Rozdział 42

5.8K 504 520
                                    


Niedziela upłynęła tym, którzy postanowili zostać w zamku, na odsypianiu, a później gorączkowym odrabianiu lekcji na ostatnią chwilę. Harry o dziwo nie miał z tym problemu. Pewnie, gdyby nie spędził ferii samotnie, teraz też miałby zagwozdkę, jak pisać naraz oboma rękoma i jak w nocy przespać osiem godzin w dwie. Tymczasem jego wypracowania i prace domowe leżały już na biurku, zwinięte w ruloniki, tylko czekając na sprawdzenie przez Hermionę, a Harry jednym leniwym ruchem zmieniał kałamarz w kurczaka i na odwrót. Chyba że kurczak akurat mu zwiał. Wtedy było zabawnie.

Draco też nie wpadł w szał nadrabiania zaległości, ale przepadł gdzieś na cały dzień. Posłał tylko Harry'emu nieśmiały (jeśli można tak nazwać którykolwiek z malfoyowskich gestów) uśmiech i opuścił dormitorium, gdy ten dopiero się rozbudzał. 

Harry nie dociekał. Wciąż jeszcze żył wspomnieniem ostatniej nocy.

Nieważne, jak dwuznacznie to brzmiało.

W poniedziałek po południu ubrał się ciepło, bo zima najwyraźniej nie zamierzała ustępować zbyt szybko, a później, pod eskortą McGonagall i Hagrida, wraz z innymi chętnymi uczniami udał się na dworzec w Hogsmeade, by powitać tych, którzy wracali z przerwy świątecznej spędzonej w domach.

Draco wciąż z nimi nie było, ale Harry był tak zaabsorbowany wizją spotkania się z Ronem i Hermioną, że nie zwrócił na to większej uwagi. Gdy tylko usłyszał w oddali hałas pociągu, nie posiadał się z radości. Po chwili na stację zajechała wielka, czerwona lokomotywa, a Pottera uderzyło wspomnienie tego, jak się czuł, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Był wtedy małym, zagubionym chłopcem. Teraz po prostu urósł.

Buchnęło ostatnim obłokiem pary, a pierwsze drzwi otworzyły się z łoskotem, zalewając dworzec rozemocjonowaną, rozgadaną falą uczniów.

Minęła chwila, zanim Harry ujrzał ponad innymi głowami rudą czuprynę Rona. Jeszcze jedna, zanim czupryna ujrzała i jego.

A później, zanim się obejrzał, został zgnieciony w mocnym uścisku Hermiony, który natychmiast odwzajemnił, próbując nie wywrócić się w wyniku zderzenia. Posłał Ronowi i Ginny uśmiech sponad jej ramienia, a gdy dziewczyna już się od niego odsuwała, ku swojemu zaskoczeniu, poczuł uderzenie w tył głowy.

— To za to, jak niesamowicie wielkim ignorantem jesteś! Do Fontanny Magicznego Braterstwa, naprawdę? Już nawet nie wspominam o tym, jaką głupotą było wychodzenie z zamku! Co to w ogóle miało na celu?!

Harry zaniemówił pod wściekłym spojrzeniem Hermiony, a Ron i Ginny musieli stłumić śmiech. Kilka osób zaczęło przyglądać im się z boku, co trochę ochłodziło zapędy Granger, bo zgarbiła się delikatnie i gniewnie schowała dłonie do kieszeni.

— Nawet nie myśl, że ci to odpuszczę. Porozmawiamy w zamku — oznajmiła mu wyniosłym tonem, najwyraźniej nie chcąc robić sceny publicznie.

I ruszyła przodem, zupełnie nie zwracając uwagi na pozostałą trójkę. Harry poczuł, jak ktoś klepie go po ramieniu.

— Masz przerąbane, stary — zauważył bystrze Ron, którego ta myśl chyba jakoś wyjątkowo śmieszyła. — Ale nie martw się, nam matkowała całą drogę do zamku. Oberwało mi się, chociaż nawet mnie tu nie było. Rozumiesz coś z tego?

— Hermiona po prostu się martwi — wtrąciła Ginny. Harry odruchowo wymienił z nią niezręczne spojrzenie. Nie rozmawiali za wiele od wakacji i chociaż pozostawali w pokojowych relacjach, jej obecność dziwnie go nagle speszyła.

Może to dlatego, że w tamtym momencie wszyscy zachowywali się, jak gdyby ostatnie pół roku nic nie zmieniło. Jak gdyby nie dzieliły ich domy, przykre przeżycia i nowe znajomości.

Pokochać drania || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz