Rozdział 26

7.2K 698 353
                                    


W końcu nadeszła noc. Udało się ustalić wszystko, co było istotne na początek i lekko uspokoić Harry'ego, który zgodził się nawet pójść na kolację i zjeść jedną kanapkę. Hermiona uważała, że to krok w przód, ale Malfoy nie umiał tego wszystkiego pojąć. Nigdy nie rozumiał zbyt dobrze uczuć innych ludzi. On sam pewnie pogodziłby się z losem i żył, jakby nic się nie stało. Dlaczego Potter odstawiał taką szopkę? Dobra, chodziło o życie i wieczne potępienie, to faktycznie duża sprawa, ale Draco czuł, że jego aż tak by to nie obeszło. Żył, nie żył, było mu wszystko jedno. W sumie i tak był śmieciem i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale nie zamierzał się zmieniać, chociaż chciałby zrozumieć powód, dla którego inni nie mogą reagować na różne rzeczy jak on; po prostu mieć wszystko gdzieś. To było bardzo wygodne. Po co w ogóle przejmować się czymkolwiek? Strata nerwów i czasu, a czas był w przypadku Pottera bardzo cenny. W końcu nikt nie wiedział, kiedy to wszystko ma się wydarzyć.

I tak właśnie Dracona olśniło, jeszcze gdy w czwórkę siedzieli w jego dormitorium. Od dłuższego czasu nie odzywał się słowem, ale w końcu niemal wykrzyknął w myślach „Eureka!" i usiadł gwałtownie prosto, bo wcześniej leżał rozwalony we wszystkie strony świata, nucąc pod nosem jakąś przypadkową, starą piosenkę.

— Granger, cicho na chwilę — nakazał od razu, a dziewczyna w szoku faktycznie zamilkła. Razem z Ronem i Harrym siedziała na podłodze, jednak Malfoy zwrócił uwagę tylko na tego ostatniego. Może i nie potrafił wczuć się w jego sytuację, ale widział, że Potter wyglądał mizernie i wcale mu się to nie podobało. Siedział na podłodze w pogniecionej, rozpiętej pod szyją i podwiniętej niechlujnie do łokci koszuli, okulary miał lekko przekrzywione, a jego włosy były w gorszym nieładzie niż zazwyczaj, bo co chwilę rwał je z głowy w wyrazie bezsilności. Gdyby Draco posiadał jakiekolwiek pojęcie na temat uczuć, wiedziałby, że to, co czuł na jego widok w takim stanie, było pewnym rodzajem troski. — Cały czas próbujemy wymyślić, jak go uratować, ale...

— Próbujemy? — prychnął Weasley. Malfoy natychmiast zmroził go wzrokiem, jednak ten nijak na to nie zareagował. — Ty od dwóch godzin przewracasz się na łóżku, nawet nas nie słuchając — wytknął mu.

— Tu się mylisz, ruda pokrako — odpowiedział Ślizgon. — Zresztą nie tylko tu i mógłbym ci z pamięci wyrecytować co najmniej sto powodów, dla których jesteś nieudacznikiem, ale widzę, że Granger już skacze żyłka na czole, więc stul pysk i mnie nie denerwuj, bo wbrew temu, co sobie uroiłeś, też chcę pomóc.

Ron zaczerwienił się ze złości, Hermiona ukradkiem przejechała palcami po czole, a spojrzenia Harry'ego i Draco niespodziewanie się spotkały. W oczach Pottera było coś dziwnego, co można byłoby nazwać wdzięcznością, ale Malfoy nie miał pojęcia, za co ten chłopak mógłby być mu wdzięczny, więc tylko przygryzł w odruchu policzek i odwrócił wzrok. 

— Dobrze. Skoro przerobiliśmy już dawkę nienawiści na dziś, to chciałem powiedzieć, że szukamy ratunku, zamiast unieszkodliwić zagrożenie. Jeśli dowiemy się, co właściwie ma go zabić, możemy się tego pozbyć, zanim zdąży spróbować. Zróbmy burzę mózgów. Trelawney mówiła coś o jesieni życia i pierwszym śniegu, ale może wcale nie chodziło jej tylko o metafory. Może przypadkiem podsunęła nam, gdzie zacząć szukać? — powiedział Malfoy, na chwilę zupełnie zapominając, z kim rozmawia i odstawiając na bok swój zwykły, szorstki ton. Hermiona natychmiast zanotowała coś na kartce, którą miała na kolanie, a Harry pokiwał głową.

— Ma rację — przyznał, ku uciesze Dracona, który bardzo lubił być chwalony. — Powinniśmy dowiedzieć się, kiedy to będzie i ile mamy czasu, żeby coś wymyślić.

— To głupie! — fuknął Ron, zwracając na siebie uwagę chłopaków, bo Krukonka wciąż zawzięcie pisała na kolanie. — Co, jeśli nie starczy nam czasu i w trakcie dowiadywania się, kiedy to ma być, to coś dopadnie Harry'ego? 

Pokochać drania || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz