Na zegarku właśnie wybiła godzina ósma, a ja dopiero budzę się. Nie mam pojęcia, dlaczego mój kochany budzik nie zadzwonił, ale cieszę się, że jakimś dziwnym sposobem wstałem sam. Najszybciej jak tylko potrafię zakładam na siebie ubrania wiszące na krześle. Dziękuję sobie w duchu, że nie włożyłem ich wczoraj do szafy, bo byłem zbyt leniwy. Po ubraniu się biegnę w kierunku łazienki po drugiej stronie korytarza. Wykonuję poranną toaletę w trzy minuty, po czym zabieram plecak, zamykam dom i pędzę w stronę szkoły. Przez chwilę analizuję przebieg wczorajszego wieczoru i zastanawiam się, jakim trzeba być szczęściarzem, by spóźnić się na swój pierwszy dzień w całkiem nowej szkole. Tak, dobrze usłyszeliście od dzisiaj jestem znowu uczniem, po dwutygodniowej przerwie, która była dla mnie zbawieniem. W tym czasie mogłem całkowicie skupić się na przeprowadzce i utrzymaniu dobrej formy na wstąpienie do innej drużyny.
Całe szczęście, że rodzice pozwolili mi zatrzymać swoje auto, bez którego teraz byłbym w niezłej dupie. Przynajmniej dzięki niemu docieram na parking szkolny spóźniony już tylko piętnaście minut. Świetnie! Na dokładkę mojego pechowego dnia nigdzie nie mogę znaleźć miejsca do zaparkowania, a kiedy w końcu je odnajduję okazuję się, że jest na końcu pieprzonego parkingu. Doskonale!
Drogę do głównego wejścia do szkoły pokonuję biegiem. Na szczęście moja forma pozwala mi na brak zmęczenia, za co jestem sobie ogromnie wdzięczny. Po kilku chwilach jestem w środku budynku, jednak natychmiast uświadamiam sobie, że nic mi to nie da skoro nie mam zielonego pojęcia jak dostać się do dyrektorki, która umówiła się z moimi rodzicami, że zaprowadzi i przedstawi mnie na mojej pierwszej lekcji. Oczywiście uważam to za beznadziejny pomysł, bo wiem, że na bank poradziłbym sobie lepiej zupełnie sam, ale chciałem wyglądać na milszego. Teraz to nie ma zupełnego sensu skoro spóźniam się już dwadzieścia minut. Dyrektorka pomyśli, że jestem nienormalny, więc dla własnego dobra postanawiam znaleźć jakieś solidne wyjaśnienia, by choć trochę polepszyć swoją sytuację.
Myśląc nad swoimi dalszymi czynami idę cicho długim korytarzem pełnym szafek, plakatów i innych dupereli znajdujących się w szkole. Już mam tracić nadzieję i zrezygnowany wejść do randomowej klasy, jednak moją uwagę przykuwa rudowłosa dziewczyna. Oddycham z ulgą na jej widok, po czym szybkim krokiem do niej podchodzę. Z daleka można zauważyć, że męczy się ze swoją szafką i próbuje ją jakoś otworzyć. Tym bardziej cię cieszę, bo mam pretekst żeby do niej zagadać i przy okazji poprosić o pomoc.
-Może ci pomóc?- pytam stojąc metr od niej. Na moje słowa dziewczyna podskakuje ze strachu.- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.- mówię i uśmiecham się przepraszająco.
-Nic się nie stało.- odpowiada cicho i wraca do swojego problemu zapominając o moim wcześniejszym pytaniu. Zamiast pytać się ponownie lekko ją odpycham, na co dostaję ciche piśnięcie zaskoczenia. Nie zważając na to po prostu walę lekko w szafkę i proszę ją o ponowne wpisanie kodu. Kiedy to robi drzwiczki same się otwierają, a dziewczyna jest wyraźnie zadowolona.
-Dzięki.- powiedziała cicho, po czym zaczęła grzebać w swojej szafce. Nie tracąc czasu postanawiam spytać ją o drogę z wielką nadzieją, że mi pomoże.
-Hej, a nie wskazałabyś mi drogi do gabinetu dyrektorki. Jestem tu nowy, ta szkoła jest ogromna i nie mam zamiaru się zgubić. To jak będzie?- pytam z nadzieją w głosie. Czekam aż rudowłosa zamknie szafkę. Po kilku sekundach odwraca się do mnie i patrzy na mnie swoimi zielonymi oczami. Są tak intensywne... Chyba nigdy nie widziałem piękniejszego koloru zieleni...
Wyrywa mnie z zamyślenia i wskazuje palcem na drzwi znajdujące się dokładnie za moimi plecami. Odwróciłem się w tamtą stronę i dostrzegłem wielki napis SEKRETARIAT. Przybiłem sobie piątkę w myślach, a następnie odwróciłem się by podziękować nieznajomej, która jak się okazało zniknęła. Dosłownie. Wyparowała w powietrzu jak jakaś wróżka! Niezłe rzeczy dzieją się w tej szkole, przyznałem sam sobie i udałem się we wskazanym kierunku.
Gdy już stanąłem przed drzwiami, to zapukałem kilka razy. Z grzeczności odczekałem, aby ktoś zaprosił mnie do środka, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Jęknąłem z irytacją, a następnie łapię za klamkę, powoli otwieram drzwi i wsuwam się do środka. W pomieszczeniu dominuje kolor brązowy. Jest tutaj pełno szafek z różnymi dokumentami, a pod oknem stoi wielkie biurko z komputerem. Po drugiej stronie pokoju stoi malutka kanapa, na której postanawiam usiąść i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Zanim jestem w stanie choćby pomyśleć o nudzie lub ucieczce do pomieszczenia wchodzi niska kobieta w starszym wieku z plikiem dokumentów pod pachą. Gdy mnie dostrzega spogląda na mnie groźnie spod swoich okularów i fuka zirytowana moją obecnością.
-Nie powinieneś być przypadkiem na lekcji mój drogi?- pyta głosem pełnym jadu.- Jakim prawem w ogóle opuszczasz swoje zajęcia?- irytacja w jej głosie mówi mi, że ciężko będzie nam się dogadać. Modlę się w duchu, żeby dyrektorka okazała się inna niż to wstrętne babsko.
-Przepraszam, ale jest to mój pierwszy dzień w tej szkole.- tłumaczę.- Nazywam się Sebastian Johnson. Moi rodzice uzgodnili z panią dyrektor, że mam się zjawić najpierw u niej w gabinecie, żeby pomogła mi odnaleźć klasę.- staram się brzmieć sympatycznie, nawet lekko się uśmiecham, jednak nic nie jest w stanie poprawić tej pani humoru, a wręcz zastopować nadchodzącą eksplozję.
-Dzień dobry Sebastianie!- oddycham z ulgą, gdy do pomieszczenia wchodzi elegancko ubrana kobieta po czterdziestce i uśmiech się do mnie przyjacielsko. Już ją lubię, za to że uratowała mnie od dalszego starcia z wiedźmą.- Miło mi w końcu zobaczyć cię w naszej szkole. Mam nadzieję, że ci się tutaj spodoba i znajdziesz wielu przyjaciół.- mówi życzliwie, a ja mam nadzieję na to samo.- Teraz zaprowadzę cię do klasy, gdzie odbywa się twoja pierwsza lekcja.- właściwie to już się kończy...- Najpierw jednak dam ci kod do swojej szafki. Plan lekcji oraz inne potrzebne rzeczy powinni przekazać ci twoi rodzice, którzy byli u mnie w zeszłym tygodniu.
-Tak przekazali. - potwierdziłem, na co dyrektorka skinęła głową, zabrała jakąś kartkę z biurka i wyszła prowadząc mnie do klasy. Minęliśmy jeszcze spory odcinek korytarza i skręciliśmy w lewo, by zobaczyć drewniane drzwi ze szklaną szybą od połowy.
-Teraz wprowadzę cię i przedstawię innym uczniom. Jak już mówiłam życzę ci wspaniałych chwil, dobrych wyników w nauce i poznania wielu nowych ludzi, z którymi się zaprzyjaźnisz. Gdybyś kiedykolwiek potrzebował pomocy należy się zwrócić do pedagoga szkolnego, do mnie lub do pani Wet, którą miałeś okazję poznać.- niestety nie było to zbyt przyjemne powitanie i wiem, że do tej ostatniej osoby nigdy w życiu się o nic nie zwrócę. Prędzej odetnę sobie rękę. Rzucam w stronę kobiety szybkie dziękuję, a następnie razem wchodzimy do dosyć dużej zielonkawej klasy biologicznej. Znajdują się tutaj pojedyncze ławki, w których każdy siedzi samotnie, tablica multimedialna, wiele eksponatów i innych potrzebnych rzeczy. Nic nadzwyczajnego.
-Dzień dobry wszystkim. Przepraszam, że przerywam w prowadzeniu lekcji, ale jestem tutaj, aby przedstawić wam nowego ucznia naszej szkoły Sebastiana Johnsona. Mam nadzieję, że miło go przyjmiecie. Tak, patrzę na ciebie Fennel.- skierowała te słowa do chłopaka siedzącego na końcu sali. Uśmiechał się łobuzersko. Od razu go poznałem. Mark Fennel, z którym przyjaźniłem się w podstawówce zanim stąd wyjechałem. Był jednym z moich dobrych kumpli, więc cieszę się, że go widzę.- Możesz zająć miejsce. Ja wracam do siebie, a jakbyś kiedykolwiek potrzebował pomocy, to wiesz gdzie mnie znaleźć.- skinąłem głową na znak, że rozumiem, po czym pani dyrektor opuściła salę. Nie miałem problemu ze znalezieniem ławki, w której chciałbym siedzieć. Zanim zdążyłem się zorientować siedziałem koło mojego dawnego kumpla i jego znajomych.
Do końca dnia znałem wszystkich jego znajomych, wrogów oraz laski służące do wiadomych celów. Jednak w jego ścisłej paczce znajdowali się: Jim, Jeremy, Patrick i Nathan. Od razu ich polubiłem i ucieszyłem, że ten pechowy dzień zamienił się w szczęśliwy.
***
Od autorki
Jak wam się podoba ta historia?
Jest to moje pierwsze opowiadanie, więc proszę o wyrozumiałość... <3
CZYTASZ
Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!)
Teen FictionSebastian Johnson to nowy uczeń w jednym z liceum w Nowym Jorku. Chce realizować swoją główną pasję- koszykówkę i poznać grupę przyjaciół. Jednak los ma co do niego zupełnie inne plany. Historia chłopaka, którego życie może się bardzo skomplikować i...