Perspektywa Sophie
Stałam tam sama, nie mogąc się ruszyć. Nagle znalazłam się w innym pomieszczeniu, gdzie zobaczyłam sobowtóra. W głowie ciągle miałam wizję o pocałunku, co sprawiało, że przechodziły mnie dreszcze.
- I jak się czujesz, ukochana?- zapytał, przygotowując coś na środku sali. Nic nie odpowiedziałam- Dobrze, nie musisz nic mówić. Niedługo zobaczę prawdziwą ciebie...
Chłopak przejechał nożem po swojej dłoni, po czym namalował przy moich stopach krwią koło, a w środku trzy poziome kreski.
- *Propter quod obsecro vos tenebris. Eodemque convertere nostrum veram sitque- zaczął mówić coś po łacinie.
Nagle wszystkie szyby zamieniły się w proch, a w środku pomieszczenia pojawił się ogromny wiatr. Było słychać pękanie gałęzi na zewnątrz oraz ,,wycie'' całej wichury. Moje serce biło szybko, a cała ta sytuacja sprawiła, że płakałam i krzyczałam jednocześnie. Nie mogłam się ruszyć i ukryć, przez co myślałam, że zaraz tam umrę.
- Najważniejsza część całej ceremonii- odezwał się cień i wstał z podłogi- Pocałunek.
- Błagam cię, zatrzymaj to!- krzyknęłam, wiedząc, że i tak nic nie wskóram.
- Zaraz będzie po wszystkim, Sophie- powiedział, łapiąc mnie za szyję.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przywarł ustami do moich. Czułam, jak próbuje pogłębić pocałunek, ale ja nie pozwalałam.
- Sophie!- usłyszałam krzyk Sehuna.
Sobowtór odwrócił się, a ja zobaczyłam Sehuna.
- Proszę, proszę, proszę- powiedział cień- Już myślałem, że nas nie znajdziesz.
- Zostaw ją!- krzyknął i podbiegł do niego, ale ten machnął dłonią, a Sehun wylądował na ziemi.
- Ona jest moja, rozumiesz? Już nie będziesz nam przeszkadzał- powiedział, a Sehun zaczął krzyczeć.
- Sehun!- krzyknęłam.
Oboje spojrzeli na mnie.
- Sophie, prze...- zaczął Sehun.
- Nie mówię do ciebie- wtrąciłam- Chodź do mnie, kochany- te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
- Sophie... To niemożliwe, żeby już zadziałało.
- Kochany, nie daj mi tu tak długo czekać- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
Sobowtór podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy.
- Ale jak to możliwe... to nie był prawdziwy pocałunek.
- Najwidoczniej tyle wystarczyło, żebym... cię pokochała- powiedziałam niepewnie, bo nie wiedziałam co ten pocałunek miał zrobić.
- Sophie, co on ci zrobił?!- odezwał się Sehun.
- Milcz!- krzyknęłam- Czy możemy zostać sami?- zapytałam, głaszcząc cienia po policzku.
- Oczywiście, zaraz do ciebie dołączę- powiedział i zniknął razem z Sehunem, a ja znalazłam się w zupełnie innej sali.
Byłam roztrzęsiona. Gdy tylko zrobiłam jeden krok, od razu upadłam na podłogę. Łzy spływały mi po policzkach. Spokojnie, Sophie... Nic mu nie będzie. Wszystko jest w twoich rękach. Pomyślmy, cień oprawił jakiś rytuał i pocałował mnie. Wcześniej mówił mi, że zakochał się w czymś co jest we mnie, a później zobaczyłam wizję ze mną i nim tylko, że miałam czerwone oczy. Po pocałunku udawałam, że go kocham, aby zostawił Sehuna i udało mi się zwrócić na siebie jego uwagę. O mój Boże. On kocha moją mroczą stronę... mój cień! To wszystko łączy się w logiczną całość. Nie mam zielonego pojęcia, jak zachowywała by się moja ,,ciemna'' strona, ale nie mogę pozwolić, aby Sehunowi coś się stało.
Kiedy Sehuna ogarniał mrok, na jego ciele pojawiały się wzory. Tylko skąd ja wezmę jakiś marker, czy cokolwiek, co by mogło chociaż trochę zostawić śladu na mojej skórze. Rozejrzałam się po pokoju i szybko podeszłam do szafy, która stała w kącie. Otworzyłam ją i dostałam zawału, ponieważ w jednej chwili z środka wyleciały dwa nietoperze. Zaczęłam przeglądać wszystkie rzeczy, ale znalazłam tam tylko białą suknie.
- Cholera jasna- powiedziałam i szybko ją założyłam. Podobna była w mojej wizji, więc możliwe, że cień nie zorientuje się o mojej nieudanej przemianie.
*Wzywam was, ciemności. Uwolnij jej prawdziwe oblicze i pozwól jej zamienić się w jedną z nas
CZYTASZ
You can call me monster: Return|Sehun EXO fanfiction|✓
FanfictionZALECA SIĘ PRZECZYTANIE PIERWSZEJ CZĘŚCI. Mrok. Mrok nie jest naszym przyjacielem. Choćbyś bardzo się starał, to on nie zniknie, do czasu... Ta sama dziewczyna, te same uczucia, a jednak zupełnie inne wspomnienia. Czy warto wracać do tego co było...