Epilog

2.5K 131 12
                                    

Dzisiaj, całą czwórką, wróciliśmy z obiecanych mi nart. Przywiozłam stamtąd mnóstwo zdjęć i siniaków. Bawiłam się świetnie. W dzień narty, a wieczorem gorąca czekolada, film albo SPA. Ten wyjazd miał być moim ostatnim z Drake'iem tego lata, ponieważ musiałam wracać do domu, czego nie chciałam robić, ale cóż poradzić. Wakacje powoli się kończyły, a ja musiałam wracać na moją zieloną wyspę.

Siedziałam na podłodze z rozłożoną walizką i ciuchami dookoła i śmiałam się z różnych zdjęć na moim telefonie i aparacie. Nawet nie wiedziałam kiedy większość była robiona. Na jednym był Paul leżący głową w zaspie. Na innym ja i Anabel jak byłyśmy na imprezie i śmiałyśmy się, a na kolejnym siedziałyśmy z maseczkami na twarzy. Kiedy to było robione? Na innym ja zdziwiona trzymająca kubek czekolady z bitą śmietaną na nosie, ale to ostatnie najbardziej mi się podobało, byliśmy na niej w czwórkę i tarzaliśmy się po śniegu wrzucając go sobie za koszulki i nacierając się nim. Zdjęcie zrobił jeden z instruktorów w ośrodku. Postanowiłam, że fotografie zajmą honorowe miejsce nad moim biurkiem w domu, a zwłaszcza ta ostatnia.

Kiedy już odkleiłam się od aparatu zabrałam się za pakowanie walizki. Zajęło mi to trochę ponad dwie godziny, ale w końcu się udało. Kupiłam kilka pamiątek dla rodziców i Ellie przez co był mały problem z zapięciem walizki.

- Drake!- zawołałam, a on stawił się chwilę potem pod moimi drzwiami.- Walizka- uśmiechnęłam się i wskazałam na nią gestem głowy.

- No dobra, siadaj- powiedział z uśmiechem.

Zrobiłam co kazał, a on powoli ją zapiął.

-A teraz, na dół!- zawołałam.

- Jasne, jasne. Bo nie mam ciekawszych zajęć tylko noszenie twojej walizy- powiedział, ale po chwili posłusznie wziął ją w rękę i ruszył schodami na dół.- O której masz odlot?- spytał, gdy byliśmy już na dole.

Zerknęłam na zegarek znajdujący się na nadgarstku i powiedziałam:

- Za półtorej godziny.

-Cóż, powinniśmy się chyba powoli zbierać- powiedział z lekkim uśmiechem.- Panie przodem- otworzył mi drzwi i wyszliśmy przed dom kierując się do samochodu.

Razem z bratem i jego przyjacielem znajdowaliśmy się na lotnisku. W tym momencie przyszedł czas na pożegnania. Z Anabel zrobiłam to wcześniej, ponieważ musiała gdzieś wyjechać na dwa dni.

- To na razie mała, miło było cię poznać- powiedział Paul, czochrając mi włosy.

- Odwiedź mnie jeszcze kiedyś- powiedział mi Drake.

Zrobiliśmy zbiorowe przytulanko i odsunęliśmy się od siebie ze śmiechem.

- Będzie mi was brakować wariaty wy moje- zaśmiałam się.- A Jace nie przyszedł?- spytałam po chwili, rozglądając się na boki.

- Racja, nigdzie go nie widziałem- powiedział Drake również patrząc naokoło.- Może mu coś wypadło.

- Może- mruknęłam ze spuszczoną głową, ale chwilę potem ją podniosłam, bo wywołano mój lot.

Poszłam do bramki i pokazałam bilet. W końcu znalazłam się na swoim miejscu i patrzyłam w stronę okna. Samolot powoli się zapełniał, a miejsce obok mnie wciąż było wolne, ale w tej chwili nie zwracałam na to uwagi.

Ciągle patrzyłam się na okno i nie zauważyłam kiedy ktoś zajął miejsce obok mnie. Odwróciłam się w jego stronę i mało mi serce nie stanęło.

- Jace?! Co ty tu robisz?- spytałam zszokowana.

- Jak to, chciałaś wyjechać bez pożegnania?

- Nie, znaczy... to ty nie przyszedłeś... co robisz w samolocie- zmarszczyłam brwi.

- Lecę do Anglii, postanowiłem zapisać się tam na studia- powiedział z uśmiechem.

- Ty i studia? Jakoś tego nie widzę- zaśmiałam się.- A gdzie będziesz mieszkać?

- W Londynie.

- To super! Będziemy mogli się spotykać- powiedziałam wesoła.

Naprawdę się z tego cieszyłam. Jace okazał się świetnym przyjacielem. Był śmieszny i zawsze potrafił mnie rozbawić, i nie tylko. To świetnie, że nie muszę tracić z nim kontaktu.

- Czyżby pani proponowała mi randkę?- spytał z flirciarskim uśmiechem, a ja poczułam, że się rumienię. Zaraz, co?! Jak to rumienię? Zamrugałam oczami i zaczęłam się tłumaczyć.

- Oooczywiście- powiedział śmiejąc się.

- Dobra, obrażam się- powiedziałam i zaplatając ręce na piersi.

- No dobra, nie obrażaj się. Będzie dobrze- poklepał moje ramię, ale w jego głosie wciąż słyszałam rozbawienie.

- Okej, chyba ci wybaczam- uśmiechnęłam się do niego.

Odwróciłam się w stronę okna, w momencie kiedy samolot się rozpędzał. Chwilę potem, szybowaliśmy już w powietrzu i widziałam tylko chmury.

- Żegnaj San Diego, do następnego razu- powiedziałam w myślach i zamknęłam oczy.

Cała droga powrotna zleciała mi i Jace'owi na gadaniu i śmianiu się. Pod koniec lotu zdrzemnęłam się na dziesięć minut, a potem prubowałam czytać. Lot minął szybciej niż jak wylatywałam z Londynu. Niestety, kiedy dolecieliśmy na miejsce, na lotnisku musieliśmy się rozdzielić, bo przyjechali moi rodzice.

To nie było nasze ostatnie spotkanie, było ich jeszcze dużo więcej. Widywaliśmy się prawie codzienie, kiedy tylko mieliśmy na to czas. Zwykle towarzyszyła nam Ellie, ale zdarzało nam się być samym.

Trzy miesiące potem przyjechał do nas w odwiedziny Drake, o dziwo, ze swoją nową dziewczyną. Najwyraźniej wszystko poszło dobrze i każdy był szczęśliwy...

- Co tam Lili?- usłyszałam nad sobą rodosny głos.

Otworzyłam oczy i popatrzyłam na Ellie i Jace'a sterczących nade mną.

- Jak widać wyleguję się.

Leżałam na hamaku, koło domu.

- No to koniec tego obijania, zabieramy cię do kina- powiedział Jace z szerokim uśmiechem.

- Okej, tylko założe buty.

Wykonałam tę czynność i podeszłam do nich.

- To idziemy?- spytałam.

- Tak- odpowiedzieli równocześnie i śmiejąc się ruszyliśmy chodnikiem.

Pora się przyzwyczaić do normalnego życia.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz