Epilog

114 5 0
                                    

Kilka miesięcy później

Po wydarzeniach z pamiętnego meczu koszykarskiego Mark Fennel miał założoną sprawę w sądzie, został zawieszony w szkole i usunięty z drużyny. Jego najbliżsi przyjaciele odwrócili się od niego i więcej nie ulegali jego wpływom. Wiadomo, że nie zaprzyjaźniliśmy się jakoś szczególnie z Patrickiem, Jimem i Jeremim, ale nasze relacje były teraz bardziej pokojowe.

Od powrotu ze szpitala porządnie zabrałem się za rehabilitacje. Codziennie ćwiczyłem, by któregoś dnia znowu stanąć na boisku. Pogodziłem się z myślą, że już nigdy nie będę grał profesjonalnie w koszykówkę, ale z tyłu głowy miałem nadzieję czasem sobie pograć dla rekreacji. Przez pierwsze kilka tygodni było ze mną bardzo źle. Potrafiłem całymi dniami przesiadywać w domu i gdyby nie Madison, było by tysiąc razy gorzej. Dziewczyna wykazała się wielką cierpliwością i wytrwałością. Wiem, że bez niej nie dałbym sobie rady... 

Moim pierwszym odważnym krokiem był powrót do szkoły, gdzie wszyscy się na mnie gapili, jak pierwszego dnia, kiedy przyjechałem. Wkurzająca była też chętna pomoc uczniów. Niektórzy na siłę próbowali mi pomagać, co było irytujące. Drugim ciężkim wydarzeniem było pójście na mecz mojej drużyny i oglądanie go z trybun. Pamiętam, że Madison cały czas czujnie mnie obserwowała i trzymała za rękę. Od tamtej pory jakoś się wszystko układa i powoli wraca do normy. 

A, co do Marka na początku byłem na niego cholernie wściekły i nie mogłem pojąć jego zachowania. Cieszyłem się, że wszyscy w końcu zobaczyli, jaki na prawdę jest i poznali się na nim. Teraz czuję do niego wstręt i wiem, że raczej nigdy nie wybaczę mu tego co zrobił. Poza tym nie zapowiadało się na zmianę jego zachowania i chęć poprawy. Jednak niektórzy ludzie pozostaną tacy sami przez całe życie i nie zmienią się.

***

Przed wyjściem jeszcze raz spojrzałem na siebie w lustrze. Czarny garnitur i biała koszula prezentowały się na mnie wyśmienicie. Poprawiłem kołnierzyk i byłem gotowy do wyjścia. Otworzyłem drzwi od pokoju i zszedłem schodami na dół. W salonie czekali już na mnie rodzice przytuleni do siebie.

-Nie mogę uwierzyć, że mój chłopczyk, który niedawno uczył się chodzić, idzie dzisiaj na studniówkę. Urosłeś na prawdziwego przystojniaka.- mama otarła łzy wzruszenia chusteczką.

-Mamo nie płacz, to tylko twój syn w garniturze. Wiem, że robi wrażenie, ale bez przesady.- zaczęliśmy się śmiać.

-Ciekaw jestem jak będziesz płakać, kiedy twój synalek wyjedzie na studia.- zaśmiał się ojciec, za co oberwał chusteczką w twarz.

-Nawet, tak nie mów. Jestem matką i mam prawo do wzruszeń! Chodź tutaj Sebastian muszę cię przytulić.- mama mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek. 

-Mamo!- zaśmiała się, kiedy tarłem ręką o policzek.- Dobra ja lecę, bo się spóźnię i Mad będzie wściekła, że jak zwykle jesteśmy po czasie. Pożegnałem się i opuściłem dom. Wsiadłem do auta i odpaliłem silnik. Uśmiechnąłem się na myśl o naszych planach studniówkowych. Chcieliśmy trochę potańczyć i pobawić się ze znajomymi, a później pojechać w nasze miejsce i spędzić trochę czasu samemu. Może to dziwne, ale nie pociągały nas imprezy pełne ludzi. Woleliśmy raczej skromne, kameralne domówki. 

Dojechałem pod dom Madison i zatrąbiłem. Dziewczyna prawie natychmiast wyszła z domu. Spojrzałem na nią i byłem pod ogromnym wrażeniem. Wyglądała obłędnie. Jej rude włosy zostały zakręcone i lekko upięte, tak aby nie zasłaniały twarzy. Dziewczyna miała na sobie długą czerwoną sukienkę z rozcięciem na prawej nodze. Sukienka opinała jej ciało i uwydatniała wszystkie wdzięki. Kusiła swoim wyglądem i nie mogłem oderwać od niej wzroku.

Pani Whisks przytuliła swoją córkę. Następnie odwróciła się i spojrzała na mnie. Pokazała podniesiony palec w górze i pomachała z uśmiechem na ustach. Dziewczyna odeszła machając swojej rodzicielce i wsiadła do auta. 

-Cześć przystojniaku.- dała mi buziaka w usta.- Możemy jechać?- skinąłem twierdząco głową i włączyłem silnik. Po chwili pędziliśmy w drodze na studniówkę. 

-Pięknie wyglądasz i zastanawiam się, czy nie będę zazdrosny, kiedy wszyscy będą się na ciebie gapić.- powiedziałem, na co dziewczyna zachichotała.

-Nie musisz, bo ja nikogo innego nie szukam. Poza tym ja też mam prawo do zazdrości, bo w tym garniaku wyglądasz naprawdę gorąco.- puściła mi oczko, a ja przewróciłem oczami. Chwilę później wchodziliśmy do sali pełnej jedzenia, ludzi i muzyki. Przy stolikach wypatrzyliśmy Nathana i Lily, którzy czekali z wolnymi miejscami dla nas. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się i jeść.

-Mogę prosić panią do tańca?- zapytał elegancki Nathan swoją dziewczynę, która skinęła głową, a po chwili tańczyli na parkiecie.

-A ty chciałabyś zatańczyć?- zapytałem, a rudowłosa się uśmiechnęła.

-Z tobą zawsze.- zatopiliśmy się w tłum tańczących ludzi i zaczęliśmy rytmiczne poruszać się do muzyki. Po trzech godzinach dobrej zabawy postanowiliśmy się zmyć. Pożegnaliśmy się z naszą paczką i wymknęliśmy się tylnymi drzwiami. Roześmiani ponownie wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w dal. Dotarliśmy na nasze miejsce z dala od ruchliwego miasta i tłumów spieszących się ludzi. Usiedliśmy na ławce, okryliśmy się kocem i obserwowaliśmy Nowy York nocą. 

-Tutaj jest przepięknie. Uwielbiam to miejsce, bo mogę się wyciszyć i obserwować niebo.- rozmarzyła się Madison i położyła swoją głowę na moim ramieniu.

-To prawda, najlepsza studniówka jaką mogłem sobie wymarzyć.- westchnąłem. Zapanowała chwila ciszy, w której każdy z nas błądził myślami.

-O czym myślisz?- zapytała po chwili.

-Zastanawiam się, co ja właściwie chcę robić w życiu. Nigdy jakoś nie przyszło mi do głowy mieć plan B, gdyby z koszykówką się nie udało. Nie brałem innego rozwiązania pod uwagę i skupiłem się na sporcie. Teraz wiem, że popełniłem błąd.- westchnąłem.

-Ej no co ty... Na pewno jest coś, co cię zainteresuje. Ja też długo nie wiedziałam, co bym chciała robić, ale znalazłam to. Od niedawna nie mogę się doczekać, aż będę mogła ratować życie ludzkie.- pocałowałem ją w głowę.

-Dziękuję, że przy mnie byłaś. Sam w życiu nie dałbym rady, a dzięki tobie mam motywacje i chęć działania. Jesteś najbardziej wyjątkową i niezwykłą osobą jaką poznałem. Chciałbym z tobą pozostać do końca moich dni i wspominać całe życie. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, wtedy na korytarzu zainteresowałaś mnie i pragnąłem cię bliżej poznać. Nie wiedziałem jeszcze, że tak bardzo zawrócisz mi w głowie. Madison jesteś moją największą miłością i wsparciem. Kocham cię.- popatrzyłem w jej zaszklone zielone oczy i złapałem za ręce.

-Ja też ciebie kocham Sebastianie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Uświadomiłam to sobie, kiedy leżałeś w szpitalu. Wtedy tak cholernie się o ciebie bałam...- przybliżyłem się do niej i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Dziewczyna od razy wplotła dłonie w moje włosy i mruczała z przyjemności. Po chwili odchyliłem się lekko i szepnąłem:

-To była miłość od pierwszego wejrzenia...


Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz