losing sleep

1.2K 112 35
                                    

Droga z Seattle do Sacramento, według Google Maps, powinna zająć nam około dwunastu godzin. Na dobrą sprawę, kiedy wyruszyliśmy przed siódmą wieczór, to o siódmej rano powinniśmy zawitać w stolicy stanu Kalifornia, ale oczywiście, z nami nigdy nie było tak łatwo.

Jechałam w nocy, gdzie nawet pomimo późnej godziny wciąż trwały roboty drogowe i ciągnęły się niemiłosierne korki. Do tego w okolicach Salem złapała nas ogromna ulewa i Niall śmiał się, że to czarownice płaczą, bym w końcu do nich wróciła. Mi nie było jednak do śmiechu, widoczność była bardzo słaba i bałam się, że zamiast zaparkować gdzieś w Kalifornii, to zaparkujemy komuś w tył samochodu. 

- Jedziemy przez Oregon - odezwał się brunet. - Dlaczego tutaj nigdzie się nie zatrzymujemy?

- A chcesz gdzieś? - spytałam, nie odrywając wzroku od drogi. 

- Moglibyśmy na plaży?

- Właśnie jedziemy do stanu, gdzie są najpiękniejsze plaże. Będziesz ich mieć od groma i jeszcze trochę, a ty chcesz się zatrzymać właśnie tutaj? - spojrzałam na godzinę wyświetlaną obok radia i prychnęłam pod nosem. - Na dodatek o trzeciej w nocy?

- Czemu nie? - Niall znacznie się ożywił. Już chyba wolałam, kiedy ledwo żywy mruczał coś do szyby po swojej stronie. - Tu gdzieś będzie zjazd z tej okropnej autostrady, zjedź z niej, Louane!

- Niall, proszę cię - podjęłam próbę wybicia mu tego pomysłu z głowy. - Co takiego może mieć tutejsza potencjalna plaża, czego nie ma plaża w Kalifornii?

- Knujesz coś, nie lubię, gdy coś knujesz - prychnął. - Lou-lou, kiedy ostatni raz cię o coś prosiłem?

- Dwie godziny temu - nie musiałam daleko sięgać pamięcią. - Bo chciało ci się siku. 

- To się nie liczy! - oburzył się. - Proszę cię teraz, byśmy posiedzieli na plaży nocą, czy to aż tak wiele? 

- Okay - westchnęłam, poddając się. - Ale przeprogramuj nawigację. Nie wierzę ci na słowo. Nie znasz tutejszych rejonów. 

- Szukaj zjazdu 162 na Elkton - polecił. 

- Daleko to? - spytałam, bardziej skupiając się na znakach. 

- Za sześćset metrów, skręć w lewo - wydobyło się z nawigacji. 

- Właśnie tak - powtórzył Niall, odkładając sprzęt na swoje miejsce. 

Wjechaliśmy na stanową drogę 38, która była dość kręta. Zwolniłam, byśmy nie wylądowali gdzieś w rowie. Droga ciągnęła się przez las, a po swojej lewej miałam jakąś rzekę, więc prawdopodobieństwo śmierci bez świadków było tu o wiele wyższe niż na autostradzie, zwłaszcza o trzeciej w nocy, gdzie normalni ludzie spali. 

Wjechaliśmy do jakiegoś miasta, gdzie poczułam się bezpieczniej. Nawet nie orientowałam się, jaki mamy dzień tygodnia, ale to musiał być piątek lub sobota, ponieważ po ulicach kręciło się dużo młodzieży. Nagle zapragnęłam iść na imprezę, bo kurde, miałam to dwadzieścia parę lat, ale mentalnie czułam się, jakbym miała jakieś osiemdziesiąt. Za szybko dorosłam. Nie zdołałam przeżyć dobrych, studenckich imprez i powinnam to nadrobić. Teraz zmierzaliśmy właśnie do Kalifornii, więc to zamierzałam tam robić. Bawić się. Nadrabiać zaległości z życia.

Niall ustawił jako cel jakieś miasto o nazwie Coos Bay i właśnie tam nawigacja oznajmiła, że jesteśmy u celu, uprzednio doprowadzając nas na jakąś przystań.

- Proszę bardzo - powiedziałam, parkując na jednym z wielu wolnych miejsc parkingowych. Zaciągnęłam ręczny, zgasiłam silnik i spojrzałam na Nialla.

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz