2. Przypadek? Nie sądzę.

9.1K 363 81
                                    

- Jak się spało kochanie? - spytała mnie mama całując w czubek głowy i siadając naprzeciw mnie z kubkiem parującej kawy i z wiecznym uśmiechem na twarzy.
- Miło. Dopóki ktoś nie postanowił brutalnie mnie obudzić - spojrzałam wymownie na Jamesa.
Dzisiaj rano jeszcze kiedy spałam ten mały okularnik skoczył na mnie tym samym zwalając nas z łóżka. Ten tylko wzruszył ramionami.
- Jakoś cię trzeba było obudzić. Dzisiaj idziemy przecież na Pokątną!!! - wykrzyknął mi do ucha.
Rodzice się zaśmiali.
-Dobra no to chyba nie ma wyjścia i czas odwiedzić Pokątną - powiedział tata wstając z miejsca i sięgając po proszek Fiuu, a ja i James zaczęliśmy ubierać buty.
***
- Pójdziemy na lody ? - spytał James po odebraniu szat od Madame Malkin.
- James skarbie dopiero kupiliśmy szaty przed nami jeszcze cała lista zakupów - odpowiedziała mu mama.
- Ale ja chce na lody!! - zrobił minę dzięki której dostaje wszystko.
Byliśmy rozpieszczonymi dziećmi.
- No dobrze - zgodził się tata - macie tu pieniądze na lody i różdżki spotkamy się za godzinę przy lodziarni.
Dał mi odpowiednią ilość monet i razem z mamą ruszył do księgarni. Poszłam za Jamesem do Ollivandera.
Zabrzmiał dzwoneczek i znaleźliśmy się w sklepie pełnym pudełeczek, w którym czuć było coś niezwykłego.
W sklepie nie byliśmy sami. Przed ladą stał chłopak mniej więcej w naszym wieku, może rok starszy. Płacił akurat za swoja różdżkę. Wychodząc zatrzymał się przy Jamesie.
- Pierwszy rok ? - spytał z cwanym uśmieszkiem.
- Ty też? - odpowiedział pytaniem na pytanie mój brat. Chłopak pokiwał tylko głową.
- Jestem Syriusz Black - przedstawił się podając rękę najpierw mi potem Jamesowi. Jakże szlachetny ród Blacków się z nami przywitał. Może on jest inny i nie ma obsesji na punkcie krwi. Farmazony. Tam każdy jest taki sam.
- Olivia Potter - uśmiechnęłam się.
-Ja jestem James też Potter - wyszczerzył zęby szeroko.
Zostawiłam chłopaków rozmawiających przy drzwiach, a sama ruszyłam do lady zza której wyskoczył starszy mężczyzna.

- Dzień Dobry - powiedziałam do niego.
-Tak, tak dziecko. Hmm... może wierzba? Nie, nie - mężczyzna znikł za regałem by wrócić z pudełkiem. Wręczył je mi. Powoli otworzyłam wieczko i wyciągnęłam różdżkę. Przeszedł mnie dreszcz i poczułam ciepły wiatr w moich brązowych włosach.
-Ekstra - wytrzeszczyłam oczy na magiczny przedmiot.
Moją różdżkę.
-Wiąz, pióro feniksa, 11 i 3/4 cala, bardzo poręczna. Idealna do zaklęć i uroków. -rzekł cicho Ollivander i zapakował mój zakup.
Zapłaciłam i odeszłam do nadal rozmawiających chłopców.
-Teraz ty James - popchnęłam brata nie słuchając jego protestów. Usłyszałam śmiech szarookiego. Odwróciłam się w jego stronę.
-Tylko nie bij - zrobił obronny gest nadal się uśmiechając - Do zobaczenia na lodach - pomachał mi i wyszedł na zewnątrz.
-... mahoń, 11 cali. Znakomita do transmutacji. Będzie 10 galeonów chłopcze - usłyszałaś głos wytwórcy różdżek.
Po chwili poczułaś rękę Jamesa i znaleźliśmy się ponownie na ruchliwej ulicy Pokątnej.
Zatrzymałam brata i spojrzałam na niego wilkiem.
-Czemu zaprosiłeś go na lody?
-Trzeba znaleźć sobie przyjaciół, Olivko - dał mi buziaka w policzek - Nie gniewaj się. Chodź, kupię ci za to wybraną przez ciebie książkę.
-Okej - pociągnęłam go w stronę księgarni.
Wiedział jak mnie przekonać.

***

Skakałam po książkę już chyba po raz setny. Niesprawiedliwa natura obdarzyła mnie niskim wzrostem nawet jak na 11-latke.
-Może pomogę - usłyszałam chłopięcy głos za plecami.
Po chwili w mojej ręce wylądowała upragniona lektura. Obróciłam się żeby zobaczyć mojego bohatera. Okazał się nim ciemny blondyn o zielonych oczach i blizną na twarzy o którą lepiej nie pytać.
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuje. Olivia Potter. Miło mi poznać. Pierwszy rok w Hogwarcie?
-Nie ma s-sprawy - chłopak się zająkał ale odwzajemnił uśmiech - Remus L-Lupin. Tak pierwszy r-rok.
-W ramach podziękowań za ten miły gest zapraszam cię na lody i nie przyjmuje odmowy.
-A-ale... No dobrze.
Poszłam zapłacić pieniędzmi Jamesa za książkę i poszłam razem z nową poznanym chłopakiem do lodziarni.

***

Przy stoliku siedział juz mój brat ze swoim nowym kolegą. Dosiedliśmy się do nich, a ja przedstawiłam mojego kompana.
-James Potter fajnie cię poznać.
-Black. Syriusz Black.
Obydwoje się uśmiechnęli do niego więc ten to odwzajemnił.
Zajadaliśmy pyszne lody dopóki do naszego stolika nie podeszła rudowłosa dziewczynka o błyszczących zielonych oczach.
-Hej. Nazywam się Lily Evans. Mogłabym się dosiąść? To jedyne wolne miejsce. - spytała grzecznie.
-Jasne! - odpowiedziałam za wszystkich.
Ona uśmiechnęła się i usiadła pomiędzy Remusem, a moim bratem.
Z nowo poznanymi kolegami miło spedziliśmy czasna ulicy Pokątnej.
Kto wie może to początek przyjaźni.

~~~

Powiedz wprost /Twoja historia z HuncwotamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz