Susan bardzo się ucieszyła gdy usłyszała, że udało mi się wyjść na parę minut na zewnątrz. Przytuliła mnie mocno i długą chwilę obejmowała zupełnie jak gdyby chciała mi dać swoją siłę i poczucie wsparcia. Czułem się lżej gdy była obok mnie. W niej miałem oparcie, a moje dotychczasowe lęki zaczęły znikać.
Nocą śniłem dziwnie pusty sen, w którym nie potrafiłem dostrzec kolorów ani kształtów. Jedyne co widziałem to krwista czerwień niewielkiego serduszka, które biło i pulsowało na moich oczach. Miałem wrażenie, iż to tylko jakiś fantastyczny wytwór mojej wyobraźni, lecz gdy rano obudziłem się, wyczułem jak moje serce mocno bije. Ostrożnie położyłem dłoń na klatce piersiowej, nasłuchując tego dudnienia i dziwnego wrażenia, że w jakiś sposób nagle zaczęło budzić się do życia i zwyczajnie odczuwać wszelkie uczucia. Do tej pory pozostawało w cichym uśpieniu za sprawą mojego przerażenia i obojętności z jaką patrzyłem na każdy nowy dzień. Każdy bolesny dzień, przerywany upadaniem na kolana i jęków bólu. Wtedy nie pozostawało mi nic innego, jak schować się w swojej powłoce i odseparować od uczuć serca. Teraz coś się zmieniło. W końcu potrafiłem rozpoznawać swoje uczucia. Bardzo powoli robiłem niewielkie kroki naprzód.
****
Susan zjadła śniadanie wcześnie rano, a gdy poszedłem do kuchni, na stole leżała niewielka karteczka. Ostrożnie stanąłem przy krześle i spojrzałem na staranne pismo mojej opiekunki.
Kochanie, odpoczywaj i nie martw się niczym niepotrzebnym. Jimin przyjdzie przed południem i zostanie do jutra. Powinnam wrócić późno w nocy. Do zobaczenia, skarbie.
Westchnąłem, patrząc w stronę okna. Pogoda była równie piękna co wczoraj, ale nie miałem ochoty znowu wychodzić. Nie czułem się na siłach. Potrzebowałem trochę więcej czasu żeby przygotować się na dłuższy pobyt na zewnątrz.
Nasłuchiwałem odgłosów w domu, a gdy nagle zabrzmiał dzwonek, prawie krzyknąłem. Przecież było jeszcze wcześnie.
Cicho skierowałem się do drzwi, spoglądając przez szparę kto przyszedł. Chłopak stojący przed moimi drzwiami był ubrany w jasne spodnie oraz niebieski podkoszulek. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, które ja sam wczoraj nosiłem. Odetchnąłem z ulgą i uchyliłem nieznacznie drzwi, aby mógł wejść do środka.
- Cześć, Jungkookie.- przywitał się radośnie i mocno mnie przytulił. Jego uścisk był bardzo ciepły, dlatego na dłużej zamknąłem swoje ręce wokół jego ciała.- Dobrze się masz?
- Tak, hyung.- odpowiedziałem, unosząc na niego oczy. Uśmiechał się do mnie promiennie, a ja odwzajemniłem ten uśmiech.- Susan mi napisała, że będziesz później.
- Wiesz, tęskniłem za tobą.- wyznał szczerze, a ja dopiero po chwili dostrzegłem nieduży plecak przyczepiony do jego pleców. Pewnie miał tam swoje rzeczy na noc.- Co chciałbyś robić? - spytał mnie, zdejmując plecak i kładąc go na podłogę.
Wzruszyłem ramionami, spoglądając na niego. Jimin zdjął okulary, chowając je do kieszeni, a potem popatrzył na mnie ciepło. Jego oczy były piękne, dlatego przed długi czas nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Chłopak zamachał dłonią, co odciągnęło moją uwagę od jego spojrzenia.
- Jadłeś śniadanie? - spytał, a gdy pokręciłem głową, zamyślił się.- W takim razie zjedz, a ja pójdę do sklepu, dobrze? Potem przygotuję ci koktajl.
- Nie trzeba, hyung.- zaprotestowałem, ale posłał mi uśmiech, po chwili wychodząc z domu.
Westchnąłem i poszedłem do kuchni żeby zjeść jedzenie, które przygotowała mi Susan. Potem pospiesznie się ubrałem, tym razem wkładając koszulkę z krótkim rękawkiem. Zadrżałem trochę, ale przecież było bardzo ciepło. Musiałem się przyzwyczaić do zmiany temperatur.
CZYTASZ
I walk alone
FanfictionDzieciństwo Jungkooka było niezwykle ciężkie. Rodzice sprzedali chłopca grupie płatnych zabójców, którzy katowali go i dręczyli psychicznie. Chłopiec spędził tak kilka lat zamknięty i porzucony w ciemnej piwnicy, gdzie było jego miejsce. Po jakimś c...