Madison płakała od kilku minut i nie mogłem jej uspokić. Starałem się ją pocieszyć, jednak nie wychodziło mi to zbyt dobrze.
-Jak oni mogli mi to zrobić? Jak mogli mnie oszukać? Pozwolić żebym myślała, że mój ojciec nie żyje!- złapała się rękoma za głowę.- Nie wierzę, że wszyscy o tym wiedzieli, nawet twoja rodzina, tylko nie ja.- zaczęła się histerycznie śmiać.
-Nie masz pewności, że o to chodziło mojej rodzinie.
-A ty nadal swoje. Sebastian od najmłodszych lat unikano tematów o moim ojcu. W szkole dzieci wiecznie się mnie o niego pytały, a ja nigdy nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie potrafiłam brać udziału w dniach ojca, a na dodatek co lato jeździłam do mojego kochanego wujka, który wcale nim nie był. Nie wiem, jak on mógł mi spojrzeć w oczy!- chodziła od kąta w kąt, nie mogąc się uspokoić. Martwiłem się o nią i miałem wyrzuty sumienia, bo to ja doprowadziłem do tego wszystkiego. To przeze mnie zaczęliśmy szukać w przeszłości. Było mi cholernie źle i czułem narastającą złość.
-Mad będzie dobrze, musisz po prostu porozmawiać ze swoją mamą...
-Niby jak ty to sobie wyobrażasz?! Wejdę do domu i rzucę w nią papierami, a potem powiem, że ukradłam jej klucze do domku i pod jej niewiedzę szperałam tam.- jej smutek przeradzał się w złość.
-Przepraszam...- popatrzyłem na nią, a potem spokojnie dodałem- Myślę, że powinnaś odpocząć. Ja tutaj poszukam i zaraz do ciebie wrócę.
-Nie, nie mogę teraz siedzieć bezczynnie. Pójdę teraz do łazienki i wrócę. Nie próbuj mnie nakłonić do zmiany decyzji.- odeszła zostawiając mnie samego na strychu. Powoli podszedłem do papierów, które teraz zostały porozrzucane przez Madison. Podniosłem jedną z kartek i zacząłem czytać. Był to dokument sądowy o alimentach na dziecko. Nie mogłem czytać dalej, tylko pozbierałem resztę do kupy i odłożyłem na bok. Zacząłem szperać w tym nieszczęsnym pudle. Znalazłem akt ślubu i zdjęcia. Na samym dnie znajdowały się koperty. Dziwne, były one zaadresowane do Mad. Nie chciałem ich czytać bez jej zgody, więc odłożyłem je na bok.
Po jakiś piętnastu minutach na strychu ponownie pojawiłaś się Madison. Od tamtej pory panuje grobowa cisza. Każdy zagłębia się w starych pudłach szukając kolejnych istotnych wiadomości. Mijają jakieś trzy godziny zanim przeszukamy wszystko. Po wspólnej analizie udało nam się ustalić, że znaleźliśmy: mnóstwo starych fotografii, które przejrzymy wieczorem, listy, kasety z nagraniami, różne dokumenty, które są mało istotne i kluczyk. Próbowaliśmy otworzyć nim wszystkie szafki i szuflady w całym domku i szopie. Nie znaleźliśmy dobrego zamka, więc tą sprawę odłożyliśmy na potem.
Koło szesnastej zjedliśmy obiad. Próbowałem pogadać z dziewczyną, ale nie była zbyt chętna. Mało jadła i widać po niej było, że rozmyślała o całym swoim życiu. Chciałem jej jakoś pomóc, co nawet kilka razy zaproponowałem, lecz ona tylko grzecznie odmawiała i prosiła o chwilę samotności. Przez niemal trzy godziny przesiedziała na parapecie w sypialni na górze, aż do momentu namówienia na kolację. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Czułem w sobie ogromne poczucie winy i nienawiść do samego siebie. Gdybym nie był taki uparty, nie przyjechalibyśmy tutaj i nie mielibyśmy żadnego tajemnego planu. Chciałem cofnąć czas i swoje czyny, lecz tak się nie dało.
-Mad, proszę cię zjedz trochę. Nie tknęłaś praktycznie obiadu. Musisz coś jeść.- błagałem ją z rozpaczą. Popatrzyła na talerz i zjadła trochę sałatki, którą dla niej przygotowałem. Następnie usiadła na kanapie i patrzyła w kominek.
-Sebastian?- zapytała cicho.
-Tak?- zapytałem kończąc mycie naczyń.
-Muszę ci o czymś powiedzieć.- natychmiast wytarłem mokre ręce w ścierkę i do niej podbiegłem. Usiadłem na kanapie i popatrzyłem na jej smutną twarz.- Przeczytałam te listy...- czekałem nie zadając żadnych dodatkowych pytań. Ona sama musiała się przede mną otworzyć.- Były do mnie... - rzuciła jeden z nich w moją stronę.- Przeczytaj.- zerknąłem w stronę starej kartki papieru zacząłem czytać.
Kochana Madison,
Pewnie nie będziesz miała ochoty tego czytać, ale proszę zrób to. Musisz to przeczytać, by dowiedzieć się prawdy. Zakładam, że chcesz wiedzieć, dlaczego byłaś okłamywana i zatajono przed tobą, tak ważną informację. Po to tutaj jestem, żeby wyjaśnić dlaczego to zrobiłem... Zacznę od początku. Z twoją mamą znałem się od zawsze. Byliśmy dobrymi sąsiadami i mieszkaliśmy naprzeciwko siebie. Kiedy zaczęliśmy kończyliśmy liceum zaczęły się szalone imprezy i wyjazdy ze znajomymi. Nie ciągnęło nas specjalnie do siebie. Byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi, nic więcej. Później wyjechaliśmy na studia, oboje w tym samym mieście. Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej i więcej tylko we dwoje. Coś nas do siebie ciągnęło, dlatego pewnego razu przeżyliśmy razem wspaniałą wspólną noc. Później, tak jakby nie mieliśmy czasu i powoli oddalaliśmy się od siebie. Jednak kiedy zobaczyłem twoją mamę u moich drzwi i wyjawiła mi, że jest z tobą w ciąży postanowiłem się wam poświęcić. Starałem się znaleźć pracę, lecz nie było łatwo. Kiedy ty się urodziłaś, było jeszcze ciężej. Ledwo wiązałem koniec z końcem, a nasi rodzice nie bardzo mogli nam pomóc. Pewnego razu jeden z braci Jones zaproponował mi dobrze płatną pracę dostawcy. Od razu się zgodziłem i w tym momencie zostałem w to wszystko wciągnięty. Nasze życie polepszyło się, starczało nam na wszystkie wydatki i drobną rozrywkę. Byłem szczęśliwy, jak nigdy. Jednak powoli to wszystko zaczęło się pieprzyć. Musiałem wyjeżdżać coraz dalej i częściej, dlatego twoja mama była zaniepokojona i zdenerwowana. Nie mogłem się wycofać, bo grożono, że zrobią krzywdę wam. Nie pozwoliłbym na to. Coraz częściej kłóciliśmy się, dlatego zacząłem popijać. Wszystko pogorszyło się do tego stopnia, że zdradziłem twoją mamę z jakąś barmanką. Gdy się o tym dowiedziała, kazała mi się wynieść. Z rozpaczy upiłem się i nieświadomie wróciłem do naszego mieszkania. Pod wpływem emocji i mojej nietrzeźwości wykonałem największy błąd w moim życiu. Uderzyłem ją w twarz. Wykrzyczała, żebym nigdy więcej nie przychodził i nie pokazywał się wam na oczy. Znowu wróciłem do baru i ponownie skończyłem z barmanką. Kilka tygodni później okazało się, że jest ze mną w ciąży. Nie potrafiłem tego znieść, dlatego porzuciłem ją i wyprowadziłem się. Zbudowałem ten domek i żyłem w nim. Kiedy sprawa z moją pracą wpłynęła na gorszy tor, musiałem wyjechać. Oddałem twojej mamie klucze i spędziłem cudowne kilka tygodni w wybrane wakacje z wami. Czułem, że tak powinno wyglądać moje życie gdybym go nie spieprzył... Nie umiem wyobrazić sobie jak musiałaś cierpieć. Przepraszam jeszcze raz...-Twój ojciec Robert
Zerknąłem w jej stronę. Smutne, zielone oczy wlepiały się we mnie. Nie mogłem dłużej patrzeć na jej cierpienie. Nie zastanawiając się ani chwili. Przysunąłem się i złączyłem nasze usta. Madison od razu oddała pocałunek i przyciągnęła mnie bliżej siebie. Jedną ręką trzymałem jej plecy, a drugą na policzku. Po chwili wstaliśmy. Delikatnie uniosłem ją, na co ta zaplotła się nogami wokół mojego pasa. Przenieśliśmy się na wielkie łóżko w sypialni na górze i kontynuowaliśmy. Ściągnąłem swoją bluzkę, bo nagle zrobiło mi się gorąco. Rudowłosa uśmiechnęła się i również zdjęła swoją bluzkę. Moje spojrzenie powędrowało po jej ciele. Była cudowna i piękna. Nie mogąc się powstrzymać ponownie ją pocałowałem.
Dzisiaj się działo... W przyszłych rozdziałach na pewno będzie się ujawniało więcej prawdy. Już wkrótce dowiecie się co dokładnie stało się w przeszłości...
Pozdrawiam
-Wasza Marzycielka <3
![](https://img.wattpad.com/cover/111122361-288-k22357.jpg)
CZYTASZ
Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!)
Novela JuvenilSebastian Johnson to nowy uczeń w jednym z liceum w Nowym Jorku. Chce realizować swoją główną pasję- koszykówkę i poznać grupę przyjaciół. Jednak los ma co do niego zupełnie inne plany. Historia chłopaka, którego życie może się bardzo skomplikować i...