fast car

1.4K 143 29
                                    

- No proszę- zagwizdał przeciągle, kiedy podeszłam bliżej. – Granat. Czy ty usiłujesz wtopić się w to cholerne miasto?

- Co ci przeszkadza w granacie? – spytałam, mieląc między palcami zwiewną, granatową sukienkę, którą tego dnia miałam na sobie. Również miała prosty krój, ale była dość luźna i nie opinała się na całym ciele. Bardziej przypominała rozciągnięty męski T-shirt.

- Granat jest spoko, ale tobie w nim nie do twarzy. Te wszystkie ciemne rzeczy tylko podkreślają twoją bladą cerę. To nie zdrowe – zacmokał, kręcąc przy tym głową. – Czy ty masz tylko takie rzeczy? Stanowczo potrzebujesz wypadu na zakupy.

- Że niby z kim? Z tobą? – prychnęłam pod nosem. – Założyłeś koszulę w szkocką kratę do hawajskich szortów.

- Spałem, okay? Obudziłaś mnie o trzeciej nad ranem. Mój mózg jeszcze nie kontaktował.

- Twój mózg nigdy nie kontaktuje.

- Dobra. Minęło trochę od tego czasu. Spójrz na mnie teraz. Ubieram się super. Uwierz mi, mój gust też jest super.

Uniosłam brwi, a kącik moich ust uniósł się kpiąco do góry.

- Oh, przecież nigdy w to nie wątpiłam – mruknęłam. – Czy ty naprawdę będziesz mi teraz przytykać na temat mojej garderoby?

- Ty jakoś mogłaś.

Wywróciłam oczami i poprawiłam torbę, która zwisała mi z ramienia.

- Nie masz nic lepszego do roboty niż włóczenie się ze mną po sklepach? – spytałam z nadzieją.

- W zasadzie, to mam. Ale to może poczekać. Ratowanie z modowej porażki mojej najlepszej przyjaciółki niestety nie – powiedział, uśmiechając się szeroko. Chwycił mnie za rękę i poprowadził do swojego samochodu, które stało zaparkowane niedaleko. Otworzył drzwi od strony pasażera i gestem zachęcił, bym wsiadła do środka.

- No nie wiem – westchnęłam. – Jeśli nadal kierujesz tak jak pięć lat temu, to chyba lepiej by było, żebym to ja prowadziła.

- Przyznaj się – zaśmiał się. – Po prostu chcesz pokierować trochę Porsche.

- Nie – udałam oburzoną. – Dla twojej wiadomości, kierowałam lepszymi samochodami.

- Tak? Uważaj, bo ci uwierzę. Co za psychopata dałby poprowadzić kobiecie auto warte miliony dolarów?

- Mój szef – wycedziłam. Postarałam się opanować swój gniew. Naprawdę nie lubiłam, kiedy ktoś żartował z takich stereotypów, że kobiety są gorszymi kierowcami niż faceci. Coraz częściej okazywało się, że są nawet od nich lepsze.

- To już wiem, jak dorobił się fortuny. Ryzykant. Teraz albo nigdy. Myślę, że mógłbym go polubić.

- Dlaczego miałbyś go w ogóle poznawać? – spytałam, kiedy z westchnięciem usiadłam na miejscu pasażera, a Niall po chwili zajął miejsce kierowcy.

- Ponieważ lubię poznawać nowych ludzi. I tego wymaga moja praca.

- Dlatego więc tu jesteś? W celach... zawodowych przyleciałeś do Nowego Jorku?

- Mniej więcej. Nie rozmawiajmy o tym – poprosił. Ręką sięgnął do radia i zrobił głośniej. Dźwięki muzyki rozniosły się po całym samochodzie.

- Poznajesz? – zapiszczałam.

Niall przez chwilę z uwagą przysłuchiwał się utworowi, który aktualnie był puszczany w radiu. Po jego minie widziałam jednak, że nic mu to nie mówi.

- Ty masz szybki samochód, ja chcę bilet byle gdzie – zaczęłam śpiewać, a po paru sekundach twarz chłopaka rozświetlił szeroki uśmiech. – Pisałam do ciebie z tekstem tej piosenki! O jejuniu, jakie to stare!

- Ale nic się nie zmieniło – nieznacznie poprawił się na siedzeniu. – Nadal mam szybki samochód.

Na potwierdzenie tych słów gwałtownie dodał gazu, aż silnik pod maską zabuczał. Wyprzedził kilkanaście samochodów, a mi serce stanęło w gardle. Znajdowaliśmy się w samym centrum, do cholery!

- A ty? – zerknął na mnie ukradkiem. – Nadal chcesz bilet byle gdzie?

long way home | n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz