the sound

1.6K 141 22
                                        

Niall: świetnie, kim jesteś?

Miałam ochotę się rozpłakać, ponieważ dokładnie t a k s a m o brzmiała pierwsza wiadomość, jaką Niall do mnie wysłał. To było wtedy, kiedy Alison namówiła mnie na ten prank. Wydawało się, jakby minęła wieczność od tego wieczoru i może tak było.

Zastanawiałam się, czy ciągnąć to dalej, czy może odpisać normalnie. Piosenka Alicii Keys wciąż leciała w radiu – to ona skłoniła mnie do napisania właśnie tej linijki. Moje rozmyślania przerwał dźwięk nowej wiadomości.

Niall mnie ubiegł. Już nie musiałam myśleć, jak wyjść z tej sytuacji.

Niall: dotarłaś bezpiecznie do domu? 😌

Lola: Tak jest, kapitanie!

Lola: A ty?

Niall: tak jest, oficerze! 

Uśmiechnęłam się i poprawiłam kosmyk włosów, który opadł mi swobodnie z ramienia i przeszkadzał w wpatrywaniu się w ekran. Wystukałam wiadomość szybciej, niż zdołałam przemyśleć jej treść.

Lola: Powinniśmy się jeszcze spotkać. Miło się gadało i w ogóle.

Niall: mam trochę wolnego czasu, więc moglibyśmy spotkać się jeszcze wiele takich razy 😏 

Dobrze, że nie było go obok. Nie wiedziałby, jak szybko zaczęło bić moje serce, kiedy przeczytałam tę wiadomość.

Brakowało mi go. Cholernie mi go brakowało. Był moim przyjacielem i nagle zniknął. Wiedziałam, że to po części, a nawet głównie, moja wina, ale to nie znaczyło, że tęsknota za nim będzie jeszcze mniejsza. Wręcz przeciwnie. Z dnia na dzień rosła i rosła.

Zastanawiałam się, jak to wyszło, i dlaczego, że Niall jest w Nowym Jorku. Przeznaczenie czy zbieg okoliczności?

Ze mną było łatwo. Pojawiłam się tu dzięki jednej osobie, która kiedyś była dla mnie najważniejsza.

Alison.

Mieszkałyśmy razem w Londynie, gdzie chodziłyśmy na uniwerek, jednak blondynka tak się wkręciła w swoje towarzystwo i nowe życie, że całkowicie się ode mnie odcięła, a każda moja próba odbudowania kontaktu kończyła się fiaskiem. Doszłyśmy do takiego momentu, że nawet mijałyśmy się w mieszkaniu. I kiedy pewnego razu chciałam z nią po prostu, najzwyczajniej w świecie, porozmawiać, rozpętałyśmy III wojnę światową. Alison tak się wściekła, że stwierdziła, że skoro mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić. Na początku nie myślałam o tym na poważnie, ale z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że tak byłoby lepiej. Cała ta sytuacja między nami była toksyczna, strasznie się męczyłam, a przecież nie powinnam sobie szkodzić. Akurat na uczelni otwarto projekt wymiany między krajowej, więc bez wahania się zapisałam. I tak trafiłam do Nowego Jorku. Miałam spędzić tu rok, jednak tak mi się spodobało, że złożyłam odpowiednie papiery i przeniosłam się na stałe do USA. Rodzice nie pochwalali mojej decyzji, ale widząc, że jestem zadowolona, w końcu odpuścili i pomogli mi się zaaklimatyzować. Odwiedzili mnie nawet parę razy, ale jakoś w ich głowach nie zrodziła się ochota przeprowadzi do Stanów na stałe.

Skończyłam studia i znalazłam pracę. Niekoniecznie z moich marzeń i niekoniecznie związaną z moim wykształceniem, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Jak wiele innych rzeczy. Liczyło się to, że miałam gdzie mieszkać i co jeść.

Trudno było mi się zaaklimatyzować. Nie mogłam poradzić sobie ze znalezieniem nowych znajomych. Alison zakorzeniła we mnie coś takiego, że miałam wrażenie, że dla każdego jestem nudna i nic nie warta, na dodatek nie miałam im nic ciekawego do zaoferowania. Przez to byłam trochę samotna i kiedy ujrzałam dzisiaj Nialla poczułam się, jakby jakaś furtka w końcu się otworzyła.

Lola: Byłoby super.

Wiedziałam, że się zmieniłam. Było to widać nawet w stylu mojego pisania. Zaczynałam zdania z wielkiej litery i znaki interpunkcyjne wszędzie musiały się zgadzać. Nie użyłam jeszcze ani jednej emotikony, kiedy Niall zdołał wcisnąć ich z dwadzieścia. Zachowywałam się inaczej i ubierałam się inaczej. Tego ode mnie oczekiwała między innymi moja praca, jednak wiem, że nie powinnam wynosić je poza mury wieżowca. Nie umiałam jednak. Nie miałam nikogo, kto zwróciłby na to uwagę, więc taka się stałam. Miałam tylko nadzieję, że nie odstraszę tym Horana.

Pisaliśmy dość długo i kiedy wysłaliśmy sobie ostatnie „dobranoc" było już grubo po trzeciej. Gdy budzik zadzwonił równo o 5:30, byłam jeszcze nieprzytomna. Musiałam jednak zwlec się z wygodnego łóżka i wskoczyć pod prysznic. Normalnie poszłabym pobiegać, ale nie miałam siły, cały mój organizm jeszcze spał. Zamiast tego, prawie godzinę spędziłam stojąc pod natryskiem z ciepłą wodą. Wraz z szumem wody słyszałam szum pieniędzy, które wylatywały z mojego portfela. Rachunek za wodę w tym miesiącu z pewnością będzie opiewał na wysoką kwotę.

Niall: mogę przyjechać po ciebie do pracy? 😁

Przeczytałam tę wiadomość z osiem razy. I dodatkowe dwadzieścia trzy, dla pewności. Nie wiedziałam, co odpisać. Był piątek i oczywiście nie miałam żadnych planów. Liczyłam na to, że wrócę do domu i się zdrzemnę, nadrabiając te godziny snu, które mi umknęły.

Lola: Przyjechałam własnym samochodem, nie chcę zostawiać go na weekend pod firmą. Może umówimy się u mnie w mieszkaniu? Albo gdzieś na miasto?

Chwilę potem szybko wysłałam kolejną wiadomość.

Lola: Równie dobrze możesz wpaść do mnie na obiad.

Niall: czy to bezpieczne??? 😂

Zaśmiałam się pod nosem. Chciałam głośniej, ale to tylko wzbudziłoby podejrzenia pozostałych pracowników i obudziły radary wścibskich babek, których biurka okalały moje.

Lola: Ja jeszcze żyję, więc myślę że tak.

Niall: a to nie jest czasem tak, że po paru miesiącach organizm przyzwyczaja się do szkodzących substancji??? 🤔

Lola: To by tłumaczyło, dlaczego ty też jesteś jeszcze przy życiu 🙃

Niall: OBOŻE.

Niall: CZY TO BYŁA EMOJI

Niall: YAAASS GUUUURL 😍😎😈

Lola: To jak? Muszę wiedzieć, bo w lodówce mam tylko światło.

Niall: w takim razie nie fatyguj się, ja coś przywiozę tylko podaj adres 

Lola: Nie, Niall. To ja cię zaprosiłam.

Niall: Lou-Lou, skarbie moje najdroższe, pozwól mi nas uratować 😎

Niall: jak tak bardzo chcesz to będziesz mogła przygotować herbatę i użyczyć talerze

Niall: będę o 4 😘

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz