27. Bracia

2.2K 196 179
                                    


Tego samego wieczora, poprosiłem Kyungsoo, żeby przyszedł do mnie, kiedy tylko będzie mógł. Długo zastanawiałem się, czy mu powiedzieć o moim ,,spotkaniu'' z własnym cieniem, ale zrozumiałem, że jego pomoc jest w tej sprawie niezbędna.

- Już myślałam, że się nie obudzisz- powiedziała Sophie, kiedy leżeliśmy na łóżku- Słyszałeś, kiedy do ciebie mówiłam?

- Niestety nie. Sam nie wiedziałem, czy jestem żywy czy już martwy.

- Coś ci się śniło?- zapytała.

- Tak, ale musimy poczekać na Kyungsoo. To nie był zwykły sen...- odpowiedziałem, a ona położyła głowę na mojej piersi.

- Rozumiem. W sumie, to dobrze, że nic nie słyszałeś.

- Dlaczego?

- Pomyślałbyś, że jestem żałosna- powiedziała, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

- Tęskniłaś za mną, co?- uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

- Może...

- Tęskniłaś, tęskniłaś.

Nagle do pokoju wszedł Kyungsoo.

- Już jestem...- powiedział i usiadł obok nas- O czym chciałeś porozmawiać?

- Wiem o co chodzi cieniom.

- No to mów- powiedział z większym zainteresowaniem w tonie.

- Sophie, możesz zostawić nas samych?

- Muszę? Chciałabym się dowiedzieć...

- Proszę- przerwałem.

Dziewczyna z niechęcią zeszła z łóżka i wyszła.

- Więc?

- Przed tym, jak straciłem przytomność, zobaczyłem swojego sobowtóra. Nie bałem się mojej ciemnej strony, a on nie wyglądał na zwykłą zjawę, tylko na prawdziwą postać.

- Mówił coś do ciebie?

- Tak. Byliśmy na cmentarzu... wydawało mi się, że tam byliśmy, ale nie jestem pewien.

- Jak wyglądał?

- Był na małej górze czy też pagórku. Stare nagrobki, niektóre bardzo zniszczone. Na samym końcu stał ogromny posąg anioła. Miał ogromne skrzydła, a tuż przy jego podstawie były dwa nagrobki. 

- Jak na razie, to wszystko wskazuje na cmentarz, na który chodziliśmy z mamą do jej rodziny. 

- Chodziliśmy z mamą na jakiś cmentarz?

- Byłeś mały, to możesz tego nie pamiętać. Byliśmy tam ze dwa razy. Sam nie pamiętam dokładnej drogi, ale to było gdzieś przez las... nie pamiętam. 

- Dobra, tym się zajmiemy później. Wracając, między tymi nagrobkami stał właśnie mój sobowtór. Podszedłem do niego i zapytałem czego chce, a on mi powiedział, że jeśli chcę, aby te ataki się skończyły to wystarczy, że przyprowadzę Sophie na ten cmentarz. Stwierdził, że zawsze o nią chodziło... potem się obudziłem i ją zobaczyłem. Nie mogłem poradzić sobie z uspokojeniem własnych myśli. Nie chcę jej stracić, Kyungsoo. Nie oddam jej.

- Nie martw się. Wymyślimy coś... nie wiem jeszcze co, ale coś wymyślimy- powiedział i poklepał mnie po ramieniu.

- Komu mnie oddasz?- zapytała lekko zmartwiona Sophie, wchodząc do pokoju.

- Nikomu- odpowiedziałem z uśmiechem, aby jej nie martwić.

- Nie chcę wam przerywać, ale Suho się obudził- powiedziała i uśmiechnęła się.

 Szybko zeszliśmy na dół i weszliśmy do pokoju, w którym leżeliśmy. 

- No hej- powiedział Suho, kiedy nas zobaczył- Sophie! Niech no ja uściskam swoją bratową!

- Jak się czujesz?- zapytał Kyungsoo.

- Chyba za dobrze- zażartowałem.

- Czuje się całkiem nieźle. Długo spałem?- zapytał.

- Z tydzień- powiedziała Sophie.

- Jak na tydzień, to nie jestem zbytnio wyspany.


Kolejnego dnia Kyungsoo zebrał wszystkich domowników na śniadanie. Przez to, że zwykle każdy je śniadanie oddzielnie i o różnej porze, to zwołanie całej dwunastki i Sophie do jednego stołu znaczyło coś poważnego. 

- Nie przeciągając, póki cała dwunastka jest żywa. Ja i Sehun wiemy jak zapobiec kolejnym atakom. Pamiętacie, jak poradziliśmy sobie z mrokiem siedzącym w Sehunie? Jego cień zebrał w sobie tyle siły, że odrodził się jako jego sobowtór. 

- Odrodził się? Czyli nie możemy go zniszczyć?- zapytał Baekhyun.

- Odrodził się, ale to wciąż cień. Jednak zniszczyć go nieco trudniej.

- Czego chce ten gościu? Znów dobrać się do Sehuna?- zapytał Kris.

- Nie- odpowiedziałem- On chcę Sophie.

- Że co?- zapytała Sophie i spojrzała się na mnie.

- Nie pozwolę cię zabrać, nie martw się- powiedziałem i pocałowałem jej dłoń.

- Skoro jemu chodzi tylko o nią, to dajmy mu ją i miejmy spokój!- krzyknął Tao.

- Ty skur...

- Spokojnie- przerwał mi Kyungsoo- Tao, Sophie jest dla nas jak rodzina, więc musimy ją chronić.

- Rodzina? Niby dla kogo? To tylko seks-niewolnica dla Sehuna.

- Stul pysk- krzyknąłem.

- Ona jest naznaczona, kretynie- odezwał się Chanyeol.

- Czy tego chcesz, czy nie, przydasz się. Cień powiedział mu, że chce Sophie, ale na niej nie musi się skończyć.

- To znaczy?- zapytał Chen. 

- Pomyśl logicznie. Dlaczego ten cień prawie nas wszystkich zaatakował? Bo chce nas osłabić. Słabszy, nawet o stopień, żywioł jest łatwiejszy do opętania. Jak wiecie cienie nie mają mocy, dlatego wolą wejść w ciało żywiołu. Nie wykluczone, że przez Sophie chce się dobrać do nas.

- Dobra, Kyungsoo- odezwał się Suho- Nie strasz, tylko gadaj szczegóły. 

- Jak ich załatwimy?- zapytał z uśmiechem Kai.

- Najpierw muszę wiedzieć, czy na pewno w to wchodzicie?- odezwałem się.

- Oczywiście, że tak. Bronić Sophie, to jak bronić i ciebie- powiedział Chanyeol.

- Banda baranów- krzyknął Tao i wstał.

- A ty gdzie?- zapytał Luhan.

- Jeśli chcecie poświęcać życie dla jakieś dziewczyny, to proszę bardzo, ale ja w to nie wchodzę.

- Dajcie mu czas, pójdzie- powiedział Chen, kiedy Tao wyszedł.

- Dobrze, więc musicie mieć to na uwadze to, co powiedział Tao. Możecie już nie wrócić- powiedziałem- Wchodzicie w to?

- Wchodzimy!

You can call me monster: Return|Sehun EXO fanfiction|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz