#Rozdział 33

53 2 0
                                    


Zbiegłem szybko po schodach i schowałem telefon do kieszeni czarnej kurtki. Śpieszyłem się, bo byłem spóźniony na umówione spotkanie z Madison. Nie lubiła, kiedy przychodziłem nie na czas i zawsze mnie pouczała, robiąc tą swoją naburmuszoną minę. Miałem ją odebrać spod jej domu i mieliśmy jechać do galerii. Dziewczyna nie dała mi wyboru i musiałem z nią iść na zakupy, mimo sprzeciwów i próśb. Została nieugięta i każda próba wymigania się od tego kończyła się obrażeniem na mnie. Chyba nigdy nie zrozumiem dziewczyn i ich kaprysów...

-A ty gdzie?- krzyknęła mama z innego pokoju. Między nami było już dobrze i wiedziała o tym, że spotykam się z Maddy, lecz nie paliła się do spotkania i poznania mojej dziewczyny.

-Idę z Mad do galerii.- powiedziałem zakładając czarne adidasy.

-Przecież nienawidzisz chodzić na zakupy?!- powiedziała zdziwiona.- Co ta dziewczyna z tobą robi...- zaśmiała się, dosyć sztucznie. Nie wiedziałem za bardzo jak zareagować, więc postanowiłem opuścić dom i nie przejmować się tym.

-Dobra mamuś, ja lecę. Do później.- wybiegłem trzaskając drzwiami i wsiadłem do auta. Gdy, tylko odpaliłem dobiegł mnie głos przychodzącej wiadomości na telefon. Sprawdziłem kto napisał i wcale się nie zdziwiłem, kiedy zobaczyłem wesołe zdjęcie rudowłosej dziewczyny. Nie odpisałem, tylko dodałem gazu, dlatego po chwili byłem pod domem Maddy. Zastałem ją siedzącą na ławce przed domem z telefonem w ręku. Miała na sobie rozkloszowaną czarną spódniczkę, białą bluzkę z napisem i jeansową kurtkę. Jej piękne włosy zostały upięte w luźnego koka na czubku głowy.

-W końcu jesteś! Ile razy ci mówiłam, że nie ładnie się spóźniać. Nawet ja potrafię się wyrobić, a jestem dziewczyną i mam więcej rzeczy do roboty, niż ty.- skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła na mnie ze złością.- No czemu nie ruszasz?- jej nos zmarszczył się słodko. Popatrzyłem na nią i zaśmiałem się pod nosem.

-Nawet się ze mną nie przywitasz?- na jej twarz powoli wpłynął uśmiech. Popatrzyła się na mnie i przewróciła oczami.

-A niech stracę.- powiedziała mi na ucho, po czym pocałowała w policzek. 

-Tylko tyle?- udałem zawiedzionego, po czym sam się do niej przybliżyłem i skradłem szybkiego buziaka z jej ust. 

-Ej!- pisnęła.

-Zapnij pasy.- ostrzegłem ze śmiechem, a następnie ruszyliśmy z miejsca.- Po co tak właściwie jestem ci potrzebny na zakupach? Przecież się na tym kompletnie nie znam, przecież wiesz...

-Jesteś mi potrzebny żeby pomóc wybrać prezent na imieniny mojej mamy.

-Nie wiedziałem, że ma imieniny. Kiedy są dokładnie?

-W następną sobotę, więc mamy tydzień. Mam nadzieję, że coś znajdziemy, bo to ważny dzień dla mojej mamy. W naszej rodzinie zawsze hucznie obchodzono imieniny i my z mamą podtrzymujemy tradycję.- skinąłem głową na potwierdzenie. W mojej w sumie świętowało się bardziej okrągłe daty, jak na przykład pięćdziesiąte urodziny, czy dziesiątą rocznicę ślubu. 

-Co robicie tego dnia?- zapytałem ciekawy.

-Zawsze mama piecze ciasto czekoladowe i później ja daje jej prezent. Często później rozmawiamy do późna oglądając filmy i wspominając dobre chwile. Zawsze spędzamy ten dzień tylko we dwie, ale w tym roku będzie inaczej.

-Jak to?- Madison nie wspominała mi o przyjeździe kogoś z rodziny, więc byłem bardzo zdziwiony.

-Moja mama w tym roku chciała zaprosić ciebie. Chciałaby cię poznać i zaprosić na ciasto.- poczułem podskakujące ciśnienie. Nagle trochę posztywniałem, ale próbowałem to zatuszować. 

-Na prawdę? Nie spodziewałem się, dziękuję. To miłe z jej strony.- prawdę mówiąc byłem poddenerwowany myślą o poznaniu mamy Mad. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać, ale spotkania z rodzicami swojej dziewczyny chyba zawsze są przerażające. 

-Przekażę jej, że się zgodziłeś! Tak się cieszę, że poznasz najbliższą mi osobę.- złapała mnie za rękę.- Myślałam o jakiejś ładnej biżuterii, co o tym myślisz. To dobry pomysł?

-Nie znam się zbytnio, bo w takich sytuacjach zazwyczaj pomaga mi babcia i tato, ale uważam, że to dobry plan.- powiedziałem szczerze. 

***

Po dwóch godzinach poszukiwań, w końcu mogłem odetchnąć. Czułem się wyczerpany tymi zakupami. Mimo tego, że po godzinie znaleźliśmy piękny zestaw kolczyków i bransoletki dla pani Whisks to Maddy zmusiła mnie do dalszych przechadzek po sklepach. Nie wiedziałem, co dziewczyny widzą fajnego w przeszukiwaniu stoisk z ubraniami przez cały dzień i jeszcze stania w tych długich kolejkach... Kto by miał na to czas? 

Patrząc na zadowoloną minę Madison sączącą swoją kawę i jedzącą swój kawałek sernika byłem jakoś szczęśliwszy. Kiedy ona była zadowolona, to ja też nie mogłem narzekać.

-Daj mi spróbować swój kawałek.- powiedziała patrząc na mój jabłecznik.

-Po co? Masz swoje.

-Ale chcę zobaczyć, które jest lepsze.- powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Zrezygnowany przesunąłem talerzyk z ciastem w jej stronę. Szybko nabrała duży kawałek na łyżeczkę i wzięła ją do buzi.- Mmmm, twoje jest zdecydowanie lepsze. Zamień się.

-Co?! Nie, czemu. Sama chciałaś sernik!

-No, ale teraz zmieniłam zdanie. Ciasta będziesz mi żałował?- powiedziała z wyrzutem. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i dokończyłem sernik. Madison miała rację jabłecznik był zdecydowanie lepszy, ale nic nie mogłem na to poradzić. Nie będę się z nią kłócił o kawałek głupiego ciasta.

***

Po skończeniu jedzenia i picia odwiozłem ją do domu. Byłem wyczerpany dzisiejszym dniem i obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie pojadę z dziewczyną na te cholerne zakupy. Prędzej przebiegłbym maraton, niż to. Okropieństwo.

-Dziękuję ci Sebastian za wszystko. Szczególnie za ciasto.- uśmiechnęła się.

-Do usług.- przybliżyłem się, żeby ją pocałować. Dziewczyna nie odsunęła się. Wręcz przeciwnie. Od razu oddała pocałunek i wplotła rękę w moje włosy. Po chwili odsunęliśmy się, by nabrać oddechu.- A może chcesz wejść?- jej zielone oczy patrzyły na mnie wyczekująco. 

-Nie dzisiaj. Jestem wykończony, przez te twoje zakupy. Następnym razem pójdziesz z Lily.- zaśmiała się słodko. Pocałowałem ją w nos, a rudowłosa dotknęła ręką mojego policzka.

-Dobrze, wybaczam. A co do tych zakupów to jeszcze zobaczymy.- puściła mi oczko i odpięła pasy, tym samym zbierając się z miejsca.

-Mad, pamiętaj, że przyjadę po ciebie i razem pojedziemy do szkoły.

-Pamiętam. No to pa.- posłała mi całusa i wysiadła z auta, a ja jak zwykle obserwowałem każdy jej ruch zanim wejdzie do domu i zamknie za sobą drzwi. Dopiero wtedy wiem, że mogę spokojnie odjechać. Czułem się szczęśliwy i nie wierzyłem, że ta dziewczyna jest moja. Kiedy się pojawiła w moim życiu wszystko stało się lepsze. Miałem nadzieję, że to nigdy się nie skończy i zawsze będziemy szczęśliwi. Nie popełnimy błędu naszych rodziny. Nigdy...

Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz