Rozdział 27.

2.7K 247 126
                                    

Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano. Czułem jak moje serce bije spokojnie, a oddech przyspiesza. Śniłem pocałunek Jimina, który był tak bardzo realny, iż przeniosłem to marzenie na jawę. Moje ciało dygotało, a dłonie zaczęły się pocić. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przecież wszystko było w porządku. Starałem się nie myśleć o niczym bolesnym, ale mimo to moja głowa pełna była dziwnych myśli. Przełknąłem ślinę, przekręcając się na bok. Poczułem coś niewygodnego w sobie, dlatego odsunąłem kołdrę i spojrzałem na ubranie. Zamrugałem powiekami skupiając wzrok na dolnej części ciała. Coś było nie tak. W brzuchu czułem jakiś nacisk, a samo wrażenie było dość niemiłe. Nie wiedziałem co to takiego, jak mam się pozbyć tego uczucia ucisku w podbrzuszu. Do tej pory nie przytrafiło mi się to gdy spałem. Westchnąłem, obracając się na plecy. Czy myślenie o Jiminie i jego dotyku mogło sprawić, że czuję się teraz tak, a nie inaczej?

Nie mogłem zasnąć, dlatego postanowiłem wstać i przekonać się czy Susan jeszcze śpi. Gdy wyjrzałem na korytarz, kobieta krążyła po kuchni, a ja usłyszałem jakieś ciche dźwięki.

Wziąłem oddech, a potem poszedłem do pomieszczenia, witając się z Susan lekkim uśmiechem.

- Och, kochanie.- skupiła na mnie swoją uwagę.- Jesteś głodny? Właśnie robię śniadanie.

Skinąłem głową, chociaż prawdę mówiąc nie myślałem o jedzeniu w tej chwili. Ostrożnie usiadłem na krześle, coraz bardziej odczuwając lekki ból. Zmarszczyłem brwi, starając się oddychać.

- Jungkook, dobrze się czujesz? - spytała mnie poważnie Susan.-  Jak twoje serce, nie boli?

- Nie, Susan.- powiedziałem, zaciskając dłonie w pięści.- Ja tylko..

Patrzyła na mnie cierpliwie, a potem przysiadła na krześle obok mnie.

- Kochanie, co się dzieje? - spytała delikatnie, głaszcząc mnie po głowie.- Wydajesz się rozkojarzony.

Spojrzałem na nią niepewnie, starając się myśleć o czymś innym. Wziąłem oddech, wdychając jej miły zapach. Pachniała jakimiś kwiatami. Tak, będę myślał o kwiatach to może ból odejdzie.

- Wszystko w porządku.- powiedziałem spokojnie, uśmiechając się w jej stronę.- Idziesz do pracy?

- Tak, za dwie godziny.- przytaknęła, a potem powiedziała cicho: - Muszę ci powiedzieć coś ważnego.

Zamrugałem, starając się uspokoić. Jej głos zabrzmiał bardzo poważnie. Przestraszyło mnie to.

- Gdy twoi rodzice trafili do więzienia zostałeś sierotą.- wyznała.- To znaczy, tak można powiedzieć, chociaż oni nadal żyją. Wiem, że dobrze ci tu ze mną, dlatego nie mogę się zgodzić żebyś wylądował w domu dziecka.

Patrzyłem na nią przestraszony, starając się zrozumieć do czego zmierza.

- Chcesz mnie wyrzucić? - szepnąłem cicho, drżąc lekko.

Susan otworzyła szeroko oczy.

- Nie, kochanie.- zaprzeczyła szybko, uśmiechając się do mnie. - Skąd ci to przyszło do głowy?

Zacisnąłem usta, spuszczając wzrok.

- Po prostu...nie możesz się mną zajmować cały czas.- mruknąłem, a moje gardło zrobiło się suche. Bałem się nie wiedząc co dalej ze mną będzie.

- Kiedyś ci powiedziałam, że jesteś dla mnie jak syn.- powiedziała Susan, a ja spojrzałem na nią.- Nadal tak czuję i dlatego chcę cię adoptować.

Patrzyłem na nią z drżącym sercem, a to ciepłe uczucie, które nagle ogarnęło moje ciało było bardzo miłe i niezwykłe.

- Susan...- szepnąłem cicho, czując jak zaraz wybuchnę płaczem.

I walk aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz