Rozdział 18.

3.1K 263 67
                                    

Obudziłem się bardzo wcześnie, czując przy sobie wygodne ciepło i czyjąś dłoń obejmującą mnie w pasie. Jimin spał tak słodko, uchylając swoje miękkie usta, od których nie potrafiłem oderwać wzroku. Poczułem w sobie lekki ból, a wraz z nim mocne uderzenia swojego serca. Bałem się, że za chwilę wyskoczy mi z piersi i przestanie bić, a wtedy umrę. Moje dłonie trzęsły się lekko więc schowałem je pod kołdrę i mocno zacisnąłem.

Patrzyłem na Jimina zastanawiając się dlaczego te wszystkie uczycie są takie trudne, a jednocześnie sprawiają mi radość. To było bardzo niewygodne i kompletnie niewłaściwe. Nie mogę przecież czuć takich uczuć względem niego. Był dla mnie dobry i zawsze mi pomagał, a ja chciałem od niego rzeczy niemożliwej. Nigdy nie będzie mi dane zaznać własnych skrytych pragnień serca.

Mimo wahania, zbliżyłem się do chłopaka jak najbliżej. Patrzyłem na jego spokojną twarz, nasłuchując cichego oddechu. Przełknąłem ślinę, ostrożnie przytulając policzek do jego twarzy. Nie poruszył się, widocznie miał mocny sen. Westchnąłem cicho, a potem obróciłem głowę i przytknąłem swoje usta do jego. Natychmiast poczułem to wspaniałe uczucie czegoś miłego i ciepłego. Bezpieczeństwo, przemknęło mi przez myśl. Jimin wziął głębszy oddech, a ja ostrożnie potarłem swoimi wargami o usta chłopaka. Starałem się robić to co on wcześniej, dlatego już po chwili odprężyłem się i zamknąłem oczy. Położyłem swoją dłoń na jego ramieniu, ocierając się o niego i w myślach prosząc, aby nie obudził się w tym momencie. Być może kradłem mu coś ważnego, ale bardzo tego potrzebowałem. Mimo mojej początkowej radości, pocałunek był słodko gorzki, a chwilę potem łzy spłynęły po mojej twarzy.

Odsunąłem się, mrugając pospiesznie i ocierając oczy dłonią. Jimin oddychał głośniej, a ja ostrożnie przechyliłem się na bok i skuliłem w kłębek. Te wszystkie uczucia łamały moje serce raz po raz. Jimin był moim przyjacielem, a ja mimo to go zawiodłem. Okłamałem go i zabrałem mu coś gdy nie był tego świadomy. Czułem się strasznie. Jeśli się o tym dowie to uzna mnie za kłamcę i potwora. Nie powinien być dla mnie taki dobry.

- Jungkookie...- szepnął cicho Jimin, poruszając się w łóżku. Usłyszałem jak pochyla się nade mną, dlatego mocniej zacisnąłem oczy.- Widzę, że nie śpisz.

Spojrzałem na niego bezradnie, a chłopak posłał mi uroczy uśmiech. To sprawiło, że ponownie zacząłem płakać.

- Jungkookie, znowu się boisz? - spytał spokojnie Jimin, głaszcząc moje włosy.- Jestem tu przecież. Nie musisz niczego się bać. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.

-Hyung, ja..- zacząłem cicho, ale nie odważyłem się mu tego powiedzieć. Nigdy tego nie powiem.- Obiecujesz? - spytałem tylko, a gdy skinął głową, odwróciłem się i mocno do niego przytuliłem.

- Już wszystko dobrze.- szeptał cicho, kołysząc mnie do siebie i nucąc pod nosem jakąś spokojną piosenkę.

*****

Mimo obecności Jimina, czułem się coraz gorzej. Zjadłem trochę śniadania, a chłopak patrzył na mnie bardzo zmartwiony. Nie chciałem żeby to wszystko tak szybko się skończyło. Nasza przyjaźń nie zaczęła jeszcze się rozwijać, a ja wszystko niszczyłem.

- Jungkookie, jesteś chory? - spytał mnie chłopak, pijąc sok z pomarańczy. Przez chwilę mój wzrok błądził na jego twarzy, a ja nasłuchiwałem dźwięków swojego serca.

- Nie czuję się dobrze.- wyznałem, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Naprawdę wolałbym nie budzić się dzisiaj i nie robić tego czego nie powinienem. Ale nie potrafię cofać czasu. Jedynie wybaczenie chłopaka pozwoli mi się uspokoić. - Przepraszam, hyung.- wyszeptałem, patrząc na niego.

I walk aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz