Gdy dotarliśmy do Bostonu, była już prawie szósta wieczór. Niebo było poszarzałe i temperatura na zewnątrz była o parę stopni niższa niż w Nowym Jorku.
Nie sądziłam, że Niall mówił prawdę o hotelu Tipton dopóki przed nim nie stanęliśmy. Może nie był dokładnie taki jak przedstawiano w serialu produkowanym przez Disney Channel, ale podobny. I znajdował się w Bostonie. Nie nazywał się jednak Tipton, żeby nie było.
- Chcesz tam spać? - spytałam, kiedy po prostu staliśmy po drugiej stronie skrzyżowania przy St James Ave.
- Nocleg tam kosztuje ponad trzysta dolców więc nie, chyba nie - odparł.
- Więc będziesz udawać, że naprawdę interesował cię ten budynek i przez to nie możemy teraz być w drodze nad wodospad Niagara?
- Dokładnie tak.
- Niall?
- Huh?
- Jesteś idiotą.
Zaśmiał się, a ręce splecione ze sobą na jego klatce piersiowej unosiły się wraz z kolejną salwą śmiechu. I z czego się, idiota, śmiał?
- Możemy iść w jakieś inne miejsce? Jestem głodna - jęknęłam. - I jest mi zimno.
- Trzeba było się cieplej ubrać - mruknął i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Ponieważ sadził ogromne kroki, musiałam trochę podbiec, by móc go dogonić.
- Dobre sobie - prychnęłam. - Skąd miałam wiedzieć, że pojedziemy na północ a nie na południe, tak jak oczekiwałam?
- Nie będę wskazywać palcem, kto wymyślił tę trasę - przewrócił oczami. - Ale mówić mogę: ty. Więc nie marudź z łaski swojej. Zresztą, to była jedna z zasad naszej podróży.
- To one nie obowiązują tylko w aucie?
- Więc mogę teraz nie trzymać rąk przy sobie i rzucać chamskimi, seksualnymi podtekstami?
- Oczywiście, że nie. Moje zasady obowiązują cię dopóki nie wrócimy do Nowego Jorku i moja stopa nie postanie w moim mieszkaniu - burknęłam oburzona.
- Oh, czyżby? - uśmiechnął się półgębkiem i skręcił w kolejną uliczkę.
- Jezus, Niall! - krzyknęłam za nim. Znowu musiałam podbiec i uwiesić mu się na ramieniu, by trochę zwolnił: - Dokąd ci się tak spieszy?
- Ponoć jest ci zimno? Szybki marsz pobudzi twoje krążenie i wkrótce będzie ci cieplutko.
- Powiesz mi, dlaczego, do cholery, zgodziłam się na ten cały cyrk na kółkach?
- Na kółkach? - przystanął i w końcu mogłam odetchnąć. Dzięki Bogu za sygnalizację świetlną. - Z tego co widzę, idziemy teraz pieszo.
- Oh, aleś ty bystry - zironizowałam.
Weszliśmy na pasy i przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Wciąż trzymałam się ramienia chłopaka, ponieważ tylko tak mogłam uniknąć zgubienia go w tłumie.
W końcu weszliśmy do Subway'a, a ja próbowałam nie udawać zdziwionej, że Niall wiedział, jak tu trafić. Zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy przy ladzie ciągnącej się wzdłuż okna.
- Mmm. Zdrowo bardzo - mruknęłam, zabierając się do jedzenia swojej kanapki.
- Zdrowo czy nie, nie ważne. Dobrze, że w miarę tanio.
- Przewidujesz, że będziemy musieli coś sobie gotować?
- Chciałbym tego uniknąć - posłał mi rozbawione spojrzenie. - Chciałbym wrócić z tej podróży żywy, ze zdrową wątrobą, bez żadnych pasożytów w środku.
CZYTASZ
long way home | n. horan
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ TEXT PRANK! Lola i Niall po latach spotykają się na środku ulicy w zatłoczonym mieście i obaj są zaskoczeni tym, co widzą. Nigdy nie sądziliby, że pięć lat byłoby w stanie wnieść tyle zmian w ich życie. Niall wpada na świetny pomysł, któ...