love like this

1.2K 105 25
                                    

Opuściliśmy Santa Barbara szybciej, niż planowaliśmy, a to wszystko przez pogodę. Za to postanowiliśmy przedłużyć pobyt w Los Angeles, z dwóch na cztery dni, chociaż mi z pewnością wystarczyłyby dwa.

Wielu ludzi zachwyca się Los Angeles tak naprawdę bez żadnego konkretnego powodu. Bo tak. Bo to super miasto(na jakiej podstawie możesz tak stwierdzić?), bo mieszkają tam bogaci ludzie(więc to jest ten wyznacznik "fajności"?), bo tam mieszkają największe gwiazdy(i łudzisz się, że je spotkasz?). Tak naprawdę Amerykanie byli mistrzami we wciskaniu ludziom kitów na wiele tematów i w ten sposób udało im się z Los Angeles stworzyć ikonę podróżniczych marzeń, kiedy tak naprawdę było to miasto zalane betonem. Gdyby nie obecność okolicznych plaż, czułabym się jak w więzieniu. Temperatura była cholernie wysoka, do tego szare ściany otaczały mnie dosłownie wszędzie.

Zdecydowanie tęskniłam do San Francisco. Tamto miejsce miało to coś. Miało klimat, tam można było się wczuć w to miasto. 

Ale dzielnie trwałam na spacerze po Hollywood Boulevard, gdzie ludzie dosłownie wpadali na siebie. Nie było żadnej mowy o ukucnięciu i zrobieniu sobie zdjęcia z gwiazdą swojego idola. Jeśli nie ruszałeś się przez 0.2 sekundy, już posyłano ci mordercze spojrzenia, fukano, przeklinano, co ty sobie myślisz, żółtodziobie.

Udaliśmy się też do okręgowego muzeum sztuki i do muzeum przyrodniczego. Tam było nawet fajnie, chociaż generalnie nie przepadałam za muzeami. I tak przepadł nam pierwszy dzień.

Drugiego dnia znaleźliśmy się na Rodeo Drive. Znajdowały się tam chyba najdroższe sklepy z całego świata i nawet patrzenie na ekspozycje na wystawach mnie bolało. 

Nie mówię już o katuszach, jakie przeżywał mój portfel, który i tak spokojnie leżał na dnie torebki.

Po Rodeo Drive udaliśmy się do wytwórni filmowej Sony, by zwiedzić plany filmowe wielu kultowych filmów czy seriali. Byłam pod wrażeniem tego, jak pracownicy studia są w stanie zadbać o najmniejsze szczegóły planu, by dało się uwierzyć, że cała scena faktycznie była kręcona w owym miejscu, a nie w jakimś magazynie przystrojonym tekturą. Po wyciecze poszliśmy na lody i spacerowaliśmy ulicami miasta, by trzeci dzień poświęcić na coś, na co czekałam od dawna.

DISNEYLAND! 

Pomijając fakt, że kręciło się tam mnóstwo rodzin z małymi dziećmi, to byłam naprawdę prze szczęśliwa, że udało mi się namówić Nialla na wycieczkę w tamto miejsce. Od zawsze chciałam odwiedzić ten park rozrywki i mieszkając jeszcze w Nottingham, planowałam wyjazd do Paryża z Alison i wtedy przymusowo Disneyland. Lecąc do Nowego Jorku nie myślałam tak o tym. Nie wyobrażałam sobie, żeby samej jechać na Florydę czy do Kalifornii. Ale teraz był tu Niall i z nim jak najbardziej mogłam tu być. Powinnam tu być. I byłam. 

Kiedy przekroczyliśmy bramę parku rozrywki, nie wiedziałam, na czym powinnam na dłużej zatrzymać wzrok. W końcu zatrzymałam go na Niallu, który stanął dwa metry przede mną, wyciągając ręce ku górze, obracając się dookoła i krzycząc:

- Mam nadzieję, że zawsze będziecie wspominać czas spędzony w Disneylandzie jako coś wyjątkowego. Nie sprzedajemy mebli. Nie sprzedajemy samochodów. Nie sprzedajemy ziemi, domów ani funduszów emerytalnych. Nie mamy żadnych celów politycznych. Sprzedajemy zabawę!

Podparłam dłonie na biodrach, kręcąc z rozbawieniem głową. Osoby mijające go patrzyły na bruneta jak na idiotę i w sumie nie dziwiłam im się - ja patrzyłam na niego tak samo, ale mogłam, bo byłam jego przyjaciółką. Nikt inny nie powinien na niego tak patrzeć, ani nawet uważać, że Niall był idiotą.

- Nie wierzę, że cytujesz fragmenty powieści Kinga - wyznałam szczerze. - Nie sądziłam, że czytasz.

- Nie sądziłem, że będziesz to znać - przyznał. - Udaję, że nie słyszę tego fragmentu odnoszącego się do mojego czytelnictwa.

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz