Rozdział 31

7.5K 715 644
                                    


Draco Malfoy miał głowę w chmurach.

Tak określiłby to każdy w Hogwarcie, gdyby się go zapytało. Wszyscy bowiem zauważyli, że pozbył się swojego zwyczajowego, bezczelnego uśmiechu, zastępując go zmarszczonymi brwiami i nieobecnym wzrokiem, wpadał na ludzi na korytarzach, upuszczał kałamarze, narażając się tym na ganiący wzrok nauczycieli i nie trafiał widelcem do ust podczas posiłków. Zupełnie, jakby myślami był gdzie indziej. 

I w sumie był. Sięgał nimi aż do drugiej połowy stołu, gdzie znajdował się obiekt jego rozmyślań. Harry unikał go od kilku dni, co było dość trudne, biorąc pod uwagę, że dzielili ze sobą pokój. Potter jednak skutecznie schodził mu z drogi, przebywając całe dnie w bibliotece, siadając na posiłkach gdzieś indziej, z daleka od miejsca, które zazwyczaj zajmował naprzeciwko Malfoya, a wieczorami wracał późno, zamykał się w łazience i wychodził z niej, gdy Draco już spał lub udawał, że śpi.

Malfoy nie ukrywał, że bardzo go to irytowało. Niestety, gdy tylko próbował zamienić z Harrym słowo, ten nagle skręcał w inny korytarz, przypominał sobie, że zostawił coś w sali albo pilnie musiał do toalety. 

I tak minął ponad tydzień, znaczony tylko poirytowaniem, czerwonymi policzkami i urywanym kontaktem wzrokowym. Powoli zaczynał się grudzień. Choć zostało do niego jeszcze kilka dni, a o wiele dalej było do świąt, wszyscy zaczynali już czuć ich atmosferę. Na stołach w Wielkiej Sali pojawiały się pierwsze pierniczki, jakieś Gryfonki zawiesiły nad wejściem do sali Obrony Przed Czarną Magią jemiołę, na co Snape nie omieszkał narzekać, gniotąc ją w kościstych dłoniach, a Hagrid podśpiewywał pod nosem kolędy, dekorując już wielką choinkę obok swojej chatki.

Draco nie rozumiał, co takiego świetnego jest w świętach. Niby obchodził je w domu, siadając wieczorem przy syto zastawionym stole, a później zabierał spod idealnie ozdobionego drzewka drogie prezenty, ale od jakiegoś czasu nie sprawiało mu to radości. Gdy był dzieckiem, kochał się chełpić pieniędzmi, kosztownymi upominkami od ojca czy czymkolwiek, co wskazywałoby na to, że jest lepszy. To znaczy, oczywiście wciąż był, ale pieniądze ojca czy też on sam dawno przestały mu imponować. Stało się tak dokładnie w momencie, gdy ten pchnął go na podłogę, prosto pod nogi samego Lorda Voldemorta, podejmując za niego decyzję o zostaniu Śmierciożercą. I chociaż Mroczny Znak, wypalony tamtej okropnej nocy na jego bladej skórze, wyblakł już i przestał o sobie przypominać bólem, wyglądając po prostu jak stary mugolski tatuaż, Draco wciąż pamiętał. Czasami jeszcze zatapiał się we wspomnieniach, nie wierząc, że faktycznie to przeżył, czy też budził się w środku nocy, zlany zimnym potem. Zazwyczaj zajmowało mu chwilę uświadomienie sobie, że jest we własnym łóżku, a to wszystko tylko przeszłość i wcale nie leżał moment temu na zimnej, brudnej podłodze piwnic Malfoy Manor, tłumiąc łzy, które były przecież oznaką największej słabości.

Podsumowując, święta były dla niego czymś, może nie tyle okropnym, co niemile wspominanym. Nie czuł potrzeby rozmawiania o nich z każdą napotkaną osobą, planowania prezentów czy uczenia się na pamięć tych idiotycznych przyśpiewek. Właśnie dlatego miał taką ochotę spędzić trochę czasu z Harrym, jak wbrew własnej woli niestety zaczął nazywać go w myślach. Nie umiał myśleć o nim jako o tym durnym Potterze, a już na pewno nie po tym, co się ostatnio między nimi stało. Harry też nie wydawał się zainteresowany świąteczną sielanką. Snuł się po Hogwarcie, czasami rozmawiając z obrazem jakiegoś skaczącego, okropnie głośnego rycerza i jego grubego konika, nosił Granger książki czy też przebywał z nią w bibliotece.

Ale nie to, żeby Malfoy go obserwował. Po prostu często przypadkiem znajdował się w tym samym miejscu, mając okropną świadomość, że Harry nie chce z nim rozmawiać. I chociaż Draco niezwykle rzadko zwracał uwagę na to, czego chcą inni ludzie, tym razem postanowił to uszanować. Prawdopodobnie dlatego, że sam nie wiedział, jak ich rozmowa miałaby wyglądać. Udawaliby, że nic się nie wydarzyło? To byłoby dziwne, bo Draco nie chciał udawać. Chciał, żeby to się powtórzyło, chociaż sam by się sobie do tego nie przyznał.

Pokochać drania || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz