#Rozdział 26

64 3 0
                                    

Wpakowałem małą walizkę i torebkę z zakupami do bagażnika. Następnie zająłem miejsce w samochodzie. Przekręciłem kluczyki i powoli ruszyłem. Spojrzałem na moją towarzyszkę i uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem, że nuci piosenkę z radia z zamkniętymi oczami. Lekko pokręciłem gałką, by muzyka zaczęła głośniej grać. Dziewczyna momentalnie otworzyła oczy i spojrzała na mnie.

-Chciałem ci pomóc lepiej usłyszeć muzykę. Śpiewaj dalej.- zapewniłem ją ze śmiechem.

-Nie dzięki.- zacząłem się śmiać. - No co? Ty nigdy nie śpiewasz podczas jazdy albo przy innych czynnościach?- udałem, że się zastanawiam.

-Masz rację. 

-No, więc nie śmiej się ze mnie.- skrzyżowała ręce i oparła głowę o szybę.  Rude włosy spływały po jej ramionach. Trzeba było przyznać, że Madison mała na prawdę piękne, zadbane włosy. 

Wróciłem wzrokiem na drogę, by skupić się na jeździe. Chciałem jak najszybciej dotrzeć na miejsce, żeby zatopić się w starych, zakurzonych pudłach. W tym momencie byłem bardzo zmotywowany do działania. Modliłem się, żeby to nie był ślepy trop, bo wtedy nasze wysiłki i kłamstwa poszłyby na marne. Spojrzałem na zegarek w radiu. Było w sumie wcześnie, dochodziła 7:30. Na miejscu będziemy jakoś po ósmej. Po drodze zajedziemy po ostatnie artykuły spożywcze i udamy się do domku wujka.  Kolejny raz spojrzałem w jej stronę.

-Co?- zapytała zmieszana.

-Ale o co ci chodzi?-udałem, że nie wiem o czym mówi.

-No cały czas się na mnie gapisz. Mam coś na włosach czy jak?

-Oj nie wolno sobie tak popatrzeć. Myślałem, że śpisz.- skłamałem.

-Taa jasne, już ci wierzę.- pokiwała głową i wróciła do leżenia na szybie. Nagle zmieniła się piosenka i dziewczyna ożywiła się.- Głośniej. Lubię tą piosenkę.- spełniłem jej prośbę. W całym samochodzie rozległa się piosenka Eda Sheerana ,,Shape of You". Madison zaczęła śpiewać, a ja postanowiłem do niej dołączyć.

-Nie wiedziałam, że słuchasz takiej muzyki?

-Widzisz, pozory czasem mylą.- wraz z refrenem zaczęliśmy wyć na całe auto i tak przez całą drogę. Nigdy, tak bardzo się nie śmiałem. Gdy w końcu dojechaliśmy do miasteczka, tak jak planowałem zatrzymaliśmy się przy maleńkim sklepie. W środku wiało pustkami, ale znaleźliśmy wszystko co potrzebowaliśmy. Po zakupach ruszyliśmy do domku wujka. 

-To ja otworzę dom i zaraz pomogę ci ze wszystkim.- zapewniła mnie.

-Dobrze, jak tylko przeniesiemy bagaże, to pójdę do szopy po drewno, żeby rozpalić w kominku.- powiedziałem wypakowując torby z samochodu. Madison otworzyła drzwi i przepuściła mnie. Sama wróciła do auta po resztę rzeczy. Zostawiłem wszystko na małym blacie w kuchni i poszedłem zamknąć auto. -Madison?- zapytałem, kiedy minęła mnie ściągając kurtkę. 

-Co?- popatrzyła na mnie ciekawie.- Aaa no tak zapomniałam. Proszę.- podała mi kluczyki. Szybko poszedłem wykonać swoje zadanie. Otworzyłem szopę i zabrałem kilka drewienek. Zaniosłem je do salonu i wróciłem po jeszcze więcej. Następnie zamknąłem stare drzwiczki i rozpaliłem ogień w kominku. Od razu zrobiło się cieplej i przytulniej.- Oto twoja herbata. Masz tutaj cukier i tym razem dokładnie sprawdziłam.-postawiła gorący kubek na stole i odeszła, by usiąść na kanapie.

-Dzięki.- posłodziłem dwie łyżeczki i dołączyłem do dziewczyny.

-Wiem, że nie możemy tutaj sobie siedzieć, bo powinniśmy zacząć szperać. Daj mi chwilkę, muszę trochę odpocząć.- mówiła obserwując kominek. 

-Spoko rozumiem. Sam muszę odetchnąć.- przez dłuższą chwilę siedzieliśmy wpatrując się w płomienie. Rozmyślałem o tym co znajdziemy. Czy zmieni to jakoś moje życie? Czy prawda będzie w ogóle czegoś warta? Odrzuciłem od siebie złe myśli. Nie mogę się teraz poddać, kiedy jesteśmy tak blisko celu. Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni, by umyć swoja szklankę. Pora zabrać się do roboty.

-Zacznę od sprawdzania tutaj. Jutro przejdziemy na strych.- mówię wchodząc do salonu. 

-Dobra, ja tylko umyję kubek i zaraz do ciebie dołączę.- wstała z kanapy i powędrowała do kuchni. W tym czasie obejrzałem dokładnie pomieszczenie. W szafie i w komodzie pewnie są jakieś dokumenty. Postanowiłem od przeszukania tych rzeczy. Otworzyłem pierwszą dużą szufladę w drewnianej komodzie. Były tutaj papiery dotyczące pracy wujka Maddy- Roberta Whisksa. Pracował on w firmie dostawczej i przewoził paczki głównie apteką w tym rejonie. Dziwne, czemu apteki tutaj miały, aż tak dużą liczbę zamówień? Z opowieści Madison jest to raczej małe miasteczko. Notuję tę informacje w głowie i na pewno będę zwracał na to większą uwagę. Spoglądam za siebie i obserwuje jak dziewczyna wchodzi do pomieszczenia.- Dobra jestem gotowa. W czym mam ci pomóc?

-No, ja raczej przeszukam komodę, więc ty zajmij się tą szafą?- zaproponowałem, na co Madison wzruszyła ramionami i zabrała się do przeszukiwań. Nie odzywaliśmy się do siebie, bo każdy był maksymalnie skupiony na tym co robił. Zajęło nam sporo czasu zanim któreś z nas w końcu przerwało ciszę. 

-To dziwne...- powiedziała patrząc na artykuł w jakiejś gazecie.

-Co takiego?- zapytałem ciekawy.

-Mój wujek pracował dla braci Jones.

-No, a co w tym dziwnego? Bracia, którzy prowadzą biznes dostawczy. Nie ma w tym nic podejrzanego.

-No właśnie, tylko to nazwisko brzmi jakoś znajomo. Poczekaj.- Madison szybko podbiegła do mojego laptopa, stojącego na stole i wpisała cos na klawiaturze.- Bingo!

-Co tam masz?- prędko usiadłem obok niej. Popatrzyłem na artykuł w internecie i zacząłem go czytać na głos.- Bracia Jones w końcu schwytani! Bracia Bill i Bob Jones od kilku lat prowadzili swoją działalność. Transportowali leki do aptek na naszym terenie. Jednak okazało się, że nie przewożą oni leków, lecz rozmaite substancje odurzające, a współpraca z apteką była, tylko pretekstem do nielegalnego handlu narkotykami. Policja od kilku lat zajmowała się sprawą tajemniczego dilera, a teraz już wszystko zostało oficjalnie potwierdzone. Bracia Jones wkrótce odbędą swój wyrok w tutejszym więzieniu stanowym. Chwila, ale Maddy co to ma wspólnego z twoim wujkiem?

-No nie pamiętasz? On przecież dla nich pracował! Musiał coś wiedzieć.

-Nie koniecznie. Może na prawdę nic nie wiedział.

-Nie wiedział, co przewozi i zniknął nagle w tamtym okresie. Nie wydaje ci się to zbyt wielkim zbiegiem okoliczności?

-No nie wiem. Musimy się temu bardziej przyjrzeć.- zastanowiłem się nad całą sprawą.- Słuchaj, a gdzie właściwie znajduje się ten twój wujek teraz?

-Prawdę mówiąc. Nie mam zielonego pojęcia. Ostatni raz widziałam go, kiedy byłam mała. Mama rzadko o nim wspomina. Z babcią w ogóle nie rozmawiamy na tematy rodzinne, bo spotykamy się kilka razy do roku i mamy ważniejsze sprawy do obgadania. - jej wyrażała smutek. Zrobiło mi się jej żal, że cała rodzina jest daleko od siebie. U mnie dziadkowie zawsze byli na miejscu i często zostawałem u nich w domu na noc.

-Madison, jest mi na prawdę przykro, że w taki sposób dowiadujesz się o tym wszystkim.- powiedziałem i lekko dotknąłem jej ramienia. 

-To nie twoja wina. Sama się na to zdecydowałam.- popatrzyła na moją rękę, a później spojrzała mi prosto w oczy. Nie mogłem znieść jej smutnego wyrazu twarzy, więc postanowiłem ją przytulić. Na początku Maddy była lekko zaskoczona, jednak po chwili odwzajemniła uścisk. Siedzieliśmy, tak przy kominku tuląc się do siebie. 

Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz