

- No nie – przyznaję. - Zależy mi na niej, ale nie wiem, czy ona...

- Powiedz jej to, Theo. Inaczej się nie przekonasz. Powodzenia!

CDN.

Dzień dobry! Tak jak pisałam pod poprzednim rozdziałem - opowiadanie powinno skończyć się w przyszłym tygodniu, w okolicach weekendu, więc trochę podkręcam tempo i możecie spodziewać się dwóch lub trzech rozdziałów dziennie :) Miłego dnia i do zobaczenia jeszcze dziś :)

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz