Tego ranka od drzwi rozległo się dziwne pukanie. Nikt jednak nie zwrócił na nie uwagi. Zarówno Harry, jak i Draco spali bowiem snem tak kamiennym, że wręcz zimowym. Na szczęście, choć nie dla nich i ich snów, sowa, która przyniosła ze sobą pilny list, była nieustępliwa.
— Potter, otwórz drzwi, bo obedrę ze skóry tę sowę, a zaraz później ciebie — warknął Draco w poduszkę. Harry jęknął, niezadowolony, ale uniósł się na łokciach.
— Wisisz mi za to wielki kawał melasowej tarty — odpowiedział zaspany, a później przetarł oczy wierzchem dłoni, drugą po omacku szukając okularów.
Pukanie stało się agresywniejsze.
— MERLINIE, NO ZARAZ! — wrzasnął Draco, a później szczelnie zakrył głowę poduszką i próbował znów zasnąć.
Harry zachichotał, założył kapcie odwrotnie, niż powinien i dowlókł się do drzwi. Gdy tylko je otworzył, wściekły ptak rzucił się na niego z zamiarem wydziobania twarzy. Wypuścił przy tym list, który Harry szybko złapał, rzucił nim w Draco, a później, starając się przy tym nie oberwać, złapał sowę i wyrzucił ją za drzwi jak piłkę. Drzwi trzasnęły, coś w nie przywaliło, Harry odetchnął, a Malfoy zaniósł się gromkim śmiechem.
Potter pokiwał w jego stronę palcem, a Draco nie wydał się tym zrażony. Jeszcze chwilę zajęło mu dojście do siebie, a gdy już się uspokoił, przesunął się trochę na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Harry poczuł, jak lekko pieką go policzki, ale natychmiast zganił sam siebie, bo przecież nie było w tym żadnych podtekstów, w czym Draco utwierdził go, gdy sięgnął po list i rozerwał kopertę. Potter podszedł więc do jego łóżka i ostrożnie położył się obok, starając się w żaden sposób nie dotknąć Malfoya, co ten jednak szybko popsuł, przekornie trącając go kolanem. Moment później zaczął czytać.
— Szanowni Panowie Malfoy i Potter — w tym momencie Draco zachichotał, a na ten dźwięk po plecach Harry'ego przebiegł dreszcz. — W związku z naszą ostatnią rozmową i faktem, że trwają ferie świąteczne, zaraz po śniadaniu zapraszam panów do mojego gabinetu, gdzie przedyskutujemy najistotniejsze kwestie całego przedsięwzięcia. Z poważaniem, Minerwa McGonagall, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart — Malfoy zamilkł na moment.— Napisała to tak oficjalnie, że aż poczułem się dorosły.
Tym razem Harry zachichotał.
— Jesteś dorosły.
— Mentalnie nie — odpadł Draco, a później rzucił list gdzieś na podłogę, ziewnął i przekręcił się na bok.
— Święta prawda — mruknął Harry i zamiast zastanowić się, co robi i jakie to może być dla niego w skutkach, też położył się na boku.
Ich twarze dzieliły teraz tylko centymetry. Harry zarumienił się, a Draco uśmiechnął.
— Nie możesz się doczekać, żeby tam pójść, prawda? — zagadnął Harry'ego, jakby sytuacja, w której się znajdowali, nie była dla niego ani odrobinę niezręczna. W sumie pewnie tak było.
Harry skinął głową, nie ufając w tym momencie swojemu głosowi. Draco powoli zlustrował jego twarz wzrokiem.
— Myślę, że będziesz musiał chwilę z tym poczekać — powiedział i wciąż niepoprawnie uśmiechnięty, zbliżył się jeszcze bardziej; tak, że Harry poczuł na swoich ustach jego ciepły oddech i odruchowo przymknął oczy.
Leżał w łóżku Malfoya, z nim samym obok i nie planował uciec. Cholernie korciło go, żeby musnąć te blade wargi swoimi, choć na parę sekund, ale Draco najwyraźniej nie zamierzał przysuwać się już bliżej. Kolejny raz go prowokował, oczekując reakcji, a Harry kolejny raz nie zamierzał oponować. Przemógł się w sobie, świadom, że przecież robił to już nie raz i zawstydzenie jest w tym momencie absurdem, a później wychylił się lekko i powolnym, leniwym ruchem złączył ich wargi. Natychmiast poczuł, jak Draco się uśmiecha, ale trwało to dosłownie kilka sekund, bo najwyraźniej miał teraz lepsze rzeczy do roboty.
CZYTASZ
Pokochać drania || Drarry
Fiksi PenggemarOstatni pył opadł, przykrywając ciała poległych, a ich krew na zawsze zakrzepła. Wrogowie zostali pokonani i pojmani. Wojna się skończyła. Wydawać by się mogło, że Harry Potter wreszcie śpi spokojnie. On jednak jeszcze nie zakończył walki. Walki z...