#Rozdział 38

45 2 0
                                    

Kiedy ponownie wbiegłem do łazienki Madison stała przed lustrem w swoich wysuszonych spodniach i mojej koszulce, którą usilnie próbowała poprawić.

-Jak wyglądam?- zapytała zdenerwowana.

-Jak zawsze, obłędnie. Nie wiem, czy słyszałaś, ale wszyscy są już w domu.

-O matko, strasznie się stresuję, że palnę coś głupiego i twoja rodzina mnie nie polubi.- na pocieszenie podszedłem do niej i mocno przytuliłem.- Nie byli źli kiedy dowiedzieli się, że tutaj nocuję?

-Spokojnie wyjaśniłem im całą sytuację. Na pewno nie mają nic przeciwko. Poza tym kiedyś i tak musieli cię poznać.- przyznałem na pocieszenie. Dziewczyna kiwnęła bez przekonania głową i odwróciła się, tak by spojrzeć mi w oczy.

-W takim razie muszę dostać od ciebie motywującego buziaka.- bez zastanowienia wtopiłem się w jej miękkie wargi i poczułem, że jej ciało się rozluźnia. Po chwili dziewczyna oderwała się ode mnie, tym samym kończąc wielką przyjemność.- No, to idziemy? Raz kozie śmierć...- złapałem ją za rękę i ostrożnie zeszliśmy po schodach. Miałem ogromną nadzieję, że mimo tych wszystkich nieprzyjemnych spraw między naszymi rodzinami polubią Madison i zakopią topór wojenny. Weszliśmy do kuchni, gdzie znajdowali się pozostali.

-Rodzino, przedstawiam wam moją wspaniałą dziewczynę Madison.-poczułem mocniejszy uścisk ze strony rudowłosej, a następnie wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

-Dzień dobry bardzo miło mi państwa poznać.- uśmiechnęła się lekko. Minęła chwila niezręcznej ciszy, w której moja babcia bacznie obserwowała każdy element dziewczyny.

-Witaj, cieszę się, że nasz syn w końcu odważył się ciebie tutaj przyprowadzić i zaprezentować swoich staruszków.- tato objął ramieniem mamę, która była trochę zestresowana i na pewno nie wiedziała jak się zachować w obecności Maddy.-No to siadajcie do stołu, kolacja za chwile będzie gotowa. Kochanie pomóc ci w czymś?- zapytał z wyraźną troską.

-Nie trzeba, sama sobie poradzę.- odwróciła się i powróciła do gotowania. Usiedliśmy przy stole. Oczywiście zająłem miejsce koło Madison i pod stołem wyszukałem jej ręki, by dodać jej otuchy. 

-To Maddy, mogę tak do ciebie mówić?- skinęła potwierdzająco głową.- Czym się interesujesz? Jakie masz plany na przyszłość?

-Od dziecka uwielbiałam czytać i do dzisiaj jestem raczej molem książkowym. W szkole często można mnie znaleźć w bibliotece, gdzie czasem pomagam w układaniu książek. Od kilku lat jestem także w klubie wolontariatu i od czasu do czasu chodzimy do szpitali i spędzamy czas z chorymi dziećmi. Uwielbiam widzieć u nich uśmiech na twarzy, mimo tych wszystkich trudnych chwil jakie przeżywają.- nawet nie wiedziałem, że Maddy, aż tak poświęca się do uszczęśliwiania tych dzieciaków. Nigdy jakoś szczególnie o tym nie wspominała, a szkoda, bo to na prawdę piękny gest z jej strony. 

-No, no powiem ci, że jest to bardzo szlachetne. Może któregoś razu ten głąb z tobą pójdzie...- spojrzał na mnie i się roześmiał. Madison wyraźnie się rozluźniła, a tato chyba ją polubił.- A co planujesz robić w przyszłości? Nadal chciałabyś pomagać, czy może coś w innym kierunku?

-Myślę, że zawsze będę się starała pomagać innym. Mam jakieś małe plany w głowie, ale na razie to nic pewnego. Muszę jeszcze dużo rzeczy przemyśleć, na przykład gdzie bym chciała studiować.- No właśnie... To niedawne wspomnienie przyszło mi do głowy. Jej mama mówiła, że dziewczyna chce wyjechać. Ja wolałem zostać w kraju i być w miarę blisko swojej rodziny. Na szczęście mieliśmy jeszcze dużo czasu na dokładne przemyślenie, co dalej. Starałem się nie dopuszczać do siebie złych myśli, nie teraz.

-Jesteś na prawdę bardzo ciekawą osobą. Nie mam pojęcia co widzisz w moim synu, ale życzę wam szczęścia.

-Dzięki tato, że zawsze mówisz o mnie tak miłe rzeczy.- powiedziałem sarkastycznie, na co ojciec wzruszył ramionami. Po chwili do stołu dosiadły się mama z babcią oraz talerze ze spaghetti i ciastem. 

-Mam nadzieję, że będzie wam smakować.-rzuciła mama, po czym wszyscy zaczęliśmy jeść. 

-Wiesz kochanie, że Maddy uczęszcza do klubu wolontariatu i rozwesela chore dzieci w szpitalu. To cudowny gest nie sądzisz? Sebastian też powinien czasem zrobić coś poza koszykówką. 

-Rzeczywiście to miłe. A czym się jeszcze interesujesz po szkole?- dodała dłubiąc widelcem w talerzu.

-Uwielbiam czytać książki i czasem, coś tam dla siebie napiszę, ale jeszcze nikomu nie pokazywałam moich prac. Jest to raczej sposób na odstresowanie się i oderwanie od nauki.- powiedziała spokojnie. 

-A co słychać u twoich rodziców?- zapytała nagle moja babcia, a dziewczyna zacisnęła mocniej nasz uścisk pod stołem. Wiedziałem, że to pytanie było bardzo wredne i nieuczciwe. 

-Mamo proszę cię...- powiedziała moja rodzicielka i odwróciła wzrok. 

-Ale córciu ja tylko pytam, to przecież nic złego.- udawała niewiniątko, a mi coraz bardziej podskakiwało ciśnienie. Zanosiło się na ostrą wymianę zdań.

-Mama ma się dobrze, a z ojcem nie utrzymuję kontaktu i raczej nie zamierzam. Rozumiem pani obawy w stosunku do mojej osoby, ale jestem inna niż moi rodzice i nie odpowiadam za ich błędy. Na prawdę mi przykro za te wszystkie okropne rzeczy związane z moją rodziną, ale ja kocham Sebastiana i nigdy nie mogłabym go skrzywdzić.- dziewczyna powiedziała to na jednym wdechu. Wszyscy ucichli, a mnie zamurowało. Ona mnie kocha...- Teraz przepraszam, ale ja już pójdę.- odeszła od stołu i uciekła schodami na górę. Nie zastanawiając się dłużej ruszyłem za nią. Nie chciało mi się teraz wykłócać z babcią i mówić o niewłaściwym zachowaniu. Wolałem przeprosić dziewczynę i weprzeć ją. Gdy dobiegłem na górę zastałem dziewczynę siedzącą na podłodze i skuloną. Była w bardzo złym stanie.

-Mad? Ja przepraszam cię za babcie, ona... Nie wiem, co ją napadło...- kiedy podszedłem bliżej okazało się, że dziewczyna płacze. Usiadłem koło niej i mocno przytuliłem do siebie. Rudowłosa z wdzięcznością przyjęła mój gest i ufnie wtuliła się w moje ramie. 

-Wiedziałam, że będzie ciężko i nie polubią mnie od pierwszego razu, ale nie zdawałam sobie sprawy... Twoja babcia mnie nienawidzi i nigdy nas nie zaakceptuje. Miał być taki miły wieczór, ale jak zwykle wszystko zepsułam.- zaczęła jeszcze bardziej szlochać, a mi pękało serce, kiedy widziałem ją w takim stanie. Nie była niczemu winna, a to na nią spadł najgorszy ciężar.

-To nie jest twoja wina, tylko moja. Wiedziałem, że nie jesteś jeszcze gotowa na to spotkanie, a nalegałem. Powinienem to przewidzieć i nie dopuścić.- zagotowała się we mnie złość. Mogłem wcześniej jakoś ustalić plany mojej rodziny...

-O nie, to zdecydowanie nie ty zawiniłeś.- spojrzała swoimi zaszklonym oczami w moje.- Dziękuję ci, że przyszedłeś tu za mną i mnie pocieszasz. To wiele dla mnie znaczy.- po tych słowach ponownie wtuliła się we mnie. Siedzieliśmy, tak w milczeniu długi czas, dopóki Madison nie zasnęła w moich objęciach, a mi zesztywniały nogi. Położyłem ją do łóżka i ściągnąłem spodnie. Następnie ułożyłem się koło dziewczyny i obserwowałem do momentu, aż sam nie zapadłem w głęboki sen.

Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz