29. Ganiany

3.4K 199 8
                                    

Obudziłam się zbyt wcześnie.
Do śniadania zostały jeszcze dobre dwie godziny.
Chwilę jeszcze leżałam wpatrując się w zasłonę od łóżka jednak w końcu wstałam po cichu ale z moim szczęściem potrąciłam szklany kubek na szafce który z łoskotem upadł na ziemię rozwalając się na kilkanaście kawałków.
Zamknęłam mocno oczy bojąc się że obudziłam którąś z przyjaciółek.
Otworzyłam najpierw jedno potem drugie oko.
Powoli.
Lily przeciągała się. Obudziłam ją. Kurcze.
-Liv? Nie śpisz? - spytała zaspana - O której wczoraj wróciłaś?
-Coś tak po ciszy nocnej - podrapałam się po karku.
-Tyle to wiem - podniosła się do pozycji siedzącej i zawiesiła nogi z łóżka - Czekałam na ciebie jakąś godzinę zanim zasnęłam.
-Dziękuje i przepraszam - pozbierałam odłamki własnego kubka wzdychając głośno. To mój ulubiony kubek.
-Reparo - Lily stała nade mną i wskazywała różdżką na naczynie.
Po chwili w rękach trzymałam już cały kubek z podpisami przyjaciół.
- I ponownie dziękuje Liluś - uśmiechnęłam się do niej i poddźwignęłam na równe nogi.

-To jak? O której wróciłaś? - ułożyła ręce na biodrach.
Nie wyglądała stanowczo stojąc rozczochrana w niebieskiej pisanie w sówki które jeździły na rowerze.
-Około pierwszej - zmarszczyłam czoło.
-Tak myślałam - pokręciła głową - O czym rozmawiałaś z Eleną Wheller?
-Skąd wiesz że z nią rozmawiałam? - spojrzałam na nią zdziwiona w połowie drogi do łazienki.
-Cała szkoła już wie - zaczęła grzebać w swoim kufrze dopóki nie wyciągnęła swojej nowej szaty której jeszcze nie miała ubranej - Ona z nikim nigdy nie gada. No chyba że wyczyta - tu zrobiła dziwny ruch dłońmi przy głowie - że potrzebujesz rozmowy. No więc o czym gadałyście?

-O niczym - zaczęłam sobie powtarzać w myślach całą rozmowę. Nic szczególnego - O testralach, opowiedziała mi dlaczego je widzi no i coś tam wspominała że sama przed sobą czegoś nie chcę przyznać ale nie wiem o co w tym chodziło. Dziwnie mi się z nią rozmawiało.
-Rozumiem - Lily pokiwała głową ze zrozumieniem.

Nie wiedziałam o co chodzi. Dlaczego Elena z nikim nie rozmawiała i jakim cudem każdy wie o tym że w ogóle razem tam byłyśmy. Nikogo przecież wtedy nie było, a krzaki i drzewa skutecznie maskowały mostek na którym siedziałyśmy.
Zatrzasnęłam drzwi od łazienki i zaczęłam wykonywać poranną rutynę.

***

Gdy siedziałam przy stole Gryfonów na śniadaniu wzrokiem szukałam czytającej w myślach Puchonki jednak nigdzie jej nie dostrzegłam.
-Nad czym dumasz? - dosiadł się do mnie Isaac.
Był krukonem ale większość uczniów była przyzwyczajona do widoku chłopaka o czarnych włosach przy stole Gryfonów. To taki dodatkowy Huncwot.
Mini brat.
-Kojarzysz dziewczynę, Puchonkę. Nazywa się Elena, czyta w myślach - zastanowiłam się chwilę co jeszcze o niej wiem - Nie mogę sobie przypomnieć jej nazwiska. Jest ciemną blondynką.
Patrzyłam na skupioną twarz przyjaciela.
-To ta taka trochę dziwna? - zrobił zeza.
-Można tak powiedzieć - wywróciłam oczami.
-Nigdy nie jada ze wszystkimi - zmarszczył czoło - Ona też wie gdzie znajduję się kuchnia i jak do niej wejść. Pewnie tam je. Czemu o nią pytasz?
-Z ciekawości - wzruszyłam ramionami.
-Słuchaj ja muszę lecieć na wróżbiarstwo - poszperał w torbie i wyjął zwinięty pergamin - więc jakbyś mogła daj to Jamesowi. To jest jego praca z zielarstwa którą... eee zostawił u nas w Pokoju Wspólnym.
Spojrzałam na niego z lekkim rozbawieniem i biorąc od niego pergamin złożyłam ręce na piersi.
-Nie znam was od wczoraj żeby nie wiedzieć że pewnie jakaś beznadziejnie zakochana Krukonka mu to napisała - uśmiechnęłam się.
Isaac również się uśmiechnął i poszedł do dwóch chłopaków z szóstego roku i razem wyszli z Wielkiej Sali.

Spojrzałam na kartkę w ręce. Dać mu to?
Westchnęłam. Nie jestem taka i mu to dam.

Gdy piłam mój sok dyniowy dosiadli się do mnie Huncwoci.
-Trzymaj - rzuciłam pergaminem w brata.
On chyba wiedział co to.
-Dzięki siostra - pochylił się nad stołem i dał mi buziaka w policzek.
Spojrzałam na niego z dziwną miną.
-A tobie co? Co taki życzliwy?
-Kocham cię, Liv - oparł głowę na ręce.
-Lily sama powiedziała mu cześć - wyjaśnił Peter z pełną buzią.
Pokiwałam głową.
-Gratuluje - dokończyłam swoje śniadanie - Ja tak mam codziennie.
Wytrzeszczyłam się do niego.
-Nie dołuj - rzucił mnie płatkiem czekoladowym.
Wytknęłam mu za to język i wstałam od stołu.

-Hej Olivia - Gwen mnie wyprzedziła.
-Hejka - pokiwałam jej plecom.
-Gwen! - wydarł się na cały głos Syriusz.
Gwałtownie wstał wylewając kakao na siedzących obok Remusa i jakiegoś pierwszorocznego który z czerwoną twarzą wybiegł.
Zaśmiałam się lekko.
-Gwen! - wydarł się znowu ale reakcja dziewczyny była taka sama.
Czyli zerowa.
Szła dalej.
Syriusz zaczął biec do niej. Gwen odwróciła się i widząc biegnącego Blacka otworzyła szeroko oczy i szybko dając swojej towrzyszczce swoją torbę zaczęła uciekać na schody.
Syriusz nie odpuścił i biegł dalej za młodszą Gryfonką.
-W końcu ją złapie - skwitował James na powrót poświęcając całą uwagę na swojej jajecznicy.

-Idiota! - ktoś warknął za moimi plecami.
Odwróciłam się.
-Liluś - pisnął James.
-Ty też nim jesteś! - wskazała na okularnika.
Wyminęła mnie i pognała szybkim krokiem za goniącą się parą Gryfonów.
Spojrzałam na stół. Remus nadal próbował zetrzeć gorący napój z szaty.
-Chodź - zwróciłam jego uwagę - Musisz się przebrać, a to trzeba szybko zamoczyć.
Lunatyk pokiwał głową i wstał. Razem ruszyliśmy.
-Pamiętaj że to moja siostra - zawołał za nami James.
Szybko odwróciłam głowę i wytknęłam mu język.
Okazało się że na ten sam pomysł wpadł Luniek.
Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem zarumienieni.
Ten człowiek jakoś tak dziwnie na mnie działa...

~EliP

Powiedz wprost /Twoja historia z HuncwotamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz