31. Sala balowa

1.8K 184 77
                                    

Perspektywa Sophie


Ciemna strona Sehuna złapała mnie za rękę i zaprowadziła do jakiegoś pomieszczenia z ogromnymi oknami. Przypominało to sale balową zupełnie, jak w jakiejś bajce o księżniczce. Szkoda, że za cholerę się nie czułam jak księżniczka. Postać Sehuna była przy mnie cały czas. Najpierw prowadziła mnie jako... właściwie nie wiem jak to opisać. Coś przypominającego dym. Szliśmy przez sale, gdy nagle poczułam, że muszę się zatrzymać. I wtedy przede mną pojawił się jako ,,człowiek''. 

- Długo się nie widzieliśmy, nie uważasz?- zapytał i podszedł do mnie bliżej.

- Dlaczego nie mogę się ruszyć?

- Bo chcę się tobą nacieszyć bez żadnych przepychanek- powiedział i podszedł do mnie od tyłu- Myślałem, że się nie zmieniłaś- odkrył moją szyję- Ale jesteś... ładniejsza- powiedział i dotknął ustami mojego znamienia. Odruchowo chciałam się uwolnić, ale nie mogłam ruszyć nawet palcem- Czemu jesteś taka pospinana? 

Chłopak odszedł ode mnie, a ja mogłam się ruszyć.

- Nie rozumiem czego się boisz. Przecież spędziliśmy razem tyle wspaniałych nocy.

- Jakich nocy?- przerwałam mu- Wspaniałe to one nie były!

- Czyli nie pamiętasz jak jęczałaś z rozkoszy?- zapytał, a ja poczułam się dziwnie- Sophie, przecież doskonale wiesz, że było nam razem dobrze- odwróciłam od niego wzrok- To ja cię kocham, a nie Sehun. 

- O czym ty mówisz?

- Sehun to tylko pionek. To ja nim kierowałem, to ja ciebie wybrałem!

- Jeśli się kogoś kocha, to się go nie krzywdzi...

- Ja cię chroniłem- powiedział, a ja się zaśmiałam.

- Bardzo ciekawe. Jeśli możesz to powiedz mi kiedy otrzymałam twoją pomoc.

- Z przyjemnością- odpowiedział- Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym jak potraktował cię ten... jak mu było... Jin?- zrobiłam wielkie oczy.

- To ty byłeś tym facetem.

- Oczywiście, że ja.

- Skąd się dowiedziałeś o Jinie?

- Można powiedzieć, że Sehun dawał mi znać. 

- Że co?

- Sehun nie przepadał za tym typkiem, więc rozmyślał jak się go pozbyć. Słyszałem wszystkie jego myśli, więc postanowiłem mu w tym pomóc. Ale zmieńmy temat. Nie chcę już rozmawiać o tym mięczaku.

 - Dlaczego mnie nie zabijesz?

- Proszę?

- Dlaczego mnie nie zabijesz? Chyba po to jestem ci tu potrzebna.

- Nie, głuptasie- powiedział i nagle pojawił się kilka centymetrów przede mną- Powiedziałem, że cię kocham, ale wiesz czemu? Jesteś piękna i inteligentna, ale to, co naprawdę w tobie kocham, kryje się w środku- powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy, a ja zobaczyłam coś, czego na początku nie rozumiałam.

To był nasz pocałunek... widziałam to wszystko jakbym stała z boku. Kiedy przestaliśmy, zobaczyłam swoje oczy. Były całe czerwone, jak sobowtóra. Stałam w białej sukni z wiankiem czarnych róży na mojej głowie.

Moja wizja się skończyła, a ja zobaczyłam, że jestem sama. Co to miało znaczyć? 


Perspektywa Kyungsoo

Ja i Chen postanowiliśmy sprawdzić opuszczony dom, który znajduje się w okolicy.

- Kyungsoo, skoro już jesteśmy sami... Odpowiedz mi, tylko szczerze, nie uważasz, że nasze szanse na znalezienie tego typa z żywą Sophie trochę graniczy z cudem?- zapytał Chen.

- Chen nawet tak nie mów. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co by się stało, gdyby Sophie stała się krzywda. Poza tym nadzieja umiera ostatnia.

- To tutaj?- zapytał, wskazując na dom w ciężkim stanie.

- Tak, chętny, żeby iść pierwszy?- zażartowałem.

- A, wszystko jedno. Mam jednak nadzieję, że nic tam nie znajdziemy.

Drzwi były otwarte, więc do środka dostaliśmy się bez problemu. Postanowiliśmy, że sprawdzimy go razem. Poszliśmy na górę i otworzyliśmy drzwi do jedynego pokoju, który znajdował się na piętrze. Pokój był dość duży i zniszczony. Okno było wybite, przez co zasłony falowały po całym pomieszczeniu.  

- Chyba pusto- powiedział Chen.

Wróciliśmy na parter i przeszliśmy przez cały salon i kuchnię. Z ulgą odetchnęliśmy, kiedy jednak nikogo tam nie zastaliśmy.

- To co?- zapytał- Wychodzimy?

- Chciałbym, ale...

- O nie.

- Wiesz co jeszcze zostało?- zapytałem i zacząłem szukać ostatnich drzwi.

- Wiem, ale wolałbym tam nie wchodzić.

- Nie ma się czego bać. Piwnica to przytulne miejsce.

Po chwili znalazłem wejście.

- Pójdę pierwszy- powiedziałem i zacząłem schodzić po trzeszczących schodach.

- I co?

- Co co?  Ciemno. Możesz schodzić. Tylko ostrożnie, bo te schody ledwo dają radę.

- Dobra, schodzę!

Zrobiłem krok do przodu i poczułem coś na swojej twarzy. Szybko odsunąłem się i złapałem tę rzecz. Była to cienka linia. Pociągnąłem ją i w ten sposób włączyłem światło.

- O, jak nastrojowo- powiedział Chen, kiedy był już obok mnie.

- Coś mi tu nie gra- powiedziałem- Czemu w takim gruchocie jest światło? I to w dodatku w piwnicy?

Nagle drzwi zamknęły się z wielkim hukiem, a żarówka wystrzeliła. 

- Szybko, spieprzamy!- krzyknął Chen. 

Wbiegliśmy po schodach i już byliśmy na piętrze, gdy noga Chena utknęła w stopniu.

- Kurwa, moja noga- powiedział i próbował ją wyciągnąć.

Podbiegłem do niego i starałem się mu pomóc.

- Kyungsoo!- krzyknął, kiedy jakieś dłonie próbowały wciągnąć go z powrotem do piwnicy.

- Nie utrzymam cię tak długo!- powiedziałem- STRZEL W NICH PIORUNEM!

- Nie mogę! Dom może tego nie wytrzymać!

- STRZELAJ!

Chen odepchnął mnie od niego, a po chwili zrobiło się jasno i usłyszałem grzmot. Chen wyszedł z poszarpaną nogawką i zebrał mnie z podłogi. 

- Uciekamy!- krzyknąłem i udaliśmy się do drzwi. 

Cały dom zaskwierczał i sufit zaczął się sypać. Wybiegliśmy z tego domu, a ten chwile potem runął. 

- Ja pierdole- wysapałem.

- Więc, coś tam było...

- Tutaj jesteście- usłyszałem głos Kaia, który pojawił się przed nami- Co się wam stało?

- Przeżyliśmy pierwszy zamach- zażartował Chen.

- Co ty tu robisz?- zapytałem.

- Sehun i Baekhyun znaleźli sobowtóra...







You can call me monster: Return|Sehun EXO fanfiction|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz