Perspektywa Sophie
Nie wierzę, do cholery jasnej, gdzie on polazł? Przez chwile nie mogłam się ruszyć, ale gdy tylko odzyskałam panowanie nad ciałem, szybko udałam się do Kyungsoo.
- Kyungsoo!- krzyknęłam, uderzając pięścią w drzwi.
- Wejdź!- usłyszałam jego głos- Co się stało?- zapytał, kiedy byłam już w środku.
- Ten kretyn gdzieś poszedł. Nie wiem gdzie, ale pociągał nosem... pocałował mnie w policzek i wyszedł, a ja nie mogłam się ruszyć! Znowu gdzieś uciekł, a przyrzekał, że już zawsze ze mną będzie! Boże, jaka ja jestem głupia- powiedziałam.
- Jak to wyszedł?- Kyungsoo wstał z łóżka.
- No po prostu. Zostawił mnie.
- Tak, wiem, zostawił, ale nie wspominał...- zawiesił się na sekundę- O nie.
- Co?
- Nie ma Sehuna, nie ma cienia- powiedział, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Cienia? O czym ty gadasz?
- Obudź wszystkich i powiedz, żeby jak najszybciej stawili się na dole- rozkazał, ubierając się.
Wbiegłam po schodach na górę i biegałam od drzwi do drzwi.
- Chanyeol, obudź się!- krzyknęłam, wchodząc do środka.
- C-co się stało? Sophie? Znowu Sehun?- zaczął zadawać pytania.
- Tak... to znaczy nie... musimy go znaleźć.
- Cienie go dorwały?- zapytał z troską na twarzy.
- Szybko się ubierz i zejdź do salonu- powiedziałam i wyszłam.
Kyungsoo nie czekał długo na pojawienie się wszystkich braci. Moje serce biło jak szalone, kiedy tylko pomyślałam, że Sehunowi może dziać się krzywda.
- Dobra, wszyscy znają plan, prawda?- zapytał Kyungsoo.
- Tak!- odpowiedzieli.
- To dobrze. Xiumin i Luhan, wy zostajecie z Sophie, a reszta idzie ze mną!- krzyknął Kyungsoo.
Wszyscy ruszyli w stronę otworzonego portalu i zniknęli, zostawiając mnie samą z dwójką braci.
Mam nadzieję, że nic im się nie stanie...
Perspektywa Kyungsoo
Znaleźliśmy się w lesie, który znajdował się przy cmentarzu. Szliśmy nim przez jakiś czas, dopóki nie zobaczyłem posągu w kształcie anioła z wielkimi skrzydłami.
- Stójcie- powiedziałem, kiedy zauważyłem Sehuna, który stał niedaleko tego posągu.
- Kyungsoo, nie widać nigdzie cienia. Po prostu go stamtąd weźmy!- powiedział Chanyeol.
- Nie możemy. Ten cień kontroluje Sehuna, więc pewnie zaraz się tu pojawi. Nie możemy ryzykować- odpowiedziałem.
Nagle pojawiło się zaćmienie księżyca. To był wyraźny znak, że zaraz coś się pojawi. Przed najmłodszym pojawił się ciemny dym, a gdy już opadł zobaczyliśmy jego sobowtóra.
- Gdzie dziewczyna?- zapytał- Głupcze- zaśmiał się- Przyszedłeś tutaj na pewną śmierć! Wystarczy jeden ruch mojej dłoni i już pożegnasz się z tym światem...- machnął ręką, a Sehun uklęknął.
- Zaczekaj- przerwał mu- Zaraz ją tu przyprowadzę, ale...
- Co on wyprawia?- zapytał Baekhyun.
- Ale masz mi przysiąść, że zostawisz mnie i moich braci w spokoju.
- Taki postawiłem warunek- odpowiedział mu i uśmiechnął się złowieszczo- Idź już po nią.
Sehun wstał i odszedł z tamtego miejsca.
- Szybko, za nim- powiedziałem i ruszyliśmy w jego stronę.
Tao i Chanyeol złapali go za ręce i zatrzymali.
- Co wy tu robicie?- zapytał zdziwiony.
- Lepiej powiedz, dlaczego idziesz po Sophie?! Miałeś jej nie oddawać, zapomniałeś już?!- krzyczał Chanyeol.
- Zamknij się, bo jeszcze nas usłyszą- warknął Sehun- Nie idę po Sophie, debilu.
- Czemu niby zmieniłeś zdanie? Nie pamiętasz planu?- zapytałem.
- Musiałem grać na czas.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że idziesz z nim walczyć?- zapytał Chen.
- Bo to sprawa między mną a nim. Nie powinienem was w to mieszać.
- Jak to ,,między wami''?- zapytał Suho.
- Sehun znalazł sposób, jak tego sobowtóra załatwić- odezwałem się.
- Serio? To co my tu jeszcze robimy? Dorwać gnoja!- powiedział Suho.
- Nie- przerwałem krótką euforię chłopaków- Jego sposób jest idiotyczny.
- Kyungsoo, a jakie mam inne wyjście? Sam widziałeś co było w księdze. Jeśli ja zginę, to on też.
- Ale nie było nic o tym, że jeśli on zginie, to ty też.
- Czekaj, czekaj, czekaj- powiedział Baekhyun- Kto nie zginie, jak ktoś zginie?
Zapadła cisza. Sehun chwile patrzył się w niebo, po czym spojrzał na mnie z ulgą.
- To jaki jest nowy plan?- zapytał z uśmiechem.
- Nie dać cię zabić z rąk sobowtóra.
Perspektywa Sophie
Siedziałam w pokoju Sehuna na łóżku i przy świetle lampki czekałam na świt. Nie wiedziałam co dzieje się z braćmi. Luhan co jakiś czas przychodził do mnie i sprawdzał czy wszystko w porządku, a Xiumin siedział gdzieś na dole. Niby Xiumin chciał się ,,zaprzyjaźnić'', ale jakoś nie umiem się do niego przełamać.
W głowie miałam najczarniejsze scenariusze dotyczące walki z cieniami. Martwiłam się o każdego, nawet o Tao. Moje poczucie winy wzrastało z każdą chwilą, bo to wszystko dzieje się przeze mnie. Ten cień chce mnie, a nie ich... nigdy sobie tego nie wybaczę, że zniszczyłam im życie, a teraz muszą za mnie walczyć i mogą już nigdy nie wrócić. To zawsze chodziło o mnie. Przez te wszystkie myśli zaczęłam płakać. Tego wszystkiego jest za dużo! Nagle światło lampy zaczęło migać.
- Świetnie!- krzyknęłam przez szloch i wzięłam latarkę ze stolika.
- Sophie, otwórz!- usłyszałam głos Xiumina.
Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Z trudem przełknęłam gule w gardle i moimi drżącymi dłońmi złapałam za klamkę. Nic nie zobaczyłam, tylko dłoń Xiumina wyciągnęła mnie z pokoju.
- Musimy stąd jak najszybciej wyjść- powiedział, kiedy prawie biegliśmy przez dom.
- Gdzie jest Luhan?- zapytałam.
- Na pewno już jest na zewnątrz. Nie zatrzymuj się!
Zbiegliśmy ze schodów i już przechodziłam przez drzwi, gdy nagle poczułam ogromny ból głowy, po czym straciłam przytomność.
************
No to teraz Dominika pokazała jaka jest profesjonalna XD Przepraszam za to skakanie między tymi perspektywami, ale nie wiedziałam jak to inaczej pokazać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie... tym bardziej, że już reszta rozdziałów też jest tak napisana :P <3
CZYTASZ
You can call me monster: Return|Sehun EXO fanfiction|✓
FanfictionZALECA SIĘ PRZECZYTANIE PIERWSZEJ CZĘŚCI. Mrok. Mrok nie jest naszym przyjacielem. Choćbyś bardzo się starał, to on nie zniknie, do czasu... Ta sama dziewczyna, te same uczucia, a jednak zupełnie inne wspomnienia. Czy warto wracać do tego co było...