can't help falling in love

999 96 71
                                    

Do Oklahomy dojechaliśmy korzystając ze słonecznej pogody. Słońce tak ostro grzało, że po paru godzinach nie było ani śladu po ogromnych kałużach, jakie zostawiła po sobie ulewa.

Zajechaliśmy do miejscowości Tulsa, potem do Oklahoma City. Spaliśmy w hotelu, tym razem mając osobne pokoje. I bardzo dobrze, bo byłam naprawdę zażenowana, kiedy obudziłam się w ramionach Horana. Oczywiście udawałam, że wciąż śpię, bo nie chciałam doprowadzić do żadnej kompromitującej sytuacji, a kiedy i brunet się obudził, wziął swoją rękę z moich pleców i szybko wstał. Potem nie poruszał tego tematu, więc tak sobie udawaliśmy, że nic się nie stało i nic nie wiemy. 

Po całym dniu spędzonym na chodzeniu po mieście, moje nogi wręcz błagały o chwilę odpoczynku. Gdy więc rzuciłam się na łóżko w swoim pokoju, nie miałam najmniejszej ochoty już się z niego ruszać przez następne osiem godzin.

W końcu zmusiłam się do wstania i udania do łazienki, by wziąć krótki, odświeżający prysznic. Przez cały dzień panowała niesamowita gorączka, więc spociłam się jak świnia. Zmieniłam rzeczy, ponieważ wieczór był trochę chłodniejszy. Założyłam na siebie delikatną, kwiecistą sukienkę. I tak czekała mnie tylko kolacja.

Ze względu na pogodę, większość osób zajęła stoliki na zewnątrz. Zauważyłam, że i Niall tam jest, więc przeszłam przez całą jadalnię, by wyjść na taras i usiąść przy stoliku z przyjacielem.

- Przepraszam, to miejsce jest zajęte - mruknął, nie podnosząc wzroku znad karty dań.

- No tak. Przeze mnie - odparłam.

Podniósł głowę i zdziwił się na mój widok. Lola? W sukience? Tego jeszcze nie grali.

- Co sobie życzysz, moja droga? - spytał dość oficjalnym tonem. - Może jakiegoś homara?

- Żebyś przestał się wygłupiać, idioto - zaśmiałam się. - Dorośnij, masz dwadzieścia trzy lata.

- No tak, jedna noga w grobie - parsknął.

Złożyliśmy nasze zamówienia, gdy przy naszym stoliku przystanęła młodziutka kelnerka, która nie omieszkała się filtrować z Horanem. Naprawdę? Zero taktu, zważając na to, że był gościem i jakoś nie wypada robić takich rzeczy. Z drugiej strony, nie był sam, bo ja też siedziałam przy tym stoliku. Nie pomyślała, że mogliśmy być parą, czy cokolwiek?

Nie, żebym była o niego zazdrosna. Skądże.

Zjedliśmy swoje porcje, ja nawet nie byłam w stanie jej dokończyć, była przeogromna. Niall również nie podołał i po posiłku po prostu siedzieliśmy z wzdętymi brzuchami i podziwialiśmy fioletowo-pomarańczowe niebo. Trochę rozmawialiśmy, o wszystkim i o niczym. Chociaż byłam bardzo zmęczona, jakoś nie kwapiło mi się, by wrócić do pokoju, z którego tak bardzo nie chciałam wcześniej wyjść. Nie chciałam zostać teraz sama.

Gdy zrobiło się naprawdę ciemno, zapaliły się lampki, które były powtykane w donice z kwiatami i latarnie zamontowane na ścianie budynku. Na zewnątrz pojawiło się coraz więcej ludzi i dobrze, że wcześniej zajęliśmy sobie stolik, bo teraz byłby z tym prawdziwy problem.

Okazało się, że tego wieczoru obsługa hotelu organizowała jakiś wieczór towarzyski, czy coś w ten deseń. Dowiedzieliśmy się o tym wtedy, kiedy na taras wniesiono sprzęt grający, a jeden z kelnerów powitał zgromadzone towarzystwo. Z głośników zaczęła się nieść muzyka, a właściwie to Elvis Presley i "Jailhouse Rock". Na parkiecie od razu pojawili się pierwsi śmiałkowie, którzy zaciągali do tańca mniej śmiałe panny. Obserwowałam z szerokim uśmiechem te wygibasy. Fajnie, że już na początku ludzie się rozkręcili. Zdecydowanie zbyt często byłam świadkiem imprez-styp, na których nikt nie chciał jako pierwszy zatańczyć.

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz