#Rozdział 13

99 5 2
                                    

Wdech i wydech...

Spokojnie dasz sobie radę...

Robiłeś to już tyle razy, a nadal się stresujesz?!

Siedziałem na ławce ze spuszczoną głową, opierając się rękami o kolana. Właściwie nie wiem dlaczego się tak denerwuję? Na pewno dobrze sobie poradzę... Miejmy taką nadzieję...

Patrzę na duży, okrągły zegar wiszący nad drzwiami do szatni. Zostało mi 30 minut do rozpoczęcia meczu. Niestety musiałem tutaj przyjść wcześniej żeby jeszcze raz przećwiczyć wszystko przed meczem. Muszę wziąć się w garść, bo zaraz w ogóle nie wejdę na boisko jak trener zobaczy mnie w tym stanie. Ostatni raz stresowałem się przed meczem jak byłem w czwartej klasie podstawówki, kiedy to pierwszy raz miałem wyjść na boisko. Pamiętam jak chłopaki ze starszej klasy śmiali się ze mnie, ale co ja poradzę, że bardzo się bałem...                        
I wtedy do szatni wparowała moja mama, która nakrzyczała na tamtych kolesi i przytulając mnie powiedziała, że dam sobie radę, bo jestem najlepszy. Czułem się bardzo szczęśliwy i podniesiony na duchu. Mama zawsze potrafiła mi poprawić humor. Teraz kiedy jestem starszy ciężko przyznać, ale przydałaby mi się tutaj. Dobra, dosyć rozczulania się nad sobą. Policzę do 10 i wszystko przejdzie. 1...2...3...4...5...6...7...8...

-Seba! Co ty tak tu sam siedzisz?- uśmiechnięty Mark stoi nade mną i mi się przygląda.

-Po prostu, zawsze lubię się wyciszyć przed meczem. Przypomnieć sobie strategię i takie tam. A jak tam u ciebie?

-Ja czuję się znakomicie! Wiesz, że po meczu jest małe party i idę tam z Tiffany tą cheerliderką. Wiesz o którą mi chodzi co nie?- dosiadł się do mnie. Jego włosy były idealnie ułożone. Gdy mówił o Tiffany na jego twarzy pojawił się ten cwaniacki uśmieszek. Wszyscy dobrze wiemy co zamierzasz robić na tej imprezie Mark... Nie odważyłem powiedzieć tego na głos.

-Tak wiem.- odparłem, a między nami zapadła niezręczna cisza. Mark to wyczuł i podniósł się.

-A ty przyjdziesz sam?- zapytał po chwili.

-Czemu pytasz?

-Wiesz, zastanawiałem się czy wpadniesz z Madison, ale słyszałem, że chyba ostatnio się do siebie nie odzywacie...- popatrzył na mnie i dodał.- Radzę ci jak kumplowi. Trzymaj się od niej z daleka, bo to fałszywa szma...

-Dzięki za przestrogę. Zapamiętam...- i na pewno się nie dostosuję. Dodałem sobie w myślach. Jakoś nie chcę mi się wierzyć w jego dobre intencje.

Nie myśląc dłużej ruszam do swojej szafki, by napić się wody. Wypijam szybko kilka łyków i chowam butelkę z powrotem do torby. Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko sięgam po telefon i odczytuje wiadomość.

Od Madison:

Hej, pewnie jesteś zajęty, ale chciałabym ci życzyć udanego meczu, połamania nóg i co tam jeszcze mówi się sportowcom! XD                                                                                                                                  Powodzenia Madison :-*

Szybko wystukuję odpowiedź.

Do Madison:

Dzięki, twoje wsparcie dzisiaj bardzo mi się przyda.                                                                                              Do zobaczenia później Sebastian :-*


Ta wiadomość wystarczyła, żebym przestał się stresować. Uśmiechnąłem się do siebie.

W  tym momencie do szatni wszedł trener. Był lekko zdenerwowany.

Od Pierwszego Wejrzenia... (W TRAKCIE KOREKTY!) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz