Rozdział 29.

2.6K 224 36
                                    

Prawdę mówiąc czułem się bardzo zawstydzony tym co się stało. Nie byłem w stanie spojrzeć Jiminowi prosto w oczy.

Gdy wyszedłem z łazienki, chłopak był w kuchni. Słyszałem jakieś ciche odgłosy gotującej się potrawy, a w momencie gdy wyjrzałem zza ściany, natychmiast pojawiły się znajome duszności. Nie mogłem złapać tchu.

- Jungkookie? - spytał mnie Jimin, podchodząc bliżej.- Co się dzieje?

- Ogień.- szepnąłem, patrząc w podłogę. Czarne plamy błąkały się na ziemi, tworząc majestatyczny wzór przed moimi oczami.

- Chodźmy do salonu.- powiedział chłopak, chwytając mnie pod ramię i prowadząc powoli w stronę pomieszczenia. Potem posadził mnie na kanapie i zajął miejsce obok.- Lepiej teraz?

Skinąłem głową, opierając się o poduszkę. Starałem się normalnie oddychać, ale nadal kręciło mi się lekko w głowie.

- Powiesz mi, dlaczego tak reagujesz? - spytał cicho Jimin, dotykając mojego ramienia.

Nie patrzyłem na niego, unikając jego pięknych oczu. Nadal czułem, że to co się stało nie powinno było mieć miejsca. Zażenowanie sięgnęło zenitu, gdy poczułem jak unosi moją twarz i patrzy prosto w oczy.

- Jungkookie, ufasz mi? - spytał mnie cicho, patrząc na mnie uważnie.

Skinąłem powoli głową, nie odwracając wzroku. Mimo, iż nie sprawił mi przykrości, poczułem jak zaczynam cicho płakać. Emocje wylewały się ze mnie zupełnie jak...Zakryłem twarz dłońmi, uświadamiając sobie sytuację. Nigdy nie pozwoliłem nikomu na bycie tak blisko mnie, a Jimin...

- Jungkookie, proszę cię.- nalegał spokojnie.- Jeśli to moja wina to..

- Nie.- szepnąłem, zamykając oczy.- Po prostu..boję się teraz. Moje wspomnienia..

Chłopak nie potrzebował niczego więcej. Przytulił mnie ostrożnie, a ja objąłem go mocno i przylgnąłem do niego zupełnie jak przestraszone dziecko. W tym momencie czułem się taki słaby i bezbronny.

- Widok ognia przywrócił jakieś twoje wspomnienie, prawda? - spytał mnie cicho, a gdy przytaknąłem, dodał: - Czy wtedy..robili ci coś co miało związek...

- Nie, ale..- otarłem twarz, tuląc się do niego. Był taki ciepły, a jego mocne ramiona dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Mógłbym zostać z nim tak aż do swojej śmierci. Może wtedy nie bałbym się samego umierania. - Jiminnie..- spojrzałem na niego, a potem powiedziałem cicho: - Oni..przypalali jednego z nich. To znaczy..jeden z morderców zrobił coś co nie spodobało się szefowi i wtedy go ukarali. Ja..słyszałem jak on krzyczy z bólu. To było tak straszne, że bałem się, iż mogą zrobić mi to samo. Jeśli tylko nie zrobię tego co mi rozkażą to wtedy..

- Ciii...spokojnie.- Jimin pocałował mnie w głowę.- Wszystko już dobrze. Nikt ci nie zrobi krzywdy, nigdy więcej.

Chwyciłem oddech, otulając się jego zapachem. Chłopak kołysał mnie uspokajająco, a ja nagle rzuciłem:

- Jiminnie, obiad.

Jimin zerwał się jak oparzony pędząc do kuchni, a ja oparłem się o kanapę. Moje myśli były tak ponure, że ponownie miałem ochotę się rozpłakać. Jednak zmusiłem się żeby tego nie robić. Siedziałem w zupełnym bezruchu, nasłuchując dźwięków płynących z kuchni. Jimin wrócił do mnie z talerzem jakiś warzyw, a gdy przyjrzałem się lepiej, dostrzegłem również makaron.

Chłopak usiadł przy mnie, a potem posłał mi szeroki uśmiech. Był tak olśniewający, że na moment zaparło mi dech w piersiach.

- Jungkookie, mogę cię nakarmić? - spytał, uśmiechając się delikatnie.

I walk aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz