Stanąłem przed lustrem w łazience i popatrzyłem na swoje odbicie. Byłem ubrany w granatową koszulę i czarne jeansy. Starałem się nie wyglądać zbyt elegancko, ani zbyt normalnie. Czułem cholerny stres i zdenerwowanie związane z dzisiejszą kolacją w domu Madison, a raczej z starciem z jej mamą. Chciałem na niej zrobić jak najlepsze wrażenie i pokazać, że jej córka jest bezpieczna ze mną. Kupiłem nawet w kwiaciarni bukiety z pięknych, białych kwiatów. Nie znałem ich nazwy, ale pani, która tam pracuje zapewniała, że są świetne. Cóż, chyba musiałem zaufać jej opinii.
Dwadzieścia minut przed wyznaczonym czasem udałem się na dół, by opuścić dom i dotrzeć w wyznaczone miejsce o czasie. Mama zostawała dzisiaj do późna w pracy, a ojciec robił coś w swoim gabinecie. Zostawiłem im karteczkę na stole, że wrócę później, a następnie skierowałem się do wyjścia.
-Cześć syn, wybierasz się gdzieś?- dobiegł mnie głos mojego taty.
-Tak, idę do Maddy na kolację imieninową jej mamy. Nie wiem o której wrócę.- powiedziałem zabierając klucze z blatu.- Nie czekaj na mnie.
-Dobrze. Życzę ci miłego wieczoru.- uśmiechnąłem się.
-Dzięki i wzajemnie.- pomachałem, po czym opuściłem dom i skierowałem się do auta stojącego na podjeździe. Szybko wsiadłem i z piskiem opon odjechałem, bo zostało mi kilka minut. Madison zabije mnie, jeśli się spóźnię na tę kolację, co motywuje mnie do dodania gazu.
W chwili, w której docieram pod dom swojej dziewczyny jestem spóźniony trzy minuty. Chyba nie ma tragedii. Szczególnie, że wyrobiłem się z pójściem po drodze do kwiaciarni po odbiór bukiecików kwiatów. Niby kupiliśmy dla mamy Mad prezent, ale nie chciałem się zjawiać z pustymi rękami. Mam nadzieję, że kwiaty się spodobają.
Biorę głęboki wdech i pukam kilka razy w drzwi. Po chwili otwierają się, a moim oczom ukazuje się śliczna Madison.
-Hej. To dla ciebie ślicznotko.- uśmiecha się do mnie i wpuszcza do środka. Lustruje jej sylwetkę i zapiera mi dech w piersiach. Czarna sukienka opina jej doskonałe ciało i pokazuje wszystkie walory. Włosy zostały spięte w luźny warkocz, który opadał na jej ramię.- Co tak pięknie pachnie?- zapytałem czując lekki głód oraz mając nadzieję odwrócenia swojej odwagi od Maddy, na którą mam ochotę się w tym momencie rzucić i porwać w wir namiętności. Jeżeli to zrobię to prawdopodobnie już nigdy nie zostanę zaakceptowany przez jej mamę, więc staram się powstrzymać te myśli.
-Mama zrobiła kurczaka, zaraz powinien być gotowy.- podążyłem za nią do salonu, w którym zaraz pojawiła się starsza wersja mojej rudowłosej. Uśmiechnęła się przyjaźnie i wytarła ręce w fartuch.
-Dzień dobry ty pewnie jesteś Sebastian. Miło w końcu poznać chłopaka mojej córki.- odwzajemniłem uśmiech i podałem w stronę kobiety drugi bukiecik.
-Proszę to dla pani i jeszcze raz bardzo dziękuję za zaproszenie.
-Nie ma za co. Siadajcie, a ja zaraz podam kolację. Maddy, kochanie nalej wody na te piękne kwiaty.- skinęła głową i obie zniknęły w kuchni. Usiadłem na małej kanapie i rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Dominował tutaj raczej beż i biel. Wszystko sprawiało wrażenie wielkiej przytulności i domowej atmosfery. Po chwili wróciła Madison.
-Chcesz może coś do picia?- zapytała.
-Na razie nie, dzięki.- zajęła miejsce na kanapie koło mnie. Przybliżyłem się do niej i szepnąłem jej na ucho.- Wyglądasz cholernie seksownie w tej sukience. Nie mogę od ciebie odwrócić wzroku.- po tych słowach na jej policzki wpłynął czerwony kolor.
-No siadajcie moje gołąbeczki. Dość tych romansów.- zajęliśmy miejsce przy stole i rozpoczęliśmy małą kolację.- I jak? Smakuje wam?
-Bardzo dobre. Na prawdę rewelacja.- pochwaliłem, bo mama Mad na prawdę świetnie gotowała.
-Cieszę się. No, a teraz Sebastian powiedz mi czym się interesujesz?
-Od zawsze gram w koszykówkę. Uważam to za bardzo interesujący sport, ale jest też wymagający. Poświęcam mu sporo czasu, ale uwielbiam to.
-A jak znajdujesz czas na naukę i inne zajęcia?
-Wszystko da się jakoś zorganizować. Staram się jak mogę, by niczego nie zawalić w szkole. Czasem jest mi ciężko, ale nie daje się i gonię do przodu.- powiedziałem zadowolony ze swojej wypowiedzi.
-Madison dużo mi opowiadała o twoim poświęceniu. Podziwiam cię, że masz w sobie tyle pasji i determinacji. Mam nadzieję, że dużo osiągniesz. Będę trzymała za ciebie mocno kciuki.
-Dziękuję, to bardzo miłe z pani strony. - powiedziałem szczerze zaskoczony.
-A gdzie byś chciał iść na studia? Pewnie do jakiejś szkoły sportowej.
-Zastanawiałem się nad tym i mam kilka szkół na oku. Na razie nie jest to nic konkretnego.
-No widzisz, bo Maddy myślała o studiowaniu w Europie. Kiedyś to było jej wielkie marzenie, prawda kochanie?- spojrzałem na Madison, która uśmiechnęła się lekko i uścisnęła dłoń swojej mamy.
-Tak, to prawda. Jednak teraz moje plany cały czas się zmieniają. Poza tym nie wiem, czy byłabym w stanie zostawić cię tutaj samą.
-Przestań taka kolej rzeczy. W końcu i tak założysz swoją rodzinę, a wtedy będziesz czasem mam nadzieję odwiedzała starą matkę.
-Oczywiście, że tak.- popatrzyłem na nie. Obdarzały się wielkim uczuciem i miło było patrzeć na to wszystko.- Mamo, z okazji twoich imienin mamy dla ciebie prezent.- Madison wyciągnęła małą torebeczkę z niespodzianką dla matki.
-Ojejku dziękuję, nie musieliście. Na prawdę to nie było konieczne.- kobieta ucieszyła się i zaraz otworzyła paczuszkę.- Jaka piękna!- obserwowała srebrną biżuterię leżącą w opakowaniu.- Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. Nie spodziewałam się.- najpierw Maddy uściskała czule mamę, a później przyszła kolej na mnie.- Dziękuję.- uśmiechnęła się.- Teraz ja pójdę pozmywać, a wy zajmijcie się chwilę sobą. Zaraz pojawi się deser.
-Dobrze to my pójdziemy na sekundkę to mojego pokoju i zaraz wrócimy. Jak coś to wołaj.- rudowłosa wzięła mnie za rękę i pociągnęła. Po chwili znajdowaliśmy się w małym jasnym pokoju z dużą ilością książek. Zostaliśmy sami, a ja nie mogłem się powstrzymać. Wpiłem się w słodkie usta dziewczyny, a po chwili leżeliśmy przytuleni na łóżku.
-Na prawdę pięknie dzisiaj wyglądasz. Musisz częściej nosić takie sukienki.- puściłem do niej oczko, na co ta wydała krótki śmiech.
-Wiedziałam, że ci się spodoba.- leżeliśmy chwilę przytulając się do siebie.- Dziękuję ci za tą kolację, za kwiaty i ogólnie za wszystko. Byłeś cudowny i moja mama na pewno cię polubiła. Może nawet będzie cię częściej zapraszała. Zapunktowałeś u niej tymi kwiatami, bo je uwielbia. Mogłaby mieć wyłożony nimi cały nasz dom.
-No widzisz. Ma się ten urok osobisty.- popatrzyła mi w oczy, by już chwilę później zatopić się w namiętnym pocałunku.
CZYTASZ
Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!)
Fiksi RemajaSebastian Johnson to nowy uczeń w jednym z liceum w Nowym Jorku. Chce realizować swoją główną pasję- koszykówkę i poznać grupę przyjaciół. Jednak los ma co do niego zupełnie inne plany. Historia chłopaka, którego życie może się bardzo skomplikować i...