17. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni

2.6K 235 50
                                    


  Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Jak to możliwe, że osoba, którą kocham, sprawia, że równocześnie się jej boję? W głowie miałam kompletny mętlik.

Do rana siedziałam w salonie przy kominku, będąc pod baczną obserwacją Laya. Razem z nami siedzieli Chen i Kyungsoo, ale nie odezwali się ani jednym słowem. Chen czytał jakąś książkę, a Kyungsoo chodził po pokoju z kamienną twarzą.

- Cóż...- powiedział, przerywając ciszę Lay- Do wesela się zagoi.

- Dziękuję za uratowanie mi życia- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego- Jak Kai?

- Kai? A dobrze. Trochę go poharatało... w sumie, to sam się wystraszyłem, ale udało się go poskładać- wziął do ręki jabłko- W ogóle dalej nie wiadomo, co mu się stało, a jeszcze śpi- ugryzł- Ale bądźmy dobrej myśli.

Lay był dla mnie bardzo szaloną osobą o wielkim sercu. Mimo że dość często nie ogarniał wielu rzeczy, to jestem pewna, że jego umiejętności są na najlepszym poziomie, spośród innych braci.

W pokoju panowała cisza. Jedynym dźwiękiem było skwierczenie ognia w kominku. Chen i Kyungsoo byli bardzo zamyśleni. Po dłuższym przyglądaniu się książce Chena rozpoznałam, że to dobrze mi znana księga żywiołów.

- Znalazłeś coś, braciszku?- zapytał Lay.

- Szukam czegoś o tych cholernych cieniach, ale nie mogę znaleźć niczego sensownego- odpowiedział Chen i zamknął księgę.

- Dlaczego jeszcze ich nie ma?- zapytał poważnie Kyungsoo.

- Kogo?

- Chłopaków. Wyjechali kilka godzin temu. Dzwoniłem, pisałem, ale nikt nie odpowiedział.

- Na pewno niedługo będą- powiedział Chen- Nie wiecie może, czemu Sehun był taki zdenerwowany, kiedy wsiadał do samochodu?

- Długa historia...- odpowiedział.

Nagle do domu wpadli Xiumin, Sehun i Chanyeol, którzy nieśli nieprzytomnego Tao.

- Lay!- krzyknął Sehun.

Reszta braci pomogła im umiejscowić Tao na kanapie. Chłopak nie wyglądał tak źle, jak Kai, ale również był lekko zakrwawiony.

- Co się stało?!- zapytał Kyungsoo.

- Nie ma czasu!- krzyknął Chanyeol- Idziemy, bo Baek został tam sam! On ich wszystkich nie pokona! Musimy otworzyć portal!

- Pod żadnym pozorem nie gaś światła!- krzyknął Xiumin.

- Idę z wami!

- Ja też!

W domu został tylko Lay, Kai i Tao razem ze mną. Moje serce biło coraz szybciej.

- Pozapalaj wszędzie światła- powiedział spokojnie Lay.

Szybko zrobiłam to, co mi kazał. Weszłam do pokoju Sehuna i zaczęłam szukać włącznika. Macałam ręką całą ścianę od góry do dołu, gdy nagle poczułam, jak coś łapie mnie za rękę i ciągnie do środka. Zaczęłam krzyczeć. Nie miałam pojęcia co zrobić. Szarpałam się z ''tym czymś'', gdy w końcu kopnęłam drzwi nogą, a światło, które wpadało z korytarza, przegoniło tę istotę. Zakryłam uszy, kiedy usłyszałam bardzo głośny pisk. Moje nogi były jak z waty. Włączyłam światło i pobiegłam do Laya. Chłopak stał przy stole i szukał czegoś palcem po księdze. Tao otworzył oczy i wbił we mnie swój chytry wzrok.

- Dobrze się czujesz?- zapytałam.

- A jak myślisz?- mruknął.

Lay podszedł do niego z księgą i zaczął rysować okręgi w powietrzu, tuż przy ramieniu Tao. Mówił coś przy tym po łacińsku, więc miałam okazje zobaczyć z boku, jak wygląda jego leczenie.

- Wszędzie jest jasno?- zapytał Tao- Oświetliliście cały dom?

- Sophie?- spojrzał na mnie Lay.

-T-tak...

- Byłaś w każdym pomieszczeniu?

- Tak, w waszych pokojach i łazience.

- Tej u Sehuna też?

Cholera, wiedziałam, że to nie mogło pójśc tak łatwo.

- W pokoju Sehuna coś złapało mnie za rękę... nie mogłam się uwolnić.

- I? Nie rozumiesz idiotko, że tylko w świetle jesteśmy bezpieczni?!

- Ja tam pójdę- powiedział spokojnie Lay.

- Oszalałeś? Masz mnie wyleczyć! Niech Sophie idzie. Jej życie jest mniej cenne- powiedział, a ja pokazałam mu środkowy palec.

- Tobie już nic nie będzie, a jeżeli coś jej się stanie, to Sehun zabije mnie i ciebie- uśmiechnął się i poszedł na górę.

W salonie panowała cisza. Mimo że nie przepadałam za tym dupkiem, to kiedy tak leżał, to zrobiło mi się go szkoda. No cóż... nawet takie kreatury nie zasługują na spotkanie z tamtymi potworami. Kilka minut później wrócił do nas Lay. Usiadł na stoliku koło brata i zaczął mu się przyglądać.

- Co?

- Nic, zastanawiam się. Opowiedz, jak tam było?

- O co ci chodzi?

- Powiedz, co się stało, że wyszedłeś prawie w kawałkach.

- Mam to mówić przy niej?- zapytał i spojrzał na mnie z pogardą.

- Tak, nie gwiazdosz.

- Niech będzie. Jechaliśmy do Daehyunga. Kiedy już byliśmy u niego w zamku, to on zachowywał się bardzo dziwnie.

- To znaczy?- dopytywał Lay.

- Był spięty. Wyglądał na lekko zdziwionego i zdenerwowanego, bo przyjechaliśmy tam do niego prawie całą dwunastką. Wracając, w zamku było słabe oświetlenie. Stały tylko świece i co jakiś czas pochodnie. Tłumaczył, że ma chwilowe problemy z prądem, więc nie wnikaliśmy. Zawsze był dziwakiem, ale dzisiaj to już w ogóle zachowywał się jak pierdolnięty.

- No i co dalej?- przerwał mu Lay.

- Zaprosił nas na kolację, a wiesz, jakie on ma jedzenie. Usiedliśmy przy stole i Daehyung zaczął nas przepraszać.

- Co? Czemu?

- Powiedział, że przeprasza nas, ale nie miał innego wyboru, po czym on i jego służba zgasili wszystkie świece, pochodnie, zostawiając tylko jedną, aby on mógł się obronić. Nie wiedzieliśmy, co zamierza. Coś zaczęło nas szarpać i nie wiem, co by się stało, gdyby nie Baekhyun i Chanyeol. Chanyeol podpalał wszystko, co możliwe, a Baekhyun nas wszystkich oświetlał. Chwile nam zajęło, aby ogarnąć, że nasze moce, mimo że nie wytwarzają żadnego światła, też się przydadzą. W pewnym momencie to wyglądało jak jakaś apokalipsa! Chanyeol tworzył kule ognia, Sehun rozdmuchiwał je... a, nie do opisania.

- Skoro tak dobrze wam szło, to czemu przynieśli cię nieprzytomnego?- odezwałam się.

- Udało nam się wydostać z tego zamku. Biegliśmy stronę samochodu, ale okazało się, że jego nigdzie nie ma.

- Daehyung to zdrajca. Daliśmy się złapać w pułapkę... co było dalej?

- Dalej...- westchnął- Wszystko działo się bardzo szybko. Chanyeol, Sehun, Baekhyun i Suho osłaniali nas, a my staraliśmy się otworzyć portal. Wtedy kilku z nas wskoczyło, w tym ja, ale coś poszło nie tak. Podczas teleportacji wemknął się również jeden z cieni. Okropny, paskudny potwór o czerwonych oczach. Walczyłem z nim, ale jak widać nie skutecznie.

- Czyli to były cienie?

- Cienie, ale nie takie cienie, o których my się uczyliśmy. Te cienie są inne. Są potężniejsze, sprytniejsze. Jeden malutki, ciemny kącik i już jesteś zgubiony. Wiesz, co to oznacza?- zapytał.

- Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni.  










****
Dzieńdobrywieczórhej :)

Udało się... po długiej, trudnej walce z moim popieprzonym, starym komputrem (tak, to specjalnie) udało się zrobić zwiastun ^-^ Jestem z niego dumna, mimo że nie jest jakoś bardzo wyjebany w kosmos :) Jak Wam się podoba? I rozdział i zwiastun? I w ogóle jakie są Wasze odczucia? :*

p.s. Rozdziały będę dodawała, kiedy tylko napiszę. Ostatnio złapałam wenę i to taką PORZĄDNĄ i jestem mega ciekawa Waszych reakcji, więc rozdziały będą się pojawiać trochę wcześniej/ tr

You can call me monster: Return|Sehun EXO fanfiction|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz