Rozdział 20.

2.8K 264 112
                                    

Wyczerpany płaczem, wstałem z łóżka i skierowałem się do drzwi. Dokoła mnie panowała cisza, a ja zastanawiałem się czy Susan wyszła do pracy czy poszła gdzieś indziej. Może miała mnie dość i wolała spędzić czas z kimś normalnym?

Moje zaskoczenie było tym większe, gdy w salonie dojrzałem dobrze mi znaną sylwetkę szatyna. Jimin odwrócił się do mnie, a ja natychmiast zawróciłem w drugą stronę.

- Jungkookie, zaczekaj! - krzyknął cicho, a następnie złapał mnie za rękę.- Nie uciekaj, porozmawiaj ze mną.

Przełknąłem ślinę, czując się nie na siłach żeby z nim walczyć. Chłopak posadził mnie na kanapie i zajął miejsce tuż obok. Patrzył na mnie cierpliwie, a gdy uniosłem wzrok, powiedział cicho:

- Naprawdę nie miałem pojęcia, że czujesz aż tak dużo.

Nie odpowiedziałem, bojąc się swoich własnych słów. Nie chciałem już dłużej czuć się taki upokorzony i zmieszany jak wcześniej.

- Nie odejdę.- obiecał nagle Jimin, patrząc w moje oczy.- Nie mogę cię zostawić. 

Milczałem, nasłuchując jego cichego oddechu. Zwracałem uwagę na każdy najmniejszy gest chłopaka, każdy ruch powietrza wokół siebie. W końcu Jimin westchnął i oparł się o kanapę.

- Chodźmy na spacer.- poprosił mnie, a ja zwiesiłem głowę, patrząc na swoje dłonie. Drżały jeszcze trochę, ale już nie tak bardzo jak wcześniej.- Jungkookie, nie mogę dłużej znieść twojego cierpienia.

Spojrzałem na niego pospiesznie.

- Nie musisz, hyung.- szepnąłem cichutko, pociągając nosem. Serce paliło mnie żywym ogniem, ale nic nie mogłem z tym zrobić.- Dlaczego nie poszedłeś? Wiesz, jak mnie to boli?

Jimin przyjrzał mi się smutnymi oczyma.

- Co cię boli? - szepnął cicho.

- Twój widok.- odpowiedziałem, chowając głowę na kolanach. Moim ciałem wstrząsnął gwałtowny szloch.- Bardzo cierpię gdy tu jesteś. Nic nie mogę zrobić żeby zmniejszyć ból.

- Dam ci tabletkę.- powiedział chłopak, ale nie podniósł się z miejsca.

- Nie chcę żadnych tabletek.- jęknąłem, zdejmując dłonie z twarzy. Nagle pomyślałem, że to wcale nie taki zły pomysł.- Albo wiesz co? Wezmę kilka.

Jimin otrząsnął się z rozmyślań i nie czekając na mój ruch, nagle objął mnie w swoim uścisku. Spojrzałem na niego bezsilnie.

- Nie pozwolę ci zrobić niczego głupiego.- mruknął, patrząc na mnie uważnie.

- Hyung..- zacząłem, ale tylko pokręcił głową.

- Nie pozwolę ci, Jungkookie.- powtórzył, patrząc wprost w moje bolesne spojrzenie. Jego oczy zmieniały się co jakiś czas, a ja zastanawiałem o czym myśli w tym momencie. - Mój śliczny Jungkookie.- powiedział cicho, a potem pocałował mnie w skroń.

Zamknąłem oczy, trzymając go za ramiona. Moje serce uderzyło jeden raz. Zbyt mało, prawda? Czułem, jak nie mogę oddychać. Ponownie spojrzałem na chłopaka.

- Hyung, umrę.- wyszeptałem, mrugając oczyma.- Jeśli możesz to przyjdź na mój..

- Przestań.- jęknął, po czym położył mnie ostrożnie na kanapie, podkładając mi poduszkę pod głowę.- Jungkookie, przestań proszę.

Oddychałem urywanie, bojąc się nagłej śmierci. Jeśli to był mój koniec to musiałem powiedzieć mu coś jeszcze. Musiał wiedzieć.

- Hyung, zaopiekuj się Susan. Ona nie zasługuje na to wszystko.

I walk aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz