Harry stał na wilgotnej murawie, wdychając świeże, deszczowe powietrze. Od kilku dni nie umiał się odnaleźć w swoim dormitorium. Dokładnie od czasu, gdy zabrakło w nim Malfoya, ale nie chciał tego przyznać.
Draco musiał na jakiś czas zostać w Skrzydle Szpitalnym, Harry'emu o dziwo udało się tego uniknąć. Jak powiedziała Pani Pomfrey, miał tylko obite żebra i dużego guza, które uleczyły dwa eliksiry. Z Malfoyem było gorzej. Podczas upadku nie tylko mocno połamał sobie rękę, ale też nabawił się wielu, mniejszych i większych siniaków. Tego pielęgniarka nie puściła płazem.
Potter myślał, że odpocznie, gdy uciążliwy współlokator zniknie na trochę. Jak się okazało, było zupełnie odwrotnie. W dormitorium zrobiło się nagle chłodniej, smutniej i ciszej. Harry nie mógł tam wysiedzieć, dlatego każdą wolną chwilę spędzał na dworze. Spacerował, myślał, drażnił ośmiornicę, raz zamienił kilka słów z Hagridem. Zupełnie jednak nie radził sobie z pracami domowymi i wypracowaniami, które, spychane na bok, teraz zebrały się i postanowiły go zasypać. Konsekwencje nieodrabiania ich miały nadejść już niebawem.
I nadeszły, w środowe popołudnie, w sali Transmutacji.
— Gdzie jest twój referat, Potter? — spytała McGonagall, gdy zbierając prace pisemne, zatrzymała się obok jego ławki.
— Referat? — zdziwił się, budząc z letargu.
Siedzący przed nim Terence Higgs parsknął śmiechem, na co profesorka i Potter zgromili go wzrokiem.
— Minus pięć punktów dla Slytherinu — odpowiedziała kobieta. — I chcę widzieć twoją pracę na moim biurku w poniedziałek rano.
Świetnie. Ostatnim, o czym Harry marzył, było spędzenie weekendu nad jakimś głupim wypracowaniem. Momentami żałował, że dał się Hermionie namówić na powrót do Hogwartu.
Tydzień powoli dobiegł końca. Pomimo dłużących się godzin, Potter wolał siedzieć i patrzeć się na puste łóżko Malfoya, zamiast pisać cokolwiek. I tak właśnie w niedzielny wieczór, gdy drzwi dormitorium otworzyły się, jego pergamin był tak samo, a może nawet i bardziej pusty niż kilka dni temu.
— Hej — mruknął Draco, wchodząc do pokoju.
Harry poczuł się nagle szczęśliwszy. Mógł już rozmawiać z Malfoyem, miał więc wymówkę, by nie otwierać książek.
— Cześć — odpowiedział, obserwując, jak blondyn słabym krokiem podchodzi do swojego posłania. Chłopak wciąż był blady jak trup, a jego prawa ręka spoczywała w temblaku. — Jak się czujesz? — zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język.
Malfoy westchnął.
— Jakby przebiegła po mnie cała rodzina Weasleyów.
Harry mimowolnie zachichotał pod nosem. Po ponad tygodniu wymieniania się spojrzeniami ze ścianą pogawędka z Draco była miłą odmianą.
— Co robisz? — zapytał blondyn, kładąc się na łóżku.
Potter niechętnie zerknął na niezapisaną kartkę.
— Kłócę się z tym świstkiem — odparł, rzucając pergamin na zagracone biurko. Doskonale wiedział, że i tak nic nie napisze, bo nie miał zielonego pojęcia o zmienianiu myszy w smoki, a do biblioteki już nie chciało mu się iść. Zatęsknił za Hermioną, która właśnie w takich chwilach przekonywała go do odrabiania lekcji.
— I wygrywa? — prychnął Malfoy.
— Jak widać — odparł Harry. Z jego ust wyrwało się ziewnięcie. — Zajmuję łazienkę — dodał, zabierając ze swojego łóżka piżamę.
Draco nie odpowiedział, dlatego chłopak bez słowa zniknął za drzwiami wyżej wspomnianego pomieszczenia. Tak naprawdę wcale nie miał ochoty na kąpiel, ale musiał przemyśleć kilka spraw, a najlepszym miejscem do tego był prysznic.
Nie czekając długo, zdjął z siebie pogniecione szaty i odkręcił ciepłą wodę. Miał nadzieję, że zmyje ona nie tylko brud, ale też dręczące go sprawy. Stało się jednak zupełnie inaczej, dlatego już po kilku minutach zdenerwowany opuścił zaparowaną kabinę. Jego irytacja sięgnęła apogeum, gdy okazało się, że zabrał ze sobą tylko bieliznę i dresy. Wcale nie uśmiechało mu się wchodzić półnago do zimnego pokoju, ale wątpił, by Malfoy ochoczo przyniósł mu bluzę, dlatego chcąc nie chcąc, pchnął drzwi łazienki.
Ubrania tego nie było jednak w miejscu, w którym je zostawił. Nie zobaczył go też na oparciu krzesła ani w otwartym kufrze, stojącym obok łóżka.
— Widziałeś moją bluzę? — zapytał, odwracając się w stronę Draco.
Chłopak patrzył na niego dziwnym wzrokiem. Odpowiedział dopiero po chwili.
— Nie było mnie tu od tygodnia — przypomniał.
— Trafna uwaga — zauważył Harry, po czym złapał pierwszą lepszą, leżącą na wierzchu bluzkę i przeciągnął ją przez głowę. — Musiałem zostawić ją na błoniach — dodał sam do siebie.
Malfoy wyglądał na sennego, a Harry nie miał dziś już ochoty, by cokolwiek robić, dlatego machnął zastępczą różdżką, kupioną we wakacje na wszelki wypadek i przygasił wszystkie pochodnie, po czym wskoczył pod zimną kołdrę. Pomimo upływu czasu sen jednak nie nadchodził, a Potter uznał, że to jeden z najbardziej irytujących i nudnych dni w ostatnim czasie.
Gdyby wiedział, co go niedługo czeka, nie narzekałby na nudę.
* * *
CZYTASZ
Pokochać drania || Drarry
أدب الهواةOstatni pył opadł, przykrywając ciała poległych, a ich krew na zawsze zakrzepła. Wrogowie zostali pokonani i pojmani. Wojna się skończyła. Wydawać by się mogło, że Harry Potter wreszcie śpi spokojnie. On jednak jeszcze nie zakończył walki. Walki z...