by your side

1.2K 129 58
                                    

Nie żartował. Naprawdę wyruszaliśmy następnego dnia. Może nie z samego rana, ale około pierwszej popołudniu. 

Wzięłam ze sobą śpiwór i parę rzeczy w sportową torbę. Nie wiedziałam kompletnie, co mam spakować. W końcu mieliśmy przejechać całe Stany, nie wiadomo w jakiej kolejności i nie wiadomo jak długo miało nam to zająć - z pewnością długo. Najchętniej wzięłabym ze sobą całą szafę, ale przecież nie mogłam. 

Niall zamienił swoje Porsche na Jeepa Renegade. Z pewnością jego gust co do aut się nie zmienił - wciąż lubował w wysokich pseudo-terenówkach. 

W środku było jednak dużo miejsca, a tylne siedzenia można było rozłożyć. Brunet beztrosko stwierdził, że wyśpimy się tak lepiej niż jak w pięciogwiazdkowych hotelach. 

Ledwo wsiedliśmy do środka, a już poczułam, że to zły pomysł. Niall kazał mi zostawić wszystko jemu i to był błąd, ponieważ on nawet nie miał zarysu trasy. Po prostu rozłożył między nami mapę Stanów i kazał mi zaznaczyć, które miejsca chcę odwiedzić.

Nie miałam zielonego pojęcia. 

- Możemy jechać wzdłuż wybrzeża do Bostonu i potem kierować się na Chicago, zahaczając o wodospad Niagara - zaproponował.

- Po co chcesz jechać do Bostonu? - spytałam, kiedy czerwonym pisakiem zakreślił kółko wokół miasta.

- Zobaczyć hotel Tipton? - przewrócił oczami. Zaśmiałam się mimowolnie.

- Dobra. W takim razie ja chcę zobaczyć pomnik Siedzącego Byka - zaznaczyłam na mapie miejsce gdzieś na pograniczu Północnej i Południowej Dakoty.

- Siedzącego... Byka? 

Niall niczego nie kojarzył, więc postanowiłam go wkręcić. 

- Dokładnie tak. Wiesz, postawili pomnik krowie, która siedzi. Ponoć to była pierwsza krowa, która umiała takie rzeczy. 

- Ameryka to dziwny kraj - pokręcił głową. 

- Później możemy jechać przez Dakotę Północną aż do granicy z Kanadą i kierować się na zachód, zahaczając o park narodowy Glacier.

- Będziemy jeździć po parkach?

- To park lodowców. 

- Super. Chcesz nakręcić kolejną część epoki lodowcowej?

- Nie rozumiesz? Tam są lodowce. Gdzie, kurde, indziej będziesz mógł zobaczyć lodowce?!

- Nawet nie przeklinasz? - zamiast skupić się na planowanej trasie, ten musiał się przyczepić do mojego słownictwa. Widząc wzrok, jakim go obdarzyłam, wrócił do omawianego tematu: - No i co z tymi lodowcami? 

- Na początku dwudziestego wieku było tam około sto pięćdziesiąt lodowców, a niedawno okazało się, że zostało tylko jakieś dwadzieścia siedem. Naukowcy twierdzą, że do roku 2030 mogą zniknąć całkowicie i chcę je zobaczyć.

- Dobra. Niech ci będzie - westchnął. 

Z miną zwycięzcy zrobiłam staranną niebieską kropkę gdzieś na terenie Montany. 

- Możemy kierować się wzdłuż granicy aż do Seattle - zauważyłam. Końcówką markera wskazałam miejsce na mapie.

- Seattle? - uśmiechnął się podejrzanie. - I co chcesz tam zobaczyć? Wieżę radiową? Charlie Tango prosi o pozwolenie na lądowanie...

- Co? - zaczęłam się głośno śmiać. Nie mogłam uwierzyć, że Niall nawiązał właśnie do "50 twarzy Greya". To było dziwne i niezręczne trochę. - Przestań! 

- Dlaczego? Czyżbyś nie wiedziała, o czym mówię? - poruszył brwiami, a ja znów się zaśmiałam. Nienawidziłam go z całego serca.

- Zamknij się. Morda do mapy - rzuciłam ostrym tonem. A przynajmniej się starałam. Zdradził mnie mój niepohamowany uśmiech, bo wciąż podśmiewałam się pod nosem.

- O nie! - teatralnie chwycił się za serce. - Louane! Cóż za słownictwo! Nauczyć cię innych brzydkich rzeczy?

- Zaraz wysiądę - zagroziłam. Wciąż staliśmy pod budynkiem, w którym znajdowało się moje mieszkanie, więc mogłam to zrobić bez ryzyka, że zgubię się po drodze. 

- Dobra. Więc Seattle - zwinął mapę, zanim zdążyłam pomyśleć nad następnym miejscem, które moglibyśmy odwiedzić.

- I tyle? - spytałam, kiedy Niall najspokojniej w świecie schował ją do przegrody w drzwiach po swojej stronie.

- Nad resztą zastanowimy się później - wzruszył ramionami. - Teraz trochę zasad.

- O, naprawdę? - udawałam zaskoczoną. - T Y  chcesz wyznaczać zasady?

- Po pierwsze - kompletnie mnie zignorował. - Żadnego jęczenia typu "Niaaall, muszę siku" albo "Niall, zwolnij do cholery!" albo "Gdzie ty jedziesz, pacanie!".  

Pokiwałam twierdząco głową. To mogłam przyjąć.

- Po drugie: żadnego palenia w samochodzie. Mowa o papierosach. 

- Nie palę - uspokoiłam go. - Ale to samo tyczy się ciebie.

Przewrócił oczami.

- Ja też nie palę. I wiem, co mówię. Po trzecie: żadnego rozpraszania kierowcy podczas jazdy.

- Co zalicza się do rozpraszania? - spytałam, przekrzywiając delikatnie głowę i posyłając mu chytry uśmieszek. 

- Trącanie, zaczepianie, krzyczenie prosto do ucha - zaczął wyliczać. - Ogólnie. Nie chcę skończyć w rowie.Po czwarte: cokolwiek się dzieje, mówisz o tym.

- Okay. To tyle?

- Na to by wychodziło.

- W takim razie teraz moja kolej. Po piąte: trzymaj ręce przy sobie. Po szóste: żadnych chamskich i seksualnych podtekstów. Po siódme-

- Nie kradnij? - przerwał mi, powstrzymując śmiech.

- Nie zabij nas.

- To było piąte przykazanie. 

- Ale teraz jest siódmą zasadą. 

Mierzyliśmy się przez chwilę wzorkiem. Nie odważyłam się mrugnąć. 

- Okay - odezwał się w końcu Niall, odsuwając trochę do tyłu. Nawet nie zauważyłam, jak blisko siebie byliśmy. 

- Tylko ty będziesz prowadzić? - spytałam. 

- Ty też chcesz? - odparł pytaniem na pytanie, sięgając ręką do znajdujących się w stacyjce kluczyków.

- Mogę. Żaden problem. Będziesz mógł przynajmniej odpocząć w trakcie trasy.

- W takim razie kolejne zasady.

Powstrzymywałam się od przewrócenia oczami ale to było silniejsze ode mnie. Widząc to, Niall zaśmiał się pod nosem.

- Nie rozwal sprzęgła, nie rozwal skrzyni biegów, w ogóle NIE ROZWAL TEGO SAMOCHODU...

- Niall, nie urodziłam się wczoraj. Umiem prowadzić. Nie denerwuj się.

- No okay - odetchnął głęboko. Przekręcił kluczyk i po chwili silnik zaczął pracować pod maską. Poczułam podekscytowanie jak za każdym razem, kiedy byłam mała i z rodzicami jechaliśmy do dziadków na obiad w każdą niedzielę. 

Brunet podał mi nawigację i kazał wpisać obrany przez nas cel. 

- Do celu masz dwieście piętnaście mil. Planowany czas jazdy to cztery godziny i czternaście minut. Trasa obejmuje odcinki płatne - wyrzuciła z siebie nawigacja. Podałam ją chłopakowi, który zamontował ją na uchwycie. 

- W takim razie przyda nam się trochę dobrej muzyki, huh? - mruknął, puszczając oczko. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba dobrze zrobiłam. 

Whop! Whop! Kto się cieszy?

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz