Prolog

8.8K 225 11
                                    

3 miesiące wcześniej

Drake właśnie oglądał mecz w telewizji, gdy zadzwonił jego telefon.

-Co tam, stary- rzucił do aparatu.

-Szykuj się, mamy zadanie na mieście- rzucił głos w słuchawce. W tle słychać było dźwięk klaksonów.

-Będzie zabawa?- zapytał z uśmiechem.

-Oo tak. Będę za piętnaście minut- powiedział przyjaciel i się rozłączył.

Drake wyłączył telewizor, założył czarne converse, skórzaną kurtkę i okulary. Przejrzał się w lustrze na przeciwko. Niektórzy mówią, że jest próżny, ale on tylko dba o swój wygląd.

Podszedł do drzwi w tym samym momencie, kiedy Paul podjechał swoim autem.

-To gdzie jedziemy?- spytał Drake, zapinając pasy.

-Słyszałem od Marka, że widziano go na Aquinas Street. Niedaleko tego klubu fitness do którego chciała cię zaciągnąć twoja dziewczyna, a przy okazji, co u Rachel?- Spytał uśmiechem.

-Po pierwsze: to moja była dziewczyna, mówiłem ci, a po drugie: nie wiem co u niej, wyjechała.

-Już się rozstaliście? Kiedy?- Drake głęboko odetchnął.

-Trzy miesiące temu, Paul. Zostawiłem ją, a potem poszliśmy się u pić na tę imprezę przy plaży. Mówiłeś, że wyrwałeś jakąś szatynkę.

-Ach Monic, już pamiętam. Biedna Rachel, pewnie wciąż cię opłakuje. Może zaopiekowałbym się nią?- odparł Paul z fałszywym współczuciem po czym oboje się roześmiali.

-Nie ma szans, pewnie znalazła już sobię jakiegoś sponsora- ponownie się roześmiali. Potem jechali w ciszy.

-Tylko pamiętaj, że nie mamy go zabijać- powiedział Drake do Paula, gdy zatrzymali się na światłach.

-Jasne, jasne. Rozumiem- odparł lekko naburmuszony.

Po dziesięciu minutach byli już na miejscu. Wysiedli z auta i skierowali się w stronę uliczki na prawo od sklepu 7Eleven.

-No to zaczynamy- mruknął do siebię Drake.

Podeszli do mężczyzny stojącego do nich tyłem i rozmawiającego z jakąś kobietą. Kobieta spojrzała nad ramieniem mężczyzny i zesztywniała. Drake szturchnął lekko mężczyznę w ramię, a on zdziwiony odwrócił się.

-Co do...

Nie dane mu było dokończy, bo gdy tylko się odwrócił Paul doskoczył do niego jednym susem.

-Uciekaj. Idź z tąd i nie wracaj- rzuciłem do kobiety, a ona wykonałą moje polecenie bez cienia sprzeciwu.

Paul uderzył mężczyznę w brzuch, po czym wysyczał:

-Weaver przesyła pozdrowienia.

I ponownie rzucił się w kierunku mężczyzny. Drake oparł się o mur oglądając to przedstawienie. Paul usiadł na mężczyźnie okrakiem i zaczął okładać go pięściami. Mężczyzna pod nim próbował się szarpać, ale i tak by się nie uwolnił. Paul w końcu z niego zszedł, a na jego ustach widniał uśmiech. Twarz mężczyzny była cała spuchnięta, Drake zdziwił się, że po takiej dawce ciosów, nie ma złamanego nosa. Odwrócili się w celu odejścia, ale zatrzymało ich jakieś szuranie. Mężczyzna dźwigną się do pozycji siedzącej.

-Zapłacicie mi za to- powiedział z uśmiechem, na tyle szerokim na ile pozwoliła mu obita gęba.

-Nie to ty zapłacisz i to całą kasę za towar, plus odsetki, albo znów się spotkamy. A wtedy nie będzie już tak miło- powiedział Paul.

-Jak tam twoja siostra Drake- podparł się o ścianę budynku i dźwignął na nogi.

Drake na sekundę zesztywniał, ale po chwili podbiegł do niego. Uderzył go prosto w twarz, a słysząc chrupot kości lekko się uśmiechnął. Facet ponownie jękną i upadł na ziemię. Krew lała mu się z nosa zalewając twarz. Drake odwrócił się od niego z niesmakiem, gdy usłyszał dźwięk policyjnej syreny.

- Cholera- zaklną pod nosem Paul.

Spojrzeli po sobie szybko szacując swój wygląd. Paul miał lekko spuchnięte dłonie na których była krew. Drake za to wyglądał bez zarzutu. Paul schował ręce do kieszeni i poszli we dwójkę w kierunku samochodu. Drake jeszcze tylko wysłał szefowi esemesa z wiadomością, że zadanie wykonane.

- Piwo?- zaproponował Paul.

- Czytasz mi w myślach- odpowiedział drugi.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz