Jimin zapukał lekko do moich drzwi, dlatego na czworakach podczołgałem się w stronę łóżka i z trudem podniosłem. Położyłem się nieporadnie w pościeli, nakrywając aż po sam nos. Nie mogłem zapanować nad cichym płaczem, który wydobywał się z moich otwartych ust.
- Jungkookie, jesteś tam? - spytał głośno chłopak, stukając w drzwi.- Otwórz, proszę.
Musiałem tylko zaczekać, aż się znudzi i sobie pójdzie. Naprawdę nie miałem siły z nim teraz rozmawiać.
- Jimin, zostaw go.- usłyszałem cichy głos Susan.- Najwyraźniej jest gorzej niż myślałam.
Nasłuchiwałem oddalających się kroków. Gdy ucichły, odetchnąłem i pospiesznie otarłem resztki łez. Zamknąłem oczy, starając się zasnąć. Choroba wymęczyła mnie doszczętnie, lecz ból był bardziej bolesny. Nie rozumiałem, dlaczego czuję tyle emocji naraz.
Sen jak na złość nie chciał nadejść. Zamykałem oczy co chwilę, ale nie udało mi się zmusić organizmu do odpoczynku.
- Hyung...- wyszeptałem, ściskając pościel w drżących dłoniach.- Dlaczego nie potrafisz mi pomóc?
Zastanawiałem się czy nie będzie najlepiej, jeśli Jimin zostawi mnie w spokoju. Muszę poprosić Susan, aby zakazała mu wizyt. Jego obecność mi teraz nie pomoże. W najgorszym razie dostanę jakiegoś ataku, a jedyne czego potrzebowałem to spokój. Pragnąłem poczuć to uczucie spokoju i bezpieczeństwa. Jak do tej pory nie udało mi się tego zaznać.
W końcu zasnąłem wymęczony swoimi własnymi demonami.
****
Susan musiała być u mnie w pokoju, gdyż drzwi były otwarte. Przestraszyłem się, że chłopak nadal tu jest więc natychmiast podniosłem się z łóżka i wyjrzałem ostrożnie na korytarz. Nie było go. Wszędzie panowała idealna cisza.
Spokojnie poszedłem do kuchni gdzie na stole stał dla mnie przygotowany gorący obiad. Uśmiechnąłem się mimowolnie, siadając na krześle i zaczynając jeść. Jakoś uporałem się z posiłkiem, przerywanym od czasu do czasu cichym kaszlem. Spojrzałem na swoje chude dłonie porysowane malutkimi bliznami i zadrapaniami. Potem przeniosłem wzrok na swój chudy brzuch dostrzegając zarys kości. Zacisnąłem usta, bojąc się momentu w którym znów zacznę płakać z powodu cierpienia.
Susan wróciła godzinę później. Siedziałem w kuchni na tym samym miejscu, patrząc na nią smutno.
- Kochanie.- zaczęła, stając przede mną.- Wszystko w porządku?
Pokręciłem głową, a gdy zbliżyła się do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu, przytuliłem się do jej boku. Susan pogłaskała mnie po głowie i objęła w swoim uścisku.
- Nie wyrzucisz mnie? - spytałem, z trudem wydobywając z siebie głos.
- Dlaczego miałabym cię wyrzucać? - spytała mnie, zdumiona. Nie dałem jej odpowiedzi, dlatego ukucnęła przede mną, patrząc prosto w moje zapłakane oczy.- Kochanie, tak bardzo mi cię szkoda. Proszę, powiedz mi jeśli cierpisz. Obiecuję, że ci pomogę jak najlepiej.
Patrzyłem na nią, kręcąc głową.
- Susan, ja nie wiem co robić.- wyznałem, zaciskając dłonie w przypływie strachu.- Boję się tego wszystkiego, tego co czuję.
- A co czujesz, kochanie? - dopytała mnie spokojnie. Jej uśmiech był szczery więc jej powiedziałem na ile potrafiłem.
- Jimin sprawił, że poczułem chwilowe szczęście.- szepnąłem cicho.- Ale teraz...tęsknię za tym, wiesz? Nigdy nie czułem takiego ciepła jak przy nim. Dobrze mi jest gdy jest obok mnie i ze mną rozmawia. Lubię jego uściski i..
Zamilkłem, bo nagle wydało mi się, że to zbyt dużo. Susan mogła mnie nie rozumieć. Jak przecież mogłaby zrozumieć kogoś kto nie wiedział czym jest przyjaźń, a zwłaszcza miłość?
- Kochanie, doskonale rozumiem twoje uczucia.- powiedziała, zaskakując mnie. Gdy nie spuściłem z niej oczu, dodała coś więcej: - Nie wiesz czym jest troska, gdyż nigdy jej nie doświadczyłeś. Nie możesz znać ciepła i zwyczajnego poczucia bezpieczeństwa, bo nigdy nie było ci dane tego zaznać. Dlatego desperacko za tym tęsknisz i potrzebujesz bardziej niż każdy inny człowiek. - zamilkła, aby przypatrzeć mi się uważniej.- Kochanie, Jimin rozumie to wszystko. On myśli, że cię skrzywdził. Musisz z nim porozmawiać i zapewnić go, że jest inaczej.
