Otworzyłem zaspane oczy i rozejrzałem się dookoła. Poczułem silny skurcz ręki, dlatego próbowałem nią poruszyć. Niestety okazało się, że została przyciśnięta do kanapy przez ciało śpiącej Madison. Delikatnie ją wyciągnąłem, tak by dziewczyna się nie obudziła. Sięgnąłem po telefon leżący na stoliku i sprawdziłem godzinę. Było kilka minut po dziesiątej. Oparłem głowę o zagłówek kanapy i wróciłem myślami do wczorajszego wieczoru. Starałem się pocieszyć i rozweselić Madison. Trochę żartowaliśmy i opowiadaliśmy sobie śmieszne historie z dzieciństwa. Później rudowłosa położyła się głową na moich kolanach i każdy z nas pogrążył się w głębokim śnie. Popatrzyłem na kominek, w którym całkowicie wygasło. Jak wstaniemy będę musiał ponownie rozpalić. Nie mogłem tego zrobić w tym momencie, bo dziewczyna nadal spała na moich nogach. Postanowiłem na zabicie czasu przeglądnąć telefon i napisać do Nathana. Miałem głęboką nadzieję, że nikt nie zastanawiał się zbyt podejrzanie nad naszym dniem wolny od szkoły.
Do Nath: Hejka, co tam? Nikt się nie pokapował w szkole?
Od Nath: Nie no coś ty. Wszyscy łyknęli haczyk, a ja dzisiaj jadę na basen z Lily.
Do Nath: Miłej zabawy!
Od Nath: Dzięki, a jak ty z Maddy? Coś się rozwinęło między wami? I wgl coś znaleźliście???
Do Nath: Na razie niewiele, ale jak coś dam znać.
Od Nath: Unikasz odpowiedzi na moje pytanie, czyli strzelam, że lepiej!
Do Nath: Na razie!
Od Nath: :(
Roześmiałem się cicho i pokręciłem głową. Nathan czasem był bardzo dociekliwy, ale nie przeszkadzało mi to zupełnie. Zastanawiając się głębiej nie miałem zielonego pojęcia co jest między mną, a Mad. Nie byliśmy zwykłymi przyjaciółmi. Coś nas do siebie przyciągało, ale na razie nie chciałem się na tym skupiać. Miałem zamierzony cel, dla którego tutaj przyjechaliśmy. Nie ma co tracić czasu na romansowanie. Jeżeli jesteśmy sobie przeznaczeni, to na pewno znajdziemy drogę do siebie. Jejku, co ja pieprze za głupoty. Muszę koniecznie napić się kawy, bo bez tego nie dam rady normalnie funkcjonować. Poruszyłem się lekko i zaraz poczułem jak z moich nóg znika ciężar. Madison usiadła i przeciągnęła się. Popatrzyła w bok i lekko się uśmiechnęła.
-Dzień dobry!- ziewnęła.- Długo spałam?
-Jest chwilę po dziesiątej.- wstałem, by iść się czegoś napić.- Chcesz coś do picia?
-Możesz nastawić wodę na herbatę.- ponownie położyła się na kanapie.- Sebastian?
-No?
-Czy ja na tobie spałam?
-Tak i nie mam pojęcia jak mogłaś, tak przespać całą noc. Nie było ci niewygodnie?- zapytałem ciekawy.
-Masz bardzo wygodne nogi. I sorki, że zasnęłam, bo pewnie tobie niefajnie się spało.- powiedziała smutno.
-Nie było najgorzej. Masz wygodną głowę.- zaśmiałem się pod nosem i postawiłem wodę na herbatę. Następnie wsunąłem na siebie ciepłą bluzę, która leżała na krześle i ubrałem buty.- Idę po drewno do kominka. Zaraz wrócę.- dziewczyna skinęła głową, a ja opuściłem domek. Szybkim krokiem ruszyłem do drewnianej szopy i zabrałem kilka deseczek. Po chwili znowu byłem w domku i rozpalałem w kominku. Gdy skończyłem usiadłem na kanapie, a minutkę później dołączyła do mnie Madison wraz z herbatą dla siebie, kawą dla mnie i kanapkami. Zjedliśmy w ciszy, co jakiś czas uśmiechając się do siebie.
-Smakowało?- zapytała przerywając milczenie.
-Tak, dzięki.- odłożyłem brudne naczynia do zlewu i ponownie usiadłem na kanapie. Oparłem głowę o zagłówek i zamknąłem oczy. Poczułem na swoim ramieniu głowę Maddy. Leżeliśmy chwilę, by zrelaksować się przed trudnym dniem. Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Jako pierwszy podniosłem się z kanapy i zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy do porannej toalety. Wziąłem szybki prysznic, a następnie przebrałem się w wygodne dresy i umyłem zęby. Byłem gotowy w dziesięć minut. Niestety Madison znacznie dłużej siedziała w toalecie. Nie mam pojęcia, co zajmuje dziewczyną tyle czasu w łazience. Wszystkie jak już pójdą, to wracają po godzinie i nadal nie są gotowe. Siedziałem przy kominku już ponad trzydzieści minut i miałem wrażenie, że zaraz zasnę na siedząco. Na szczęście w pokoju pojawiła się Madison i mogliśmy zabrać się w końcu do roboty. Wzięliśmy latarki, coś do picia i drobne przekąski. Nikomu i tak nie chciało by się schodzić ze strychu na dół.
-Dobra, to gdzie jest to wejście na strych?- zapytałem lekko podekscytowany.
-Głowa do góry.- powiedziała spokojnie.
-Co?!- pokiwała głową z irytacją i przesunęła drabinę, leżącą pod ścianą. Natychmiast ruszyłem jej do pomocy, by za parę chwil znaleźć się na starym, zakurzonym strychu. Znajdowało się tutaj dużo niepotrzebnych pudeł i jakieś pojedyncze meble.
-No to chyba zaczynamy?- zapytałem kładąc na jedno z kartonowych pudeł, butelkę z wodą mineralną.
-Raczej tak...- westchnęła.
-To może powinniśmy się rozdzielić? Ty zajmiesz się pudłami z tej strony, a ja tam koło tego słupa.- przytaknęła i od razu zabraliśmy się do roboty. Otworzyłem pierwsze pudło i przywitała mnie ogromna ilość kurzu. Zacząłem kaszleć. To będzie cięższe niż myślałem. Popatrzyłem na stertę kartek. Zacząłem powoli wszystko wyciągać. Na dnie ujrzałem jakąś fotografię. Jedna przedstawiała malutką dziewczynkę, która śpi w łóżeczku, a po jego dwóch stronach stoją uśmiechnięci pan i pani. Następne zdjęcie pokazuje rudowłosego faceta, trzymającego maleńką dziewczynkę w swoich objęciach. Zgaduje, że na obu jest Madison. Odłożyłem na bok fotografie i obiecałem sobie, że wieczorem pokażę je Maddy. Na pewno się ucieszy.
W pierwszych dwóch pudłach były akty kupna tej ziemi i inne pierdoły związane z budową domku. Znalazłem także dokumenty potwierdzające zakup dużej furgonetki, przez pana Whsiksa. Zgaduję, że służyła ona mu do przewożenia leków i innych rzeczy do miejscowych aptek. Miałem także wielką nadzieję, że znajdę coś na potwierdzenie niewinności wujka Maddy w tym całym interesie narkotykowym.
-I co, znalazłaś coś?- zapytałem podchodząc do butelki z piciem.
-Na razie nic sensownego. Mam tutaj jakieś dyplomy ze szkoły. Głównie sportowe. Nie wiedziałam, że mój wujek interesował się takimi rzeczami.- uśmiechnęła się lekko.- A ty?
-Ja w sumie też niewiele, ale trzeba szukać dalej.- wróciłem na swoje stanowisko i otworzyłem kolejne pudełko, gdy nagle do moich uszu dobiegł przerażony krzyk Madison. Natychmiast się odwróciłem i zobaczyłem jak dziewczyna wyrzuca kilka kartek na ziemię.
-Maddy, co się stało?- zapytałem zaniepokojony i od razu do niej podbiegłem. Dziewczyna wtuliła się ufnie w moje ramię i zaczęła szlochać.
-Nie wierzę... To nie może być prawda...- powiedziała bardzo cicho, tak że ledwo ją słyszałem.
-Maddy?- podniosłem jej głowę, by spojrzała mi w oczy.
-Robert Whisks...on...on... On jest moim ojcem!- powiedziała, a z jej oczu spłynęła lawina łez. Natychmiast ją przytuliłem i głaskałem lekko po plecach.
-Wszystko będzie dobrze.- próbowałem ją pocieszyć.
-Nie, już nic nie będzie dobrze. Sebastian, ty nie rozumiesz?! Przez całe życie byłam okłamywana!
![](https://img.wattpad.com/cover/111122361-288-k22357.jpg)
CZYTASZ
Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!)
Teen FictionSebastian Johnson to nowy uczeń w jednym z liceum w Nowym Jorku. Chce realizować swoją główną pasję- koszykówkę i poznać grupę przyjaciół. Jednak los ma co do niego zupełnie inne plany. Historia chłopaka, którego życie może się bardzo skomplikować i...