Nie mogłem wytrzymać dłużej tego napięcia, jakie poczułem siedząc przy Jiminie. Czułem na sobie jego wzrok, dlatego pospiesznie odrzuciłem koc i pobiegłem do swojego pokoju.
- Jungkookie! - zawołał za mną, ale się nie zatrzymałem.
Gdy znalazłem się u siebie, przekręciłem klucz w drzwiach i opadłem na podłogę zupełnie bez sił. Płacz wstrząsał moim bezsilnym ciałem, a łkanie przerodziło się w głośny szloch wydostający się z mojego gardła. Nasłuchiwałem kroków Jimina pod drzwiami, lecz w momencie gdy się zjawił i zapukał delikatnie, schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem mu otworzyć w takim stanie. Wstydziłem się tego wszystkiego co czuję, tego czego od niego zażądałem. Moje serce było rozdarte, a myśli poplątane. Już sam nie wiedziałem co się ze mną dzieje, dlaczego reaguję w ten sposób. Naprawdę zacząłem popadać w szaleństwo. A z obłąkanymi nikt nie powinienem mieć kontaktu.
- Proszę cię, otwórz drzwi.- poprosił cicho Jimin.- Porozmawiajmy, Jungkookie.
Nie zareagowałem na jego prośbę, pragnąc w duchu żeby mnie zostawił. Tylko samotność była moją nadzieją. Tylko w ten sposób byłem w stanie sobie jakoś radzić. Fakt, że popadałem w głęboką rozpacz nie miał żadnego znaczenia.
- Boję się o ciebie.- usłyszałem po drugiej stronie drzwi.
Zakryłem uszy, aby tylko nie słyszeć jego głosu. Chciałem po prostu w końcu być normalny.
****
Nie pamiętałem co się wydarzyło potem. Z powodu choroby musiałem zasnąć, lecz gdy się obudziłem, leżałem w swoim łóżku, a Susan siedziała przy mnie. Spojrzałem na jej zmartwioną twarz, chwytając jej spojrzenie.
- Kochanie.- szepnęła, dotykając mojego czoła. Potem pogłaskała mnie po głowie.- Jak się teraz czujesz? - spytała.- Gdy cię znalazłam, leżałeś na podłodze. Wiesz jak się wystraszyłam?
- Nie chciałem.- odpowiedziałem, chwytając oddech. Nie pytałem o Jimina. Na pewno już poszedł.
- Co się dzieje, skarbie? - spytała spokojnie, okrywając mnie szczelniej kołdrą.- Przewróciłeś się? Wiedziałam, że nie powinnam była cię zostawiać.
- Nie, to nic takiego.- mruknąłem, kaszląc cicho. - Lepiej się czuję.
Susan posłała mi ciepły uśmiech, a potem powiedziała:
- Gorączka spadła, ale nadal jesteś słaby. Przygotuję ci coś pożywnego do jedzenia.
Podniosła się z miejsca, ale zatrzymałem ją moją prośbą.
- Susan, czy możesz nie wpuszczać jutro Jimina?
Spojrzała na mnie trochę zdumiona.
- Dlaczego? Zrobił coś złego? Zranił cię, kochanie?
Pokręciłem głową.
- Więc o co chodzi? - dociekała.
Wahałem się, ale nie mogłem wyznać jej prawdy. Nie mogłem ośmieszyć się po raz kolejny. To zbyt bardzo bolało.
- Po prostu chcę zostać sam. Na jakiś czas.
- Skoro mnie prosisz to ci obiecuję.- powiedziała.- Jimin na pewno zrozumie.
Wyszła cicho, zamykając drzwi za sobą. Przekręciłem się na bok, zaciskając usta. Bardzo mnie bolało serce. Wszystko co się stało do tej pory przestało mieć znaczenie w tym momencie. Nie chciałem odpychać od siebie Jimina, ale jego widok mnie bolał. Chciał mi pomóc, lecz zamiast tego spowodował jakąś burzę w mojej głowie. Tęskniłem za jego dotykiem i uśmiechem, ale przerwa powinna mi pomóc. Musiałem zapomnieć o swojej prośbie jak i o tamtym miłym poczuciu ciepła w chwili gdy mnie pocałował. Musiałem przestać pragnąć tego uczucia, bo tylko w ten sposób uda mi się powrócić do wcześniejszego życia. Nie zasługiwałem na takie uczucia. Nie zasługiwałem żeby Jimin obdarzył mnie takim ciepłym gestem. Po prostu musiałem spróbować zapomnieć.
CZYTASZ
I walk alone
Fiksi PenggemarDzieciństwo Jungkooka było niezwykle ciężkie. Rodzice sprzedali chłopca grupie płatnych zabójców, którzy katowali go i dręczyli psychicznie. Chłopiec spędził tak kilka lat zamknięty i porzucony w ciemnej piwnicy, gdzie było jego miejsce. Po jakimś c...