Rozdział 17.

2.7K 262 59
                                    

-Hyung...- wyszeptałem cichutko. Położyłem swoje dłonie na jego ramionach, a w głowie nagle zaczęło mi się lekko kręcić. Dlaczego? Jimin patrzył na mnie zaniepokojony.

- Jungkookie, dobrze się czujesz? - spytał cicho.

Skinąłem pospiesznie, kładąc głowę tuż przy jego szyi. Objąłem go mocno, a moje serce nie przestawało mocno walić. Uniosłem wzrok patrząc na zaskoczonego chłopaka, a potem delikatnie musnąłem jego policzek. Jimin uśmiechnął się i pogłaskał mnie po włosach.

- Wystraszyłeś mnie trochę.- powiedział cicho.

- Przepraszam, hyung.- szepnąłem, a moje dłonie zaczęły lekko drżeć. W mojej głowie panował istny chaos pomieszany z dziwnymi emocjami, których doświadczałem po raz pierwszy w swoim życiu.

Jimin uspokajająco kołysał mnie, co pomogło na parę minut. Gdy na niego spojrzałem, wydawał się być zamyślony. Nie wahając się długo ponownie pocałowałem jego policzek, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.

- Co się dzieje? - spytał, patrząc prosto w moje oczy.

Spuściłem wzrok, a moje usta lekko zadrżały. Czułem, że nie zniosę długo tego napięcia. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, dlatego odsunąłem się od chłopaka, siadając niewygodnie na zimnej kanapie. Mimo wiosny nie czułem w sobie żadnego ciepła. Zbyt długie przesiadywanie w domu sprawiło, że teraz marzłem jakbym ciągle jeszcze przebywał w tej mrocznej piwnicy. Wraz z moimi myślami, wracały wspomnienia, o których bardzo chciałbym zapomnieć.

- Dokąd idziemy? - spytałem bardzo cicho, bojąc się nieznanego.

Prowadzący mnie strażnik spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią. Nie odpowiedział na moje pytanie, ciągnąc mnie za sobą pospiesznie. Nie pytałem, bojąc się jego ciosu. Często mnie bił i mocno kopał gdy nie chciałem być posłuszny. Z każdym kolejnym krokiem mój strach rósł niewyobrażalnie.

W końcu zatrzymaliśmy się przed czarnymi drzwiami, a strażnik zastukał głośno. Usłyszałem głos szefa o ptasim wyglądzie. Nie, tylko nie on.

- Wchodź.- mężczyzna niemal popchnął mnie do środka, a ja poleciałem na podłogę. Usłyszałem głośny śmiech jaki rozległ się w pomieszczeniu.

Gdy uniosłem wzrok, napotkałem złowieszcze uśmiechy zabójców. Wszyscy znajdowali się u Szpikulca, dlatego ja też musiałem tu przyjść. Przełknąłem ślinę, podnosząc się niezdarnie z kolan.

- Ale łamaga, szefie.- mruknął jakiś wysoki blondyn.- Dlaczego od razu się go nie pozbędziemy?

Szpikulec rzucił mi wrogie spojrzenie, a potem zbliżył się do mnie. Poczułem jego nieświeży oddech na swojej twarzy. Chuchnął mi prosto w oczy, a ja mocno zakaszlałem.

- Nawet nigdy nie palił.- mruknął ktoś blisko mnie.- Totalny żółtodziób.

- Nauczy się.- odparł krótko szef, nagle łapiąc mnie za rękę. Niemal jęknąłem, lecz powstrzymałem się od wydawania jakichkolwiek dźwięków.- Jutro zaczynasz intensywny trening. Nie obchodzi mnie czy wykitujesz czy nie. Masz robić wszystko co ci każę, jasne?

Skinąłem szybko głową, aby tylko mnie nie uderzył w porywie złości. Szef nie był zbyt cierpliwy, a ja wyprowadzałem go z równowagi samym swoim istnieniem.

- Jungkookie? - spytał Jimin.

Ocknąłem się z rozmyślań, a gdy na niego spojrzałem, wydawał się zmartwiony.

I walk aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz