Siedziałam na brzegu bagażnika naszego Jeepa i uważnie przyglądałam się zdjęciom dodanym przez Melanie parę godzin temu. Cała piątka wyglądała na nim jak milion dolarów i po ilościach lajków pod zdjęciem widziałam, że widziało je wiele moich znajomych, które zareagowało. Niektórzy dali nawet serduszka. Jedna dziewczyna ze szkoły średniej, do której szczerze mówiąc nie przywiązywałam jakiejś większej uwagi, skomentowała zdjęcie gdzie byłam razem z Niallem pierdyliardem serduszek. Dostałam powiadomienie, że i Alison polubiła zdjęcie. Wiedziałam, że to będzie kwestia czasu zanim zadzwoni do mnie moja mama z pytaniem co ja do cholery wyprawiam. Przecież ona też miała konto na tym portalu i z pewnością widziała wcześniejsze zdjęcie Nialla z wesołego miasteczka, a teraz i to z Las Vegas. Powinnam czuć wyrzuty sumienia, że to z internetu dowie się, że spędzam czas z przyjacielem, na dodatek poza Nowym Jorkiem, a nie ode mnie, ale wciąż bałam się ich reakcji.
Brunet wrzucił ostatnią torbę do bagażnika i przez chwilę stał nade mną, podpierając się na biodrach i uważnie skanując wzrokiem. Chociaż starał się przybrać groźną pozę, uśmiechał się delikatnie i wcale nie wyglądał na złego, a tym bardziej na groźnego.
Po wizycie na komisariacie spaliśmy może jakieś dwie godziny. Złożyliśmy zeznania, zostawiliśmy dane do kontaktu i wróciliśmy do hotelu, ponieważ czas nas naglił. Obiecaliśmy sobie, że spotkamy się kiedyś w piątkę. Mieliśmy też nadzieję, że Ryanowi nie zostaną postawione jakiekolwiek zarzuty.
- Długo będziesz tak siedzieć i szczerzyć się do tego telefonu? - odezwał się w końcu brunet, parskając. - Co tam oglądasz? Gołych facetów? Halo, przed tobą stoi lepsze bożyszcze.
- Odsuń się, bo chyba mi je zasłaniasz - odparłam, unosząc głowę i spoglądając na niego. Uśmiechnął się kpiąco, ale nie zaczął się przekomarzać dalej - a szkoda. Zamiast tego oparł się rękoma o klapę bagażnika i pochylił delikatnie ku mnie.
- Ruszamy, Boyle? Czy mam cię tu zamknąć i zamierzasz spędzić resztę drogi w bagażniku?
- A jest klimatyzowany? - odparłam pytaniem na pytanie. Może był zapchany naszymi bagażami, ale aktualnie siedziało mi się w nim lepiej niż na fotelu pasażera.
Widząc spojrzenie Horana, podniosłam się i pozwoliłam, by opuścił klapę. Wyminął mnie i obszedł samochód dookoła, zatrzymując się przy drzwiach po stronie pasażera.
- Komu w drogę, temu jeść! - krzyknął. Nim zdążyłam zareagować, siedział wygodnie na fotelu. Super. Czyli znowu ja kieruję.
Wsunęłam się na fotel kierowcy i spojrzałam na bruneta, który wyciągnął nogi do przodu i swobodnie wybierał suszone banany z mojego musli. Przewróciłam oczami na ten widok i odpaliłam auto, sięgając po pasy.
- Nie jedz tyle, bo znowu cię zemdli, a nie mam ochoty smażyć się gdzieś na środku pustyni, kiedy ty będziesz wymiotować - mruknęłam.
Nie odpowiedział, zbyt zajęty przeszukiwaniem naszego stosu płyt, który urósł od kiedy byliśmy w tym sklepie muzycznym w Santa Cruz. Większość z nich ani razu nie została wyciągnięta z pudełka, ponieważ brunet wciąż upierał się przy swoich dziwnych składankach, które były mieszanką jakiegoś starego popu z techno, a nawet i rapem, kończąc na najlepszych hitach lat 40. ubiegłego wieku.
Zdziwiłam się więc, kiedy z głośników zaczęła płynąć piosenka Hoziera.
- Nie wiedziałam, że kupiłeś jego płytę! - zachwyciłam się. Dawno nie słyszałam jego piosenek, a przecież to był jeden z moich ulubionych artystów.
- Nie całą - przyznał ze smutkiem. - To bardziej jakaś mieszanka. On, Ed Sheeran, Vance Joy, Geogre Ezra.
- To nie ma znaczenia. Wszystkich lubię - machnęłam ręką. Kiwałam głową delikatnie w rytm "Take Me to Church", podśpiewując pod nosem. Milczeliśmy, dopóki nie opuściliśmy miasta.

CZYTASZ
long way home | n. horan
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ TEXT PRANK! Lola i Niall po latach spotykają się na środku ulicy w zatłoczonym mieście i obaj są zaskoczeni tym, co widzą. Nigdy nie sądziliby, że pięć lat byłoby w stanie wnieść tyle zmian w ich życie. Niall wpada na świetny pomysł, któ...