Skinąłem głową, kładąc dłonie na jej dłoniach. Uśmiechała się do mnie tak sympatycznie, że przestałem mieć wątpliwości, iż będzie próbowała mnie stąd wyrzucić. Ona mnie naprawdę lubiła.
*****
Następnego dnia Susan poprosiła mnie żebym nie ukrywał się przed Jiminem i z nim posiedział. Gdy wyszła do pracy, na jakiś czas zostałem sam. Cisza była trochę przytłaczająca i sprawiała wrażenie groźnej. Położyłem się do łóżka, wcześniej zasłaniając okno. Pokój spowił ciemny mrok, zupełnie taki jaki panował w mojej duszy.
Leżałem zakopany w pościeli, starając się opanować drżenie swoich rąk. Moje palce stały się lodowate, a ja desperacko potrzebowałem choć odrobiny ciepła. Czułem się coraz lepiej, a gardło przestało mnie boleć. Odpoczynek najwyraźniej bardzo mi pomógł, ale zamiast tego powracały lęki i strachy. Śniłem koszmary, bojąc się własnego oddechu i widoku. Musiałem jakoś opanować swoje myśli, postarać się znaleźć swój własny mały świat, gdzie będę bezpieczny. Do tej pory byłem przekonany, że to obecność Jimina jest tym światem. Jednak zepsułem wszystko swoim głupim pragnieniem. Niepotrzebnie zaczynałem do tego powracać.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi tak nagle, że poczułem silne przerażenie na samą myśl, iż ktoś przyszedł. Nasłuchiwałem, drżąc na ciele. Czyjeś ciche kroki zbliżały się z każdym moim oddechem.
- Jungkookie? - szepnął cicho Jimin, wchodząc do pokoju.- Śpisz?
Zadrżałem, zamykając oczy. Może postępowałem głupio, ale nie mogłem spojrzeć w jego oczy. Nie chciałem patrzeć na jego oskarżycielski wzrok.
- Wszystko w porządku? - spytał cicho, dotykając mojego ramienia. Nawet przez pościel poczułem jego delikatny dotyk i ciepło.- Jungkookie?
Słyszałem jak chodzi po pokoju, a gdy otworzyłem oczy dostrzegłem jego sylwetkę. Mimo lekkiego mroku, widziałem jak jest ubrany. Miał na sobie krótkie spodenki i sportową koszulkę więc na zewnątrz musiało być gorąco. W końcu była wiosna w pełni. Ale ja marzłem.
- Hyung...- wyszeptałem, patrząc na chłopaka.
Jimin odwrócił się w moją stronę, słysząc cichy głos. Uśmiechnął się do mnie ciepło, a potem zbliżył i usiadł przy mnie. Przyglądał mi się bardzo dokładnie, jakby usiłował odczytać z mojej twarzy jakieś emocje.
- Jungkookie, wszystko w porządku? -spytał ponownie, wyciągając dłoń i głaszcząc mnie po włosach.
- Tak.- odpowiedziałem niepewnie, nie spuszczając z niego oczu.- Przepraszam.
Pokręcił głową, uśmiechając się przyjaźnie.
- To moja wina.- powiedział.- Niepotrzebnie byłem taki chłodny. Wiem, że to cię zabolało.
Nie odpowiedziałem, chcąc poznać jego myśli. Chłopak westchnął cicho, patrząc na mnie.
- Posłuchaj, pomogę ci jeśli będę potrafił. Obiecuję, że się na mnie nie zawiedziesz.- patrzył w moje niepewne oczy, mówiąc spokojnie.- Jungkookie, mogę zrobić dla ciebie wszystko. Mogę cię przytulać i ci śpiewać. Ale nie mogę przekraczać pewnych granic, rozumiesz mnie?
Skinąłem głową, bojąc się tego, że nagle odejdzie. Musiałem go zatrzymać bez względu na wszystko.
- Hyung, nie będę cię o nic prosić.- wyszeptałem, przymykając oczy.- Nie będę.
Jimin chciał coś dodać, ale widząc jak zasypiam, zrezygnował z tego pomysłu. Natomiast ja odpłynąłem w dręczące mnie sny.
***********************************************************************************************
Czasem chciałabym być jedną z postaci mojej opowieści. Zastanawiam się jakby to było być kimś innym...
CZYTASZ
I walk alone
FanfictionDzieciństwo Jungkooka było niezwykle ciężkie. Rodzice sprzedali chłopca grupie płatnych zabójców, którzy katowali go i dręczyli psychicznie. Chłopiec spędził tak kilka lat zamknięty i porzucony w ciemnej piwnicy, gdzie było jego miejsce. Po jakimś c...