Rozdział 24.

2.7K 238 79
                                        

Nocą ogarnął mnie tak silny strach, iż nie byłem w stanie zasnąć. Moje oczy otworzyły się bardzo szeroko, a oddech przyspieszył. W głowie migały mi przerażające obrazy dotyczące mojego pobytu w piwnicy. Całkowite zamknięcie w tym strasznym pomieszczeniu sprawiło, że przez długi czas nie byłem w stanie normalnie oddychać. Czułem, że za moment uduszę się własnym szybkim oddechem.

- Hyung...- jęknąłem, z trudem wstając z łóżka. Błagałem go w myślach żeby mi pomógł. Niestety nie było go tutaj. Musiałem sam sobie dać radę.

Moje nogi nagle stały się bardzo słabe, a ja upadłem na podłogę, płacząc cicho. Chłód objął całe moje ciało, przez co powróciły wspomnienia z przeszłości.

Głośny huk sprawił, że nagle obudziłem się. Spojrzałem na mężczyznę, który wszedł do piwnicy i stanął nade mną. Jego oczy wyrażały czysty gniew i okrucieństwo. Pochylił się nade mną i nie mówiąc ani słowa, po prostu zaczął mnie okładać pięściami po brzuchu. Kuliłem się z bólu, zwijając w kłębek, ale mimo to, jego ciosy mnie bardzo bolały. Nie mogłem wytrzymać tego cierpienia, dlatego po kilku minutach zemdlałem.

Obudziłem się, jęcząc z bólu. Mój oprawca wyszedł, zostawiając mnie zupełnie samego, a ja popatrzyłem na swoje poranione dłonie i obitą twarz. Czułem, iż jest cała we krwi, ale nie miałem możliwości jej opatrzeć. Nie miałem nawet własnych ciepłych ubrań, tylko tą cieniutką koszulkę i krótkie spodenki. Marzłem, mimo lata na zewnątrz.

Gdy uświadomiłem sobie co się stało, znajdowałem się w zupełnie innym miejscu niż mój własny pokój. Susan siedziała przy mnie na krześle, a ja zdumiony rozejrzałem się dokoła. Ściany były białe, a korytarz pusty. Leżałem na jakimś twardym łóżku, ze zgrozą uświadamiając sobie, gdzie trafiłem. Wyciągnąłem swoją rękę i pociągnąłem Susan za ramię. Spojrzała na mnie z ulgą.

- Kochanie, obudziłeś się.- szepnęła, pochylając się nade mną.- Wystraszyłeś mnie, wiesz o tym?

- Co się stało? - spytałem, unosząc się trochę wyżej na poduszce.- Dlaczego jestem w szpitalu, Susan? - niemal jęknąłem, wypowiadając te słowa.

Kobieta uspokajająco pogładziła mnie po dłoni, a potem powiedziała spokojnie:

- Znalazłam cię na podłodze w pokoju. Nie oddychałeś dlatego wezwałam pogotowie. Nie martw się, kochanie. Jutro zrobią ci resztę badań i się dowiemy, dlaczego straciłeś przytomność.

Patrzyłem na nią przestraszony.

- Jutro? - spytałem.- Nie mogę tu zostać. Proszę, zabierz mnie do domu.

- Kochanie, musimy się dowiedzieć co się stało.- wytłumaczyła, ale ja zacząłem panikować.

- Nie chcę.- jęknąłem, usiłując wstać.- Proszę cię, zabierz mnie stąd.

Nienawidziłem szpitali, okropnie się ich bałem. Susan prosiła mnie żebym się uspokoił, a gdy to nie pomogło poszła po lekarza. Drżałem na ciele, nasłuchując szybkich kroków w korytarzu. Mężczyzna przyszedł w towarzystwie pielęgniarki.

- Proszę się uspokoić.- poprosił mnie spokojnie.- Nikt ci nie zrobi krzywdy.

Mimo to, nie poddawałem się. Gdy prawie stałem na nogach, lekarz ułożył mnie z powrotem na poduszkę, a pielęgniarka zrobiła mi zastrzyk uspokajający.

- To dla twojego dobra, kochanie.- szepnęła cicho Susan, posyłając mi zmartwione spojrzenie.

Środek usypiający zaczął działać niemal natychmiast.

I walk aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz