W poniedziałek zjawiłem się w szkole. Razem z moimi rodzicami ustaliliśmy, że nie powiemy nic dyrektorce, aby uniknąć niepotrzebnych pytań. Miałem wielką nadzieję spotkać gdzieś na korytarzu Madison, bo nie rozmawialiśmy prawie w ogóle od naszego powrotu. Był, tylko szybki SMS, że u niej wszystko w porządku. Nie mieliśmy nawet okazji przekazać sobie nawzajem informacji od rodziców. Madison w tej chwili pewnie nienawidzi mojej matki i nie dziwię się jej. Myśli, że to przez nią rozpadła się jej cała rodzina.
Przemierzyłem szybkim krokiem korytarz. Zdążyłem dojść do szafki i wyjąć potrzebne książki, a dziewczyny nigdzie nie było. Następnie wszedłem do klasy, gdzie powoli zbierali się uczniowie. Spojrzałem na zegarek wiszący nad drzwiami. Zostało mi więcej niż pięć minut, więc mam jeszcze trochę wolnego czasu. Usiadłem w ławce i przeglądałem coś na telefonie, kiedy nad moją głową pojawił się cień.
-Hejka poszukiwaczu! Co tam? Odkryłeś skarb w tym starym domku?- przybiliśmy sobie piątki, a później Nathan usiadła na krześle na przeciwko mnie.
-A żebyś wiedział!- powiedziałem dumny z siebie.
-Gadasz! Co znalazłeś?- zapytał ciekawy.
-To trochę długawa historia.-popatrzyłem na niego, a ten miał oczy wypełnione błaganiem.- No dobra, opowiem ci w wielkim skrócie.- pokiwał energicznie głową, a ja zabrałem się do opowieści. Zajęło mi to dość sporo czasu i było lekko skomplikowane opowiadanie krótszej wersji, ale chyba dałem radę.- Zrozumiałeś coś z tego?
-No, nie tłumaczysz jakoś najgorzej.- udałem, że odgarniam pot z czoła i oddycham z ulgą.- Ale stary, chyba nie powiesz mi, że przez ten cały czas nic między wami się nie działo...
-Czemu twierdzisz, że coś nas łączy?
-Serio.- pokiwał z rezygnacją głową.- Wy kleicie się do siebie, jak taśma klejąca do kartki.- walnąłem sobie z otwartej ręki w czoło.
-Świetne porównanie Nath!- pogratulowałem i zacząłem się śmiać.- A tak na serio, to nie mam pojęcia co jest między nami. Nie gadaliśmy zbytnio od powrotu. Nawet jej dzisiaj nie widziałem.
-Sebastian nie wiem co się tam działo i nie musisz mówić, ale jestem przekonany jak nigdy, że musicie pogadać i sobie coś ustalić.- przyznałem mu rację. Musieliśmy ustalić, czy zagłębiamy się w głębszą relację, czy sobie odpuszczamy. Nie chcę robić nic na siłę i unieszczęśliwiać Madison. Postanowiłem odnaleźć ją po zajęciach, a jak nie to umówię się z nią telefonicznie na spotkanie.
-Dzień dobry wszystkim.- do klasy weszła nauczycielka od matematyki.- Zapiszcie proszę temat lekcji.- wszyscy posłusznie wykonali polecenie, a nauczycielka w między czasie czytała obecność.- Ostatnio na lekcji nie było pana Johnsona, dlatego zapraszam do rozwiązania tego równania. Ciekawe, czy nadrobił zaległości. No cóż, na pewno to zaraz sprawdzimy. Zapraszam.- wstałem i spokojnie podszedłem do wielkiej tablicy. Byłem pewien, że dam sobie radę, bo z matmą nie mam żadnego problemu. Kiedy pojawiła się treść zadania, szybko zabrałem się do roboty. Było dość proste i nie miałem żadnych trudności z wykonaniem go.- Wszystko dobrze. Dziękuję, siadaj. Masz piątkę za bezbłędne wykonanie zadanie.- przybiłem sobie piątkę w głowie, a później wróciłem do swojego stolika.
***
Następna część minęła bez większych komplikacji, tak jak pozostałe lekcje. Podczas tych kilku godzin nie udało mi się znaleźć Madison. Zbiegłem schodami prowadzącymi na parking. Wśród tłumu nastolatków zauważyłem charakterystyczne rude włosy rozwiewane na wietrze. Szybko przemieściłem się między autami i dotarłem do dziewczyny, która samotnie wracała do domu.
-Madison!- zawołałem, na co dziewczyna się odwróciła, a ja prędko do niej dołączyłem.
-Hej.- powiedziała cicho.
-Hej, cały dzień próbowałem ciebie znaleźć, no i w końcu mi się udało.- uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Świetnie.- widać było, że coś ją gnębi. Unikała ze mną kontaktu wzrokowego i chyba nie chciała specjalnie ze mną rozmawiać. Udałem, że tego nie widzę i nie pytałem.
-Słuchaj, bo ja właściwie chciałem się z tobą spotkać. Musimy poważnie porozmawiać, nie sądzisz?- przytaknęła i sprawdziła godzinę w telefonie.
-Mam trochę czasu, więc możemy teraz wyskoczyć na kawę.- pokazałem jej uniesionego kciuka. Następnie poszliśmy do kawiarni, która znajdowała się niedaleko naszej szkoły i uczniowie często spędzali tam czas. Zajęliśmy wolny stolik koło kamiennej ściany, a kelnerka przyjęła nasze zamówienie na dwie espresso. Chwilę później siedzieliśmy w ciszy sącząc nasze napoje.
-No to może zacznę od tego...- próbowałem jakoś zacząć rozmowę.
-Unikałam cię dzisiaj, dlatego nie mogłeś mnie nigdzie znaleźć.- przerwała mi i popatrzyła na stolik.- Po prostu wiem, że jeśli się zbliżymy ja prędzej czy później będę musiała iść poznać twoich rodziców, tylko nie wiem czy dam radę. Czy będę potrafiła spojrzeć twojej mamie w oczy...
-Właśnie dlatego chciałem z tobą porozmawiać.- popatrzyłem na nią.- To nie była moja mama, tylko jej siostra bliźniaczka, która nie żyje. Bo po tej całej przykrej sytuacji, porzuceniu przez Roberta po prostu się załamała. Na końcu postanowiła skrócić swoje życie...
-Sebastian tak mi przykro. Ja nie miałam pojęcia...- na jej twarzy pojawił się smutek.
-Nic nie szkodzi. Po prostu chciałem z tobą porozmawiać, żebyś poznała prawdziwą wersję.
-Dzięki i przepraszam, że dzisiaj nie chciałam z tobą rozmawiać.- przytknąłem głową.
-Teraz jest jeszcze druga sprawa.- popatrzyła na mnie, a jej zielone oczy wywiercały we mnie dziurę.- To co się stało miedzy nami... Wiedz, że niczego nie żałuję, żadnej chwili spędzonej z tobą. Jesteś cudowną osobą, która wiele przeszła, dlatego zrozumiem każdą twoją decyzję. Po prostu, cholera Maddy nigdy nie czułem się z nikim, tak jak z tobą.
-Ja też, dlatego myślę, że możemy dać sobie szanse i zobaczymy co z tego wyjdzie.- uśmiechnąłem się od ucha do ucha i pocałowałem dziewczynę w usta. Byłem najszczęśliwszym facetem na całej ziemi. Słowa, które wypowiedziała były najpiękniejszymi na świecie.
-Uwielbiam cię.- na początek takie słowa idealnie do niej pasowały. Dziewczyna uśmiechnęła się i wróciła do picia swojej kawy.
-Odprowadzisz mnie do domu?- zapytała.
-Oczywiście. Ciebie zawsze.- wymieniliśmy się uśmiechami, po czym opuściliśmy kawiarnię. Wróciliśmy powolnym spacerkiem na parking szkolny, gdzie panowały pustki. Nikt przecież nie lubi przebywać w okolicach szkoły po zajęciach. Sprawnie zapakowaliśmy się do auta i odjechaliśmy. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem Madison.
-Teraz już możesz podjeżdżać pod sam dom. Nie musisz obawiać się mojej mamy, bo bardzo chce cię poznać.- uśmiechnąłem się, bo cieszyłem się, że jej mama chce mnie poznać.
-Dobrze, tak będę robił.- ostatni pocałunek na pożegnanie.
-Zadzwonię wieczorem.- obiecała i puściła mi oczko.
-Będę czekał.- po tych słowach opuściła samochód i ruszyła szybkim krokiem do domu. Odjechałem cały czas myśląc o niej. Tak się cieszę, że się zgodziła. Teraz oficjalnie Madison Whisks jest moja i nikt mi jej nie zabierze.
Hejka kochani!
No to wszystko już zostało wyjaśnione. Teraz, tylko czeka nas konfrontacja z rodzicami. Zarówno Sebastiana, jak i Maddy.
Trzymajcie się cieplutko.
Wasza Marzycielka <3
CZYTASZ
Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!)
Novela JuvenilSebastian Johnson to nowy uczeń w jednym z liceum w Nowym Jorku. Chce realizować swoją główną pasję- koszykówkę i poznać grupę przyjaciół. Jednak los ma co do niego zupełnie inne plany. Historia chłopaka, którego życie może się bardzo skomplikować i...