Koszmar wyrwał mnie z głębokiego snu. Przez chwilę nie mogłem złapać oddechu, czując jak zaczynam się dusić. Moje ciało było mokre od potu, lecz mimo to marzłem okropnie. Podniosłem się i usiadłem na łóżku. Wokół mnie panowały egipskie ciemności. Nie mogłem dostrzec nawet kształtu swojej dłoni. Dławiący płacz chwycił mnie za gardło, a potem poczułem łzy płynące po policzku.
Nie miałem pojęcia, która może być godzina, ale z pewnością środek nocy. Susan pewnie spała, dlatego starałem się nie hałasować. Poszedłem korytarzem do łazienki, po drodze przytrzymując się ściany. Przed oczami migały mi dziwne błyski, które starałem się w jakiś sposób odpędzić. Wspomnienia były zbyt natarczywe, abym dał im radę. Zamknąłem oczy, przypominając sobie bolesne chwile.
- Ruszaj się, już! - warknął mężczyzna popychając mnie na zimną podłogę. Upadłem, czując ból z powodu siniaków i otarć na rękach. - Nie próbuj mi się sprzeciwiać, jasne?! - krzyknął, kopiąc mnie w brzuch. Zgiąłem się w kłębek, starając się jakoś oddzielić od momentu gdy zadawał mi ciosy. Potem wyszedł, a ja leżałem krwawiąc i płacząc. Po raz kolejny złamał mi żebra, ale to nic w porównaniu z tym co czułem w swoim sercu.
Otrząsnąłem się gwałtownie, kierując prosto do łazienki. Zapaliłem światło, mrużąc oczy od nadmiaru jasności, która zalała pomieszczenie. Ledwo idąc, podszedłem do umywalki i odkręciłem wodę w kranie. Opłukałem twarz, po raz kolejny przymykając oczy. Wziąłem głębszy oddech, starając się utrzymać na nogach. Szarpnąłem za półkę, słysząc jak wokół mnie rozbrzmiewa hałas. Pokręciłem głową, zatykając uszy. Kosmetyki Susan spadły na podłogę, a ja poczułem jak robi mi się niedobrze. Będzie o to zła, na pewno.
Starałem się utrzymać równowagę, jednak po chwili poczułem jak niebezpiecznie pochylam się do tyłu. Upadłem na podłogę, a w plecach poczułem ból. Drzwi do łazienki otworzyły się i stanęła w nich przestraszona Susan. Patrzyła na mnie zmartwiona.
- Jungkook, kochanie.- powiedziała i stanęła nade mną. Zasłoniłem twarz rękoma, aby nie widziała moich łez.- Wszystko dobrze? Nic ci nie jest?
Pokręciłem głową, mając nadzieję, że nie będzie na mnie krzyczeć. Na szczęście mnie nie dotknęła więc uspokoiłem się nieco i usiadłem na podłodze. Kobieta zaczęła sprzątać rozrzucone kosmetyki, a gdy na mnie spojrzała, spuściłem wzrok.
- Nie gniewam się, naprawdę.- szepnęła, ustawiając je z powrotem na półkę. - Źle się czujesz? Potrzebujesz lekarstw?
Skinąłem głową, czując się naprawdę fatalnie. Moja twarz była mokra od łez, ale już przestałem płakać. Susan zaprowadziła mnie do kuchni i wyciągnęła leki. Postawiła przede mną tabletkę oraz szklankę wody, a ja pospiesznie zażyłem pigułkę zapijając wodą.
- Połóż się i odpocznij, dobrze? - poprosiła mnie spokojnie. - Jutro muszę wyjść wcześnie rano, ale nie martw się. Jimin obiecał, że przyjdzie.
Spojrzałem na nią przerażony. Miałem tu z nim zostać zupełnie sam? Widocznie domyśliła się mojego strachu, bo dodała spokojnie:
- Kochanie, możesz mu zaufać. Jimin to dobry chłopak i na pewno nie zrobi nic czego nie będziesz chciał.
Nie uspokoiła mnie tym stwierdzeniem, ale nie potrafiłem dłużej utrzymać się na nogach, czując nagłą senność. Patrzyła gdy odchodziłem do pokoju, ale nie poszła za mną. Zamknąłem drzwi i położyłem się do łóżka. Tabletka zaczęła już działać.
*****
Obudziłem się późno. Budzik na biurku wskazywał godzinę dziesiątą więc byłem sam. Susan pewnie poszła już do pracy, a ja nagle rozejrzałem się pospiesznie. Czy ten chłopak już tu był? Nasłuchiwałem dłuższą chwilę, ale wszędzie panowała idealna cisza. Odetchnąłem i wstałem, aby się ubrać. Potrzebowałem grubego swetra, ale nie odważyłbym się wyjść do sklepu. Czułem, że natłok innych ludzi mógłby spowodować u mnie silny atak.
Musiałem się zadowolić bluzą z kapturem, chociaż niewiele mi dała ciepła. Chwyciłem koc i otuliłem się nim jak kokonem. Potem otworzyłem drzwi i poszedłem do kuchni. Ostrożnie stawiałem kroki, rozglądając się dokoła. Uspokoiłem się dopiero gdy stwierdziłem, że naprawdę nikogo tu nie ma. Susan zostawiła mi jedzenie w lodówce więc wyjąłem je i zacząłem jeść. Wiedziała, że boję się ognia i niczego nie uda mi się ugotować więc kupiła specjalne pojemniki, które utrzymywały ciepło na długie godziny. W ten sposób jedzenie było ciepłe. Byłem jej wdzięczny za wszystko. Opiekowała się mną lepiej niż moja biologiczna matka. Poczułem skurcz na myśl o rodzicach. Sprzedali mnie tak łatwo. Pozbyli się jakbym nic dla nich nie znaczył. Być może byłem tylko towarem, dzięki któremu chcieli zarobić sporo pieniędzy.
Z trudem zapanowałem nad łzami cisnącymi się do oczu. Westchnąłem i posprzątałem, a potem pospiesznie opuściłem kuchnię. Najlepiej czułem się w swoim pokoju i tam spędzałem większość czasu.
Przez dwie godziny udało mi się pobyć ze sobą, bo potem nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. To pewnie był Jimin. Zacząłem drżeć na całym ciele, starając się opanować duszności. Może nie będę otwierał to sobie pójdzie. Postanowiłem udawać, że nie słyszę. Jednak chłopak był uparty i bardzo wytrwały. Minęło dziesięć minut, a on dzwonił co jakiś czas. Nie byłem w stanie dłużej znosić tego dźwięku.
Owinięty w koc, skierowałem się do korytarza, czując jak moje dłonie zaczynają się pocić. Wziąłem głębszy oddech i stanąłem przed drzwiami wyjściowymi. Spojrzałem przez dziurkę od klucza czy to na pewno on. To był Jimin. Na jego twarzy malowało się zaniepokojenie.
Przekręciłem klucz, odsuwając się od drzwi.
- Jungkook, jesteś tu? - spytał Jimin i otworzył drzwi. Wszedł do środka, patrząc na mnie z ulgą na twarzy. - Myślałem, że coś ci się stało. Długo nie otwierałeś.
Patrzyłem jak zamyka drzwi. Potem zdjął buty, a ja przyglądałem się jego postaci. Dzisiaj ubrał ciemną koszulkę, która odsłaniała jego umięśnione ramiona, a gdy na mnie spojrzał jak zawsze uśmiech błąkał mu się na ustach.
- Zimno ci? - spytał, patrząc na mój koc.- Susan wspominała, że potrzebujesz czegoś cieplejszego do ubrania.
Skinąłem głową, nie odrywając od niego spojrzenia. Gdy zaczął iść w moją stronę, otworzyłem szeroko oczy i cofnąłem się do tyłu.
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów.- powiedział z uśmiechem. - Jeśli nie masz nic przeciw to pobiegnę do sklepu.- zaproponował.
Patrzyłem na niego trochę zaskoczony. Chciał mi kupić ubranie? Trochę niezręcznie się z tym czułem. Ale mimo to..
- Zaczekaj chwilę.- mruknął i nim zdążyłem zareagować, poszedł do salonu. Wstrzymałem oddech, bojąc się tego, że za moment upadnę. Nie wiedziałem co zamierza tu robić. Jimin wrócił niosąc mój notes i długopis. Potem wyciągnął obie rzeczy w moją stronę. - Jeśli chcesz coś powiedzieć to możesz to zrobić.
Niepewnie sięgnąłem po notes, uważając, aby przypadkiem nie dotknąć jego ręki. Potem sięgnąłem po długopis i pospiesznie napisałem jedno słowo. Jimin uśmiechał się i czekał cierpliwie. Odwróciłem kartkę w jego stronę.
- Nie masz za co dziękować.- odpowiedział, patrząc na mnie z uśmiechem. - Wrócę za kilka minut.- obiecał i pospiesznie wyszedł z domu.
Stałem nieruchomo w korytarzu, uświadamiając sobie jak mocno bije moje serce. Bałem się, że długo nie wytrzymam w obecności Jimina.
*****************************************************************************************
Mam nadzieję, że jest dobrze. Komentarze sprawiają, że chcę pisać dalej;)
![](https://img.wattpad.com/cover/107568962-288-k78799.jpg)
CZYTASZ
I walk alone
Hayran KurguDzieciństwo Jungkooka było niezwykle ciężkie. Rodzice sprzedali chłopca grupie płatnych zabójców, którzy katowali go i dręczyli psychicznie. Chłopiec spędził tak kilka lat zamknięty i porzucony w ciemnej piwnicy, gdzie było jego miejsce. Po jakimś c...