— Zabiję cię za to, Potter — mruknął pod nosem Malfoy, jednocześnie kładąc dłonie na pobliskim filarze. Nie zwracając uwagi na przechodzące obok osoby, kilka razy uderzył czołem w marmur. Trzeba przyznać, że jego plan nie był ani szczególnie mądry, ani za dobrze przemyślany.
Dopiero gdy przestało mu się kręcić w głowie, stanął o własnych siłach. Właśnie wtedy jego wzrok natrafił na zdziwioną pierwszoroczniaczkę z Hufflepuffu, której usta ułożyły się w literę o.
— Co się dziwisz, dzieciaku? — warknął Draco, mierząc ją rozbieganym wzrokiem. Dosłownie czuł, jak uciekają mu oczy. — Zobacz, co się robi dla przyjaciół — dodał, przesadzając przy tym grubo, a później chwiejnym krokiem wyminął Puchonkę i złapał się poręczy, by nie stracić równowagi na schodach.
— Musisz tę osobę bardzo lubić, bo aż leci ci krew — powiedziała nagle jedenastolatka, zatrzymując tym Malfoya.
Gdy drżącą ręką dotknął łuku brwiowego, a później spojrzał na palce, faktycznie dostrzegł na nich kilka kropel. Och, nie o to przecież chodziło. Miał sobie nabić porządnego siniaka.
— Coś w tym stylu — mruknął, stawiając pierwszą stopę na falującym schodku.
O dziwo Mysia Kitka (jak nazwał ją w myślach, bo istotnie, miała dwa popielate kucyki) ochoczo pokicała za nim.
— A to chłopak czy dziewczyna? — zaciekawiła się, łapiąc go pod łokieć, gdy prawie się potknął. Miał ochotę wyrwać rękę, ale zdał sobie sprawę, że jednak zbyt mocno uderzył się w głowę, by samotnie dotrzeć do Skrzydła Szpitalnego. — Ładna jest? — dopytała, nim zdążył otworzyć usta.
Draco przekalkulował wszystko w myślach. Nie bardzo miał wybór; musiał poprowadzić tę rozmowę dalej, zanim stałaby się monologiem Mysiej Kitki.
— Powiedzmy — odparł, krzywiąc się, gdy schody zaczęły się rozdwajać.
Dziewczynka ze świstem wciągnęła do ust powietrze, widząc, co się z nim dzieje.
— Będziesz mdlał?
Jej twarz wydała się Malfoyowi malutka w stosunku do szarych oczu, które przybrały teraz wielkość spodków pod filiżanki, choć nie wiedział, czy było tak naprawdę, czy po prostu się wykrwawiał... Znowu.
— Faceci nie mdleją — odpowiedział, przekonując przy tym też samego siebie.
— Ty nie jesteś facetem — zaśmiała się dziewczynka.
Dwadzieścia schodków, Draco, spokojnie — powtarzał sobie.
Czterdzieści schodków... To jednak był zły pomysł.
— Nie? — prychnął.
Nie chcesz siedzieć w Azkabanie, nie chcesz.
— Jesteś Ślizgonem — odparła, przekrzywiając przy tym głowę. Dwa kucyki śmiesznie podskakiwały z każdym ruchem Puchonki.
— Trafna uwaga — przyznał Malfoy, pozwalając małemu półuśmiechowi wpłynąć na swoją twarz. Ta mała była zabawna. — Słuchaj, eee...
— Sally. — Poratowała go.
— Właśnie, Sally — przytaknął, gdy byli już na przedostatnim stopniu. — Dzięki za pomoc, ale teraz trochę na ciebie pokrzyczę. Ludzie się patrzą — dodał, gdy dwóch czternastoletnich Gryfonów pokazało ich sobie palcami.
— Jasne, nie ma problemu! — zapewniła, puszczając wreszcie jego łokieć, bo grunt zaczął być już stabilny. Draco właśnie otwierał usta, gdy znów weszła mu w słowo. — A jak wygląda ta twoja dziewczyna?
CZYTASZ
Pokochać drania || Drarry
FanficOstatni pył opadł, przykrywając ciała poległych, a ich krew na zawsze zakrzepła. Wrogowie zostali pokonani i pojmani. Wojna się skończyła. Wydawać by się mogło, że Harry Potter wreszcie śpi spokojnie. On jednak jeszcze nie zakończył walki. Walki z...