Chociaż niecałe dwie godziny wcześniej wyszłam z biura dumna jak paw, teraz siedziałam samotnie w kuchni i bez żadnego skrępowania waliłam łbem o kamienny blat.
Głupia głupia głupia.
Jak mnie do tego pokusiło? Dlaczego? Przecież potrzebuję pieniędzy, może nie na teraz, ale dlaczego rzuciłam pracę? By móc unieść się głupią dumą? Szybko mnie zastąpią, a ja? Jaką mam gwarancję, że uda mi się znaleźć nową posadę?
Następnego dnia obudziłam się tak, jakbym miała iść do pracy. Zastanawiałam się, czy iść spać dalej, czy wstać. Wolałam już nie ogłupiać bardziej organizmu, więc wstałam i poszłam biegać. Po powrocie wzięłam orzeźwiający prysznic i od razu zaczęłam szukać nowej pracy. Nie mogłam marnować czasu.
Około dziesiątej dostałam wiadomość od Nialla, na którą natychmiast odpisałam. Nie spodziewałam się, że jego następnym krokiem będzie zadzwonienie do mnie.
- Czego? - warknęłam do słuchawki.
- Wow. Po pierwsze - odebrałaś. Jestem w wielkim szoku - zaśmiał się. Zapomniałam już, jak cudownie brzmi jego głos przez telefon. - Po drugie - znalazłaś dla mnie czas w pracy. Czyżby było tak nudno, jak przypuszczam?
- Odebrałam tylko dlatego, że jestem w domu.
- Aha - nieznośnie długa przerwa. - Stało się coś? Źle się czujesz?
- Zwolnili mnie. - Nie wiem, dlaczego skłamałam. Może ta wersja stawiała mnie w lepszym świetle. Przecież Niall nie musiał wiedzieć, że wykazałam się głupotą, a nie rozumiem. I do tego pokazałam, jak bardzo nieodpowiedzialna jestem.
- Oh... Przykro mi? - To brzmiało jak pytanie. Jakby nie był pewien, czy faktycznie powinno mu być przykro. Słyszałam w jego głosie, że jest z czegoś zadowolony. Pewnie sądził, że teraz nic mnie nie trzyma przed wyruszeniem w wielką podróż i szybko się zgodzę.
- Powinno - mruknęłam niezrozumiale, ponieważ między zębami trzymałam długopis, którym zakreślałam ciekawe oferty pracy w gazecie. Było ich mało. Może nie ciekawych ofert, ale ogólnie, ofert. Większość pracodawców ogłaszało się na przeróżnych portalach w internecie niż w gazecie, ale jakoś wolałam papierową wersję ogłoszeń. Nie wiem czemu, sprawiają wrażenie bardziej... Wiarygodnych.
- Cóż, nazwij mnie dupkiem, ale nie do końca jest mi przykro. Właściwie, to się cieszę.
- Mogłam się tego po tobie spodziewać - westchnęłam.
- Nie, nie. Źle mnie zrozumiałaś. Cieszę się, bo w końcu sięgnęłaś po rozum do głowy. Ciekawe, jak długo mogłabyś jeszcze udawać, że lubisz to, co robisz.
- Rozmawiamy ze sobą od około pięciu minut, więc jak widzisz, raczej długo.
Uśmiechnęłam się słysząc jego śmiech. W międzyczasie zwinęłam gazetę i wrzuciłam ją do kosza. Nic tu po tym.
- Okay, Lou-lou, muszę kończyć. Mam zaraz spotkanie - Aha, czyli jednak pracuje, a nie opierdala się cały dzień. - Odezwę się później.
Myślałam, że "odezwę się później" będzie znaczyć, że oddzwoni później, a nie, stanie w drzwiach od mojego mieszkania. W dłoniach trzymał pudełko z pizzą, więc wpuściłam go do środka.
- Mam nadzieję, że nie ma tam ananasa - powiedziałam, patrząc znacząco na pudełko. Niall unosił brwi ku górze i wyglądał, jakbym właśnie zamieszała go z błotem w najgorszy możliwy sposób.
- Coś ty - prychnął w końcu pod nosem i pewnym siebie krokiem ruszył do kuchni. - Nie minęło pięćdziesiąt lat, tylko pięć. Doskonale pamiętam, co lubisz.
Naprawdę doskonale. Pizza była z podwójnym serem, pieczarkami, papryką i szynką. Na cienkim cieście. Taka, jaką uwielbiam.
- Co u twoich rodziców?
Chłopak lubił ich bardziej niż swoich, jednak i tak byłam zdziwiona tym pytaniem.
- Wszystko w porządku, dziękuję.
- Nie tęsknią za tobą?
- Oczywiście, że tęsknią. Uprzedzając twojej kolejne pytanie - tak, ja za nimi też.
- Nie myślałaś o powrocie do Anglii?
- A po co mam tam wracać? - przewróciłam oczami.
Brunet wzruszył ramionami i zaczął inny temat do rozmowy. Nie powiedziałam tego głośno, ale byłam mu za to wdzięczna.
Nie chciałam wracać do rodzinnego miasta, bo czułam się głupim nieudacznikiem, który nic nie osiągnął. Chciałabym wrócić, kiedy każdy mógłby na mnie spojrzeć i powiedzieć: "Ona osiągnęła sukces. Ona jest kimś". Przez większość mojego życia niczym się nie wyróżniałam i chcę, żeby chociaż raz moi rodzice byli ze mnie dumni.
Gdy wyszedł, był późny wieczór. Po kąpieli jak zwykle leżałam w łóżku z telefonem przeglądając wszelkie social media. I chociaż nie rozmawiałam z Alison, podglądałam jej konto na Instagramie. Widząc jej fotkę, gdzie uśmiechała się szeroko z grupką nowych znajomych nad klifami (doskonale je poznawałam, były parę mil od naszego miasteczka), poczułam takie leciutkie ukłucie żalu.
Nim zdążyłam trzeźwo pomyśleć, wystukałam wiadomość do Horana.
Lola: Jedźmy.
Niall: WIEDZIAŁEM
Niall: WIEDZIAŁEM ŻE W KOŃCU SIĘ ZGODZISZ!!1!!!! 😄Ja to mam pecha, znowu siedzę w rozwalonym pociągu. To chyba nawet jest ten sam co rano. Dlaczego znów wypuścili go na trasę?
CZYTASZ
long way home | n. horan
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ TEXT PRANK! Lola i Niall po latach spotykają się na środku ulicy w zatłoczonym mieście i obaj są zaskoczeni tym, co widzą. Nigdy nie sądziliby, że pięć lat byłoby w stanie wnieść tyle zmian w ich życie. Niall wpada na świetny pomysł, któ